Do świąt jeszcze daleko, ale w
Toruniu już w ten weekend było bardzo świątecznie. Właściwie, gdyby ktoś
chciał, mógłby spędzić cały ten wolny czas, począwszy od piątkowego popołudnia
na niedzielnym wieczorze skończywszy na świeżym powietrzu, w szczególności na
toruńskiej, gotyckiej starówce, ale nie tylko.
W piątek z domu wyciągnęła mnie
piękna, słoneczna pogoda i bilet miesięczny. A, no i fakt, że po zeszłorocznym
kończeniu zajęć po godzinie 15, nadszedł czas, kiedy ze szkoły mogę wyjść po
12. Weekend wydaje się dłuższy prawie o cały dzień. :) Nie chciałam zmarnować tego
daru losu, jakim było słońce na niebie i w piątek wybrałam się na święto ulicy
Szewskiej. Czy w Waszych miastach ulice również mają swoje święta? U nas ta
tradycja nie jest wielowiekowa, ale to zawsze pretekst do wyjścia z domu. Ulica
Szewska wśród torunian lepiej znana jest jako ulica Kebabowa – mnóstwo bowiem
na niej lokali z tureckim jedzeniem. Organizatorzy podłapali ten temat i
przygotowali wspaniałe święto pełne bliskowschodnich rytmów i egzotycznego
jedzenia.
Popijając gorący, słodkawy biały
napój (salep) z dodatkiem jaśminu, można było obejrzeć pokaz tańca brzucha. I
muszę Wam powiedzieć, że tancerki brzucha nie należą do osób mających wklęsły,
a nawet płaski brzuszek. :)
Muszą mieć czym wykonywać te zmysłowe ruchy. I świetnie im to wychodzi!
Oprócz salepu, pragnienie
ugasiłam tradycyjną, miętową herbatą – tureckim specjałem, ale że dla mnie
dzień bez słodyczy to dzień stracony, nie mogłam nie poczęstować się tureckim
ciasteczkiem z figą w środku. Obłędne.
Przez kolejne dwa dni w Toruniu
miało miejsce Święto najsmaczniejszego rodzimego smakołyku. Pomyśleć, że to
mąka i miód z dodatkiem aromatycznych przypraw czynią piernik, bo o nim mowa,
najczęściej przywożoną pamiątką z Torunia. Na pewno trudno jest ustalić idealne
proporcje pieprzu, cynamonu, anyżu, imbiru czy goździków, ale toruńskim
piernikarzom to się udało. Szczególnie w piernikowy weekend nietrudno było
spotkać na ulicy mieszkańców, turystów, nawet z zagranicy, dźwigających ciężkie
siatki z toruńską ambrozją.
Głównym, najradośniejszym, najbardziej
pozytywnym i jednocześnie bajkowym punktem Święta Piernika była parada. Nie
dość, że czułam się tam jak jakaś szycha i reporterka w jednym, spacerując na
czele pochodu, pstrykając zdjęcia i jednocześnie obserwując kartony, w których
transportowane są pierniczki. Produkuje je bowiem firma, w której pracuje ktoś
z mojej bliskiej rodziny. Czułam się tam zdecydowanie na miejscu. A jeśli
dodamy tutaj jeszcze moje łakomstwo, to można już ująć, iż byłam tam gościem
honorowym, haha. :)
Paradzie przewodził piernikowy
król, który objął władzę w mieście na miniony weekend, dołączył także sam
Mikołaj Kopernik. Na ten niezwykły czas zdecydował się nawet zejść z cokołu. Bez miodu nie byłoby pierników, a bez pszczółek nie byłoby miodu, dlatego małe, żółto-czarne stworzonka również wzięły udział w paradzie. Nie
zabrakło także twórcy pierwszej toruńskiej fabryki produkującej pierniczki.
Pojawił się na paradzie ze swoim największym bogactwem – przemiłą żoną. Kupcy
wschodni także postanowili zaszczycić paradę swą obecnością, w końcu to oni od
wieków dostarczają składniki do wypiekania pierniczków. Wszystkiemu przygrywała
orkiestra, której rozmiary były imponujące, a od pewnego momentu także flisak z
żabkami uprzyjemniał nam, już i tak niesamowicie przyjemną wędrówkę,
delikatnymi melodiami.
Parada to nie jedyny warty
przytoczenia punkt Święta Piernika. Koncerty, występy, wystawy, gry miejskie, darmowa,
świeżo parzona kawa i mnóstwo, mnóstwo pierniczków. Można było przygotować
swoje własne, można było obserwować innych przy pracy.
Niektórych mogłyby przerazić
obecne wszędzie tłumy, ale nie mnie – uczestnicząc w święcie piernika, czułam
się jak ryba w wodzie. Najedzona ryba. :)
Jeśli kiedykolwiek będziecie w
Toruniu, do czego oczywiście zachęcam, to nie zapomnijcie o piernikach! Nigdzie
nie znajdziecie tak pysznych. A jeżeli już ich próbowaliście, to podzielcie się
tym ze mną.
Lubicie takie święta? Zdarza Wam
się wyszukiwać, co dzieje się w Waszych miejscowościach?
Słodkie buziaki dziś Wam
przesyłam!
Sara
nie błam nigdy w Toruniu:)
OdpowiedzUsuń___________________
a u mnie?
do rozdania jedna z pięciu pięknych sukienek:)
Oglądając te zdjęcia można się poczuć jak w krainie 1001 nocy;)
OdpowiedzUsuńPierniki jadłem, ale nie wiem czy z Torunia, może była to jakaś chińska podróbka :D
Fajne wydarzenie, nigdy nie byłam w Toruniu;)
OdpowiedzUsuńJa również nie byłam w Toruniu!! a takie święta bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to wszystko wygląda :) Byłam tylko raz w życiu w Toruniu : <
OdpowiedzUsuńSkomentujesz ? http://dennaystyle.blogspot.com/
Toruń fajne miasto :)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu mama przywiozła nam z Torunia pierniki, dobre były, ale nie tak dobre jak te, które pieczemy co roku na Boże Narodzenie ;)
OdpowiedzUsuńPierniki toruńskie najlepsze :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
ogurczak.blogspot.com