Jeśli
nie widzieliście poprzedniego wpisu, to koniecznie nadróbcie go przed przeczytaniem
tego posta! W ostatnim tekście przedstawiłam pierwszą część mojego
subiektywnego rankingu stolic europejskich – odwiedziłam już połowę z nich i
stwierdziłam, że to dobry moment na małe podsumowanie. Dzisiaj zaczynamy od
miejsca 12.
12. Paryż.
To miasto jest naprawdę wspaniałe. I chciałabym tam kiedyś wrócić. Dlaczego w takim
razie umieściłam je dopiero/aż na dwunastym miejscu? Cóż, po prostu jakaś stolica musiała się znaleźć mniej więcej pośrodku. W Paryżu zakochałam się w
Bazylice Sacré-Cœur, a gdy zobaczyłam Wieżę Eiffla, to ugięły się pode mną nogi.
Ale raczej nie chciałabym mieszkać w tej stolicy – za duży tłok. No i ten francuski!
11. Rzym.
Odwiedziłam tę stolicę dwukrotnie i… na razie mam dość. Zabytki w Rzymie są
wspaniałe, choć podczas ostatniej wizyty bardziej zauroczyło mnie nieco
zapomniane Zatybrze. Wiem, że mnóstwo osób kocha Italię – mnie podczas kilku
wizyt zmęczyła nieco ta opieszałość Włochów i panujący w wielu miejscach chaos.
10. Warszawa.
Ta stolica w ogóle nie powinna znaleźć się w moim rankingu. Jak mogę oceniać miejsce, w którym byłam dziesiątki razy, które – jak sądziłam – kiedyś zostanie
moim domem? Warszawę poznałam zarówno od strony turystycznej tj. zabytków,
muzeów, atrakcji i escape roomów, jak i od tej bardziej codziennej. Kiedyś myślałam, że Warszawa jest brzydka. Owszem, momentami bywa trochę
przytłaczająca. Ale oferuje naprawdę duże możliwości.
9. Ateny.
Myślałam, że ta stolica mi się nie spodoba, że jest przereklamowana. Tymczasem
jej położenie zrobiło swoje. Cudowne widoki i przepiękne zabytki mnie
zachwyciły. Jednak pomijając walory turystyczne, muszę stwierdzić, że Ateny są po prostu brudne.
8. Praga. Powinnam wrócić do Pragi. Boję się, że w przeciwnym wypadku w kolejnym rankingu to miasto znowu spadnie. To
była przez długi czas jedna z moich ulubionych stolic. Miasto, które zajmowało
ważne miejsce w moim sercu. Teraz Pragę pamiętam głównie dzięki zdjęciom. Powinnam tam
wrócić, by to uczucie, które nas łączyło, znów odżyło.
7. Valletta.
Niewielka stolica – nim się obejrzysz, będziesz już w innej miejscowości.
Valletta, mimo swojego rozmiaru, zasługuje na wysokie miejsce ze względu na swoje urokliwe
położenie oraz specyficzną architekturę – gdzie się nie obrócicie, tam budynki
w kolorach piaskowca. Malta skradła moje serce, musiałam więc umieścić jej
stolicę wysoko.
6. Ryga.
W sumie to gdy piszę o tym mieście, to mi trochę smutno. Ryga to było takie nasze miejsce, moje i Maćka. Znany hotel, znane
miejsca, znane uliczki. Przez innych zaś Ryga pozostaje nieodkryta. Ja cieszę się, że ją
odkryłam, że mogłam tam powrócić i zobaczyć coś więcej niż najbardziej znane
zabytki. Fajnie jest mieć takie miejsce w Europie, o którym wiesz, że, jeśli tam
wrócisz, poradzisz sobie bez mapy.
5. Budapeszt.
Finałową piątkę otwiera Budapeszt. Mimo że to miasto zwiedzałyśmy z mamą w
zimowych kurtkach, nie dało się w nim nie zakochać. Chociaż kompletnie nie
rozumiałyśmy, o czym rozmawiają mieszkańcy i nie umiałyśmy przeczytać napisów,
Budapeszt nas zauroczył. Wspaniała architektura, wyjątkowe pomniki i góra w
środku miasta. Te miasta byłego cesarstwa mają coś w sobie...
4. Luksemburg.
Chyba czuję jakiś pociąg do niewielkich stolic. Gdy myślę o Luksemburgu, pierwsze
słowo, jakie nasuwa mi się na język, to: malowniczy. To miasto sprawia
wrażenie, jakby było jakąś makietą. Część budynków położona jest niżej, część wyżej,
co funduje nam niesamowite widoki.
3. San
Marino. Brązowy medal dla kolejnej malutkiej stolicy. Ciekawe, czy San Marino
zachwyciłoby mnie tak samo, gdybym odwiedziła je latem. Wówczas czekałyby na
mnie tłumy turystów. Tymczasem w marcu w San Marino leżał śnieg. I było to
najlepsze, co nam się trafiło. Widoki jak z bajki - gdziekolwiek się nie
spojrzało, zapierało dech w piersiach. San Marino mnie bardzo zaskoczyło – nie tylko
dlatego, że mówili tam po polsku.
2. Lizbona.
Chciałabym tam mieszkać. Pewnie czasami narzekałabym na to, że trzeba co chwilę
łazić pod górę. I dobiłyby mnie ceny mieszkań. Ale mogłabym tam mieszkać. Gdy
patrzę na ranking stolic z pewnej perspektywy, dostrzegam, że ważne jest dla
mnie położenie stolicy. Lizbona nie dość, że znajduje się w ciepłym i
słonecznym kraju, to jeszcze ocean jest w niej na wyciągnięcie ręki. Pamiętam, że gdy
siedziałam nad brzegiem Tagu i wystawiałam twarz do słońca, czułam pełnię
szczęścia i relaksu. Mogłabym tam wrócić. Chciałabym tam wrócić i pokazać Lizbonę mamie. I mieć pasteis
de belem na co dzień.
1. Wiedeń.
Czy jakaś stolica zajmie kiedyś jego miejsce? Czy coś pobije Wiedeń? Czy gdy
wybiorę się tam znowu, znów się zachwycę? Dlaczego właściwie tak kocham Wiedeń?
Znam tylko odpowiedź na ostatnie pytanie i chętnie Wam jej udzielę: uwielbiam
to miasto za jego królewskość, dostojność, za architekturę, parki i pandy. I za
Sisi.
A
u Was jaka stolica znalazłaby się na pierwszym miejscu?
Uściski!
Sara