sobota, 28 marca 2020

10 rzeczy, które kot zmienił w moim życiu



Wczoraj Nicolas skończył roczek. Oznacza to, że w naszym domu mieszka już od ośmiu miesięcy. Co kot zmienił w naszym życiu przez ten czas?


PODRÓŻE
1. Wiem, że nie wyjadę na dłużej niż kilka dni. Co więcej – nie ma mowy, byśmy wybrali się gdzieś całą rodziną na dłużej niż jeden dzień. Nie wyobrażam sobie przekazać Nicolasa komuś w opiece – to byłby dla niego pewnie niewyobrażalny stres. Zresztą trzeba by tej osobie przewieźć do mieszkania kuwetę, drapak i inne przedmioty, które zajmują po prostu dużo miejsca. Jeśli natomiast chodzi o moje wycieczki tylko z mamą, to możemy sobie pozwolić na maksymalnie 4-5 dni. W tym czasie z Nicolasem zostaje mój brat.
TERAPIA
2. Nicolas na pewno bardzo mi pomógł przejść przez trudny czas po operacji, gdy bałam się, że ponownie na coś zachoruje. Musiałam pójść na terapię, bo czułam, że wariuję. Nicolas zajął trochę moje myśli. Dzięki niemu czułam się też mniej samotna – miałam jedną więcej istotkę do kochania.
WRAŻLIWOŚĆ
3. Aż trudno mi w to uwierzyć, ale po tym, gdy Nicolas stał się częścią naszej rodziny, zmieniło się moje podejście do zwierząt. Stałam się bardziej wrażliwa. Przez ostatnie miesiące wsparłam więcej organizacji prozwierzęcych niż przez całe swoje życie. Byłam duchem z tygrysami, z koalami, z zoo w Borysewie. Adoptowałam także fokę. Zupełnie inaczej patrzę teraz na los zwierząt. Nie zdziwiłabym się, gdybym w przyszłości przeszła na wegetarianizm.
ZABAWA
4. Nicolas sprawił, że mam dodatkowe zajęcie. I nie chodzi tu już tylko o obowiązki związane z karmieniem czy dbaniem o kotka, lecz także o zabawę. Staram się wspiąć na wyżyny mojej kreatywności. Wycinam dziury w kartonie, biegam po domu ze wstążką i pozwalam na siebie polować.
BAŁAGAN
5. Może Was zaskoczę, ale Nicolas nie spowodował, że w naszym domu jest brudniej. Baliśmy się wszechobecnej sierści. Gdy opuściliśmy hodowlę, w której kupiliśmy Nicolasa, byliśmy dosłownie cali we włosach. U nas jest inaczej. Regularnie wyczesuję Nicosia, ale futro kotka brytyjskiego krótkowłosego jest na tyle specyficzne, że nie lata po całym domu. Poza tym Nicolas nie wymiotuje, nie znaczy swojego terenu (jest wykastrowany) i zawsze korzysta z zamkniętej kuwety. Odkąd jest z nami, nic nie zbił ani nie zniszczył. Kot ideał? No, prawie. ;) Bo koty brytyjskie choć z natury są spokojne, to cechuje ich też ogromna ciekawość. Wchodzą wszędzie – do pralki, na parapet, do wanny, do zlewu, pod łóżko. Kotek towarzyszy nam w czasie remontu, sprzątania, gotowania… Nic nie może go ominąć!
RUTYNA

6. Nicolas wprowadził w moim życiu pewną rutynę. Codziennie rano muszę wlać mu świeżą wodę, dać jedzonko, wyczyścić kuwetę. To samo wieczorem. Codziennie czyszczę mu oczka, co kilka dni wyczesuję. Przybyło więc obowiązków.
WYSTRÓJ
7. Mój pokój zamienił się w kociarnię. Stoi w nim drapak, miseczki, transporter, kuweta, leżą też zabawki. Pomieszczenie wygląda więc zupełnie inaczej.
WYDATKI
8. Wydaję więcej pieniędzy – oczywiście na kotka. Myślę, że dopóki człowiek nie przygarnie zwierzęcia pod swój dach, nie zdaje sobie sprawy z tego, że utrzymanie żywego stworzenia to nie tylko karmienie i pojenie. W przypadku kotka trzeba kupować też żwirek, jeździć do weterynarza obciąć pazurki czy odrobaczać. Pieniądze idą także na pasty odkłaczające czy inne preparaty. Poza tym co jakiś czas wyskakują niespodziewane wydatki np. ostatnio urwałam drzwiczki od kuwety. Trzeba było zamówić nowe.

ZDJĘCIA
9. Moja komórka tonie w zdjęciach Nicolasa. Zdjęcia pstrykają mu właściwie wszyscy członkowie rodziny. Kotek ma nawet własnego Instagrama!
MIŁOŚĆ
10. I myślę, że nikogo nie zaskoczę tym, że Nicolas wprowadził do naszego domu dużo radości, dużo śmiechu, dużo głaskania, skakania i miłości.
A jak pupile zmieniły Wasze życie?
Sara

poniedziałek, 23 marca 2020

Co robić samemu w domu w czasie kwarantanny? - 50 pomysłów


Nie potrafię śpiewać, tańczyć, rysować ani zwinąć języka w rurkę. Jestem beztalenciem sportowym i technicznym. Ale mam jedną zaletę: kreatywność. I w tych trudnych czasach dzielę się nią z Wami!

Ciężko jest przetrwać dwa tygodnie bez wychodzenia z domu. A co dopiero dłuższy okres. Ale trzeba. Zróbmy to dla siebie, dla naszych bliskich, znajomych, dla drugiego człowieka. Dzięki naszemu pozostaniu w domu ktoś inny może pozostać na tym świecie.

Co jednak robić samemu w domu np. w czasie kwarantanny? Zebrałam dla Was 50 pomysłów.


1. Nauczcie się tańczyć układ do "Skibidi", "Delicate" albo "Hit Me Baby One More Time". Dla najtwardszych zostaje "Thriller". Zalecam robić to przy zasłoniętych oknach. 


2. Adoptujcie jakieś zwierzę wirtualnie. Np. fokę. Albo sowę. Opcji jest całkiem sporo - możecie wybrać zarówno polski oddział WWF, jak i organizację spoza granic naszego kraju, chociażby Seal Rescue Ireland. Nie każdy to wie, że adoptować wirtualnie można nie tylko koalę, lecz także takie zwierzęta jak niedźwiedzie, delfiny albo psy i kotki .
3. A może zrobicie coś własnymi rękoma? W sensie nie kanapkę. Tylko np. czapkę. Albo takie siateczki na warzywa wielokrotnego użytku - przydadzą się podczas wyprawy na zakupy. A jeśli chcecie zrobić coś, co przyda Wam się w czasach epidemii, polecam domowy płyn do dezynfekcji - w necie krąży sporo przepisów.

4. Czytajcie książki papierowe i e-booki. Teraz Empik Premium macie przez 60 dni za darmo. I niestety sieć nie zapłaciła mi za tę wzmiankę (a szkoda! Mogłaby odwdzięczyć się książkami :D). W Empik Premium czeka na Was 11 tys. e-booków i audiobooków. Możecie też zamówić książki z bezpłatną dostawą do domu (od 40 zł).

5. Słuchajcie podcastów i audiobooków. Ja akurat zupełnie nie potrafię się skupić, gdy ktoś tam do mnie gada, a ja go nie widzę (o dziwo, nie dotyczy to rozmów przez telefon). Ale wiem, że teraz powstaje mnóstwo ciekawych podcastów - tematyka dowolna, od ekonomii począwszy, poprzez organizację czasu, na "Ja i moje przyjaciółki idiotki" skończywszy. 

6. Pobawcie się z Waszymi zwierzakami i zadbajcie o nie! Wyczeszcie kociaka, wykąpcie psiaka i zróbcie im domowe SPA. Na co dzień zwykle odkłada się takie czynności jak wyczyszczenie uszu mruczkowi. Teraz jest na to sporo czasu. 
7. A jeśli nie Waszym pupilom, to może zrobicie domowe SPA sobie? Przygotujcie domowy peeling albo po prostu wydepilujcie nogi i wymodelujcie brwi. Żeby podczas kwarantanny nie czuć się jak chewbacca. 

8. Róbcie listy! Listy rzeczy, które zrobicie, gdy epidemia się skończy, listę miejsc, które chcecie w przyszłości odwiedzić, listę rzeczy, w których jesteście dobrzy. Cokolwiek, co podniesie Was na duchu. 

9. Oglądajcie filmy. Netflix, VOD, Player i telewizja czekają. Sporo programów zostało zawieszonych z powodu koronawirusa, w zamian za to mają lecieć filmy. Może wreszcie puszczą coś innego niż "Titanic" i "Sami swoi"?

10. Wyśpijcie się. Nie nastawiajcie budzika i po prostu spróbujcie się trochę zregenerować.

11. Zróbcie gruntowne porządki w szafie z ubraniami. Pozbądźcie się tego, co za małe/za duże/za krótkie/za brzydkie. Przyszyjcie w końcu ten odpruty guzik.

12. Poćwiczcie. Nie musicie z Chodakowską. Równie dobrze sprawdzi się zumba, joga albo jakiekolwiek ćwiczenia, które nie wywołają u Was miliona przekleństw. Te domowe ćwiczenia, gdy nie mamy możliwości wychodzenia z domu, są szczególnie ważne. Na co dzień robimy chociaż trochę kroków w drodze z parkingu i z powrotem do samochodu. A teraz nic. Trzeba to jakoś nadrobić. 

13. Umyjcie okna dla Jezusa wirusa. Możecie wykorzystać przy tym jakiś nowy sposób np. woda z octem. Podobno gdy użyje się tej mikstury i szmatek z mikrofibry, to jakoś mniej się te szyby mażą. 

14. Wypróbujcie jakiś nowy przepis z Internetu albo z książki kucharskiej z Lidla, na którą zbieraliście naklejki, a później ani razu z niej nie skorzystaliście. To dobry czas, by wprowadzić jakąś nową potrawę do menu. W końcu mamy dużo czasu, by ją przygotować. A wcześniej przecież zrobiliśmy ogromne zapasy w sklepach. Prawda? 

15. Odkurzcie Wasze płyty DVD i sprawdźcie, co się na nich kryje. Czyżby High School Musical? A może Camp Rock? Nasza szafka z płytami DVD skrywa wszystkie części Harry'ego Pottera i wesele rodziców. No i wspomniany High School Musical. Wszystkie części.

16. Pooglądajcie albumy rodzinne. Zastanówcie się, czy rozpoznajecie wszystkich krewnych.
17. Posprzątajcie dom. Ale tak gruntownie. Odsuńcie łóżko i sprawdźcie, czy znajdziecie tam ładowarkę/zakładkę do książek/10 zł (niepotrzebne skreślić).

18. Urządźcie kąpiel swoim kwiatkom. Od czasu do czasu warto je wstawić do wanny albo pod prysznic i porządnie zlać. 

19. Wciągnijcie się w jakiś serial. Teraz bezkarnie można lecieć sezon za sezonem. I przypominam, że nie tylko Netflix ma fajne produkcje. Mnie ogromnie wciągnęła tvnowska "Pułapka" i "Pod powierzchnią".

20. Pomalujcie, porysujcie i nie myślcie, że to głupie. Ja np. jestem totalnym beztalenciem artystycznym, a ostatnio naszkicowałam swojego kota. Jak oceniacie podobieństwo?
21. Przejrzyjcie szafy – może znajdziecie gdzieś nierozwiązane krzyżówki albo sudoku? Albo wykreślanki, które kupiliście na długą podróż samolotem, ale na wycieczkę nie wzięliście ze sobą długopisu.

22. Śledźcie strony na Facebooku. Część z nich organizuje darmowe koncerty online, spotkania autorskie, a niektóre np. te dotyczące escape roomów codzienne publikują zagadki.

23. Napiszcie coś. Wiersz, opowiadanie, haiku. Może akurat coś Wam leży na duszy? Może musicie wyrzucić z siebie tę frustrację?

24. Zwiedźcie muzea. Wirtualnie! Swoje wnętrza udostępniają przez Internet m.in. Luwr, Muzeum Salvadora Dali czy Muzeum Powstania Warszawskiego.

25. Urządźcie sobie karaoke na YouTubie. Włączcie piosenki z tekstem. Tylko zamknijcie dobrze okna.

26. Przejrzyjcie swoją kolekcję. Nieważne, czy to kubki, pocztówki czy kapsle od piwa. Zróbcie z nimi porządek, przetrzyjcie, jeśli trzeba. I zastanówcie się, czy nadal chcecie to zbierać. 
27. Posprzątajcie pulpit. Niech będzie widać tego słodkiego kociaka z tapety. A nie tylko jego ogon.

28. Ogarnijcie szafkę z lekami, z kosmetykami i zróbcie gruntowny remanent. Sprawdźcie, czy nie macie czegoś, co pamięta jeszcze czasy Blog 27. 

29. Przeglądnijcie zdjęcia na komputerze i wybierzcie te, które wywołacie. A jeśli nie chcecie mieć fotografii w wersji tradycyjnej, po prostu zróbcie trochę miejsca na dysku. 

30. Zróbcie remont. Wiem, że wiele osób się teraz za to wzięło. Jeśli nie macie potrzeby kucia ścian, to może trochę poprzestawiajcie meble albo powieście kilka fotografii na ścianie.

31. Zagrajcie w jakąś grę z poprzedniej epoki np. Simsy albo Tetrisa. I przypomnijcie sobie, jakie to fajne.

32. Ułóżcie wieżę z Jengi. Albo z papieru toaletowego (skoro już macie zapas).

33. Poćwiczcie swoje skupienie i pozaznaczajcie w artykule w gazecie (może być też program telewizyjny, ewentualnie gazetka z Biedronki) wszystkie literki "r".

34. Odpocznijcie od Internetu. Chociaż przez jeden dzień. Odpocznie przede wszystkim Wasza głowa.

35. Zróbcie porządek w papierach bądź fakturach. Wiem, to okropny punkt. Ale potem możecie nic nie robić.

36. Pogadajcie z bliskimi przez telefon, na messengerze albo na skajpaju. Ta cała epidemia wzmaga poczucie samotności. Warto więc kontaktować się z innymi na wszelkie sposoby, byleby nie na żywo.

37. Pooglądajcie kompilacje na YouTubie "najlepsze piosenki z Eurowizji". Mnie to zawsze odpręża. 

38. Zróbcie coś na zapas. Przetwory, pierogi albo notatki do pracy magisterskiej. Może się przydadzą. 

39. Wyrzućcie niepotrzebne pliki z komputera i zbędnych znajomych z Facebooka. Skoro tak dużo czasu spędzamy w wirtualnym świecie, to dlaczego mamy mieć tam syf? Warto od czasu do czasu odlajkować część stron na Facebooku, które polubiliście kiedyś przez przypadek, biorąc udział w konkursach albo robiąc przysługę znajomemu. 

40. Zagrajcie na PlayStation, xboxie albo… Nintendo. Kto jeszcze ma Mario?

41. Poukładajcie puzzle. Ja właśnie zamówiłam zapasik. Układanie bardzo mnie relaksuje. Nie wybieram sobie jakichś wielkich wyzwań typu puzzle 5000 części. Zwykle stawiam na 1000 kawałków.
42. Zróbcie próbny makijaż. Może być halloweenowy.

43. Przejrzyjcie stare notatki, zeszyty i uświadomcie sobie, że nigdy już z nich nie skorzystacie. Pamiętam, jak Maciek wyrzucał swoje próbne wydruki prac magisterskich. Było ich tyle, że do dziś używam niektórych jako tzw. kartek drugiej szansy i robię na nich notatki. 

44. Pooglądajcie filmiki z chow chowami lub kotami na YouTubie. Zapraszam też na Instagrama - mojego i Nicolasa. Tam też znajdziecie urocze fotki i nagrania z hopsania.

45. Zadbajcie o swoje zdrowie. Pijcie dużo wody, bierzcie witaminy i pamiętajcie, że czasami wypada się wyspać. Dobra odporność jest teraz na wagę złota. 

46. Zjedzcie śniadanie w łóżku. Podajcie je sobie na tacy. Ostatecznie może być też tablet na pierogi albo deska do prasowania (wiem, że dobrze się też sprawdza jako home office). 

47. Wyprasujcie to wszystko, co zalega w szafie od miesięcy. Żartowałam.

48. Zróbcie to, na co zwykle nie macie czasu. Cokolwiek to jest. To może być głupia, mała rzecz jak odpisanie na jakiegoś maila czy wyniesienie czegoś na strych. Zróbcie to, niech nie zajmuje więcej Waszych myśli. 

49. Zaplanujcie, co będziecie robić, gdy epidemia się skończy. Kino, teatr, lody na mieście, piknik w parku? Niech Was to podniesie na duchu.

50. I pamiętajcie, że nie musicie przeznaczać tego czasu na samorozwój i naukę pięciu języków.

Trzymajcie się zdrowo!
Sara

piątek, 20 marca 2020

8 rzeczy, które zrobię, gdy epidemia koronawirusa się skończy


Nie wiem, czy to będzie kwiecień, maj, a może dopiero czerwiec? Ale myślenie o tych rzeczach podtrzymuje mnie na duchu.

1. Kupię bilety na "Aidę". 

Te, które tak dzielnie upolowałam na początku roku, niestety przepadną. Zobaczenie spektaklu w Teatrze Roma jest jednym z moich celów na ten rok. Właściwie to bilety na kolejne miesiące można kupić już teraz, ale życie to obecnie jedna wielka niewiadoma, przyznacie? Właściwie nic nie można zaplanować i człowiek niczego nie jest pewien.
2. Kupię bilety na "Miss Saigon". 

To również mój cel na 2020. Nie ma jednak informacji, kiedy odbędą się kolejne spektakle – może dopiero w październiku.

3. Zaplanuję kolejną podróż. 

Jak dobrze, że udało mi się jeszcze polecieć na Cypr przed rozpętaniem się epidemii koronawirusa w Europie. Trochę mniej dzięki temu jęczę i narzekam. W co będę celować, gdy nie będzie już takiego zagrożenia i zamkniętych granic? Prawdopodobnie w kilkudniową podróż po Bałkanach – chciałabym wykorzystać moje wygrane bilety Flixbusa.
4. Kupię kawę lawendową w kawiarni. 

Niektóre z lokali gastronomicznych sprzedają obecnie jedzenie na wynos. Ale ja wolę nie wychodzić z domu.
5. Spotkam się z przyjaciółmi. 

Zarówno tymi z Torunia, jak i tymi z Warszawy. Teraz piszemy na Facebooku, ale rozmawiamy też przez telefon albo dzwonimy do siebie na messengerze. Mam wrażenie, że koronawirus sprawia, iż jesteśmy bardziej samotni. Czujemy się bardziej samotni. Moja kumpela ze studiów wysłała mi obrazek idealny obrazujący obecną sytuację:
Ja nie jestem typem człowieka, który każdy wieczór spędza ze znajomymi w klubach. Rzadko wychodzę. Lubię siedzieć w domu. Ale teraz brakuje mi kontaktu z innymi ludźmi. Martwię się o nich. Dobija mnie też perspektywa tego, że nie wiadomo, ile ta cała sytuacja potrwa.

6. Wypożyczę kilkanaście książek z biblioteki. 

Przed zamknięciem uczelni wypożyczyłam zdecydowanie za mało książek. Przedwczoraj zamówiłam jakieś zapasy z Empiku, ale na ile starczą? Na pewno krócej niż zapasy papieru toaletowego… Gdy tylko otworzą biblioteki, ruszam na łowy.
7. Nadrobię zaległe wizyty u lekarzy, które mi odwołali. 

To postanowienie może brzmi śmiesznie. Ale przez koronawirusa przepadła mi chociażby wizyta u specjalisty, na którą czekałam dwa miesiące. Chciałam zrobić rutynowe badania, sprawdzić, czy wszystko w porządku. To musi poczekać. Prawdopodobnie odwołam też dentystę – trochę się naczytałam historii w stylu: "ginekolog miał koronawirusa. Przyjął 141 pacjentek".

8. Obejrzę film w kinie. 

Ciekawe, czy za 3 miesiące nadal będą grali to, co teraz…?. Przed epidemią chciałam iść na "Doktora Dolittle", myślałam też o "Emmie". To trochę dziwne, gdyby w maju albo w czerwcu nadal grali to samo w kinach… Ale nawet jeśli puszczą nowe filmy, na pewno znajdę coś dla siebie. Obecnie trochę ratuję się Netflixem.
Niestety, na razie nie mogę napisać, że pojadę na Openera. Wczoraj odwołali Eurowizję. Czy Openera czeka to samo?
Dajcie znać, co Wy zrobicie, gdy skończy się ta okropna epidemia!
Sara

środa, 18 marca 2020

Koronawirus: Kronika z czasów zarazy



Ludzie się chwalą, ile to teraz czytają książek, mówią, że odkurzyli gry planszowe i wreszcie mają czas na remont. A jak to wygląda u mnie?


Czwartek, 12 marca.
Jako rasowa dziennikarka poluję na puste półki w sklepach. Cały dzień spędzam na pracy i jakoś nie mam czasu myśleć o koronawirusie. W głowie huczy mi tylko pytanie – czy wypożyczyłam wystarczająco dużo książek? Kończę pierwszą.

Piątek, 13 marca.
Długo zastanawiam się, czy wyjść z domu na pocztę. W końcu gdy postanawiam, że nie mam innego wyjścia, jadę do miasta. Myślę sobie – zapłacę kartę i zachowam odległość od innych klientów. Nie spodziewam się, że wdam się w pyskówkę ze starszą panią. Na poczcie była taka kolejka, że zdecydowałam się stanąć na dworze (obecnie to już normalka). Kiedy tłum się przerzedził, weszłam do środka. Za mną grupa dzikich pań. Jedna z nich zaapelowała, że może tak byśmy się ścisnęli i przesunęli, bo ona tu na drzwiach stoi. Na co ja zasugerowałam jej, że mogła stanąć na dworze jak ja. W odwecie usłyszałam, że powinnam być w szpitalu, skoro mam jakieś objawy!!! Na co ja spokojnie odpowiedziałam, że młodzi chorują bezobjawowo, więc wolę dmuchać na zimne i zachować odległość - a ona chyba nie chciałaby, abym ją zaraziła, prawda? Babka na to, że skoro wróciłam z zagranicy, to powinni mnie zbadać!!! Łaskawie poinformowałam ją, że za granicą nie byłam. Ale i tak skończyło się na wzajemnych wyzwiskach. Ciekawe, co teraz mówi ta kobieta, gdy idzie do apteki, na pocztę albo nawet do zwykłej Biedronki. Czy też każe ludziom się ścisnąć?

Sobota, 14 marca.
Postanawiam, że trzeba wykorzystać jakoś ten wolny czas i posprzątałam pokój. Myślałam, że przy okazji przesłucham po raz enty całą dyskografię One Direction. Ale jakoś wyjątkowo krótko sprzątałam i starczyło tylko na jedną płytę. Tego dnia ruszam też do sklepu zoologicznego z obawą, że go zamkną. Robię zapasy dla Nicosia, który niebawem będzie już dorosłym kotkiem.

Niedziela, 15 marca.
Dowiaduję się, że zawieszają Twoja Twarz Brzmi Znajomo. Nawet to mi nie pozostało w tym trudnym czasie. W sumie to w weekend nie mogłam się doczekać poniedziałku, bo wiedziałam, że zajmę myśli pracą. Jednocześnie obawiałam się, jak poradzę sobie, pracując zdalnie. Jedynym momentem w weekend, gdy nie myślałam o epidemii, było półtorej godziny z Netflixem i "Lady Bird" (polecam Wam ten film. Niby o niczym, ale bardzo przyjemnie się ogląda). Kończę drugą książkę.

Poniedziałek, 16 marca.
Uczesałam się, bo myślałam, że będzie jakaś wideokonferencja w pracy. Nie było. Spędziłam dzień na pisaniu o koronawirusie. Byłam pewna, że skoro akurat przypada mój dyżur, to na bank ogłoszą pierwszy przypadek zakażenia w Toruniu. Ale tym razem szczęście mi dopisało.

Wtorek, 17 marca.
Znowu praca. W sumie to cieszę się, że mogę pracować z domu. I akcent pada tu zarówno na "z domu", jak i na "pracować". Gdybym miała przez dwa tygodnie nic nie robić i tylko zastanawiać się, kiedy ta cała epidemia się skończy, to dostałabym szału i potrzebowała psychoterapii. Więc cieszę się, że mogę rozruszać szare komórki i pisać, i informować ludzi. Praca dziennikarki bywa męcząca, nieprzewidywalna i ekscytująca jednocześnie. Ale coś mi się wydaje, że do tego zostałam stworzona. Wieczór spędziłam na oglądaniu wszystkich zwycięzców Eurowizji od 1956 roku. A potem wszystkich wykonawców, którzy byli na podium.

Środa, 18 marca.
Wyszliśmy na spacer do lasu, aby złapać trochę powietrza. I to było cudowne i zbawienne. Przyjechał kurier, który stanął kilka metrów ode mnie (i dobrze! Ani on nie naraża mnie, ani ja jego). Przywiózł matę dla Nicolka. Nie do ćwiczenia jogi (chociaż w sumie…). Po 8 miesiącach stwierdziłam, że muszę kupić matę pod kuwetę, bo to codziennie odkurzanie żwirku naprawdę bywa irytujące. Zastanawiam się, czy jednak nie zrobić zapasów książek. Teraz Empik wprowadził Empik Premium za darmo na dwa miesiące, więc jednak robię zakupy. Obecnie nie ma możliwości odbioru zamówień w salonie, ale z Empik Premium dostawa do domku od 40 zł jest za darmo.

I tak mija mi ten czas zarazy. Pewnie niedługo ogłoszą, że dwa tygodnie zamienią się w miesiąc.
Cały czas mam nadzieję, że moja mama się nie zarazi. Ona musi chodzić do pracy. Ale jak już ona się zarazi, to wszyscy w domu będziemy chorzy. Może uda się przejść to bezobjawowo.

Przyznam Wam się, że kiepsko znoszę ten okres. Nie traktuję go jak wakacji czy ferii. Wydaje mi się, że ja po prostu kiepsko znoszę ograniczanie wolności. Pewnie nie przetrwałabym więzienia. Wszyscy mówią o tym, że teraz jest czas na nadrabianie zaległości książkowych, czas na samorozwój, czas na spędzanie czasu z rodziną… Tyle że ja to wszystko robię normalnie, na co dzień. Teraz też to robię, tylko z tą natrętną myślą z tyłu, że po świecie hula wstrętny wirus i wielu ludzi umiera.

Każdego dnia myślę, co zrobię, gdy skończy się już ten okropny czas lęku. I pewnie napiszę Wam o tym w kolejnym poście.
Co robicie, jak sobie radzicie?
Sara

piątek, 13 marca 2020

Koronawirus z różnych perspektyw



Tak jakoś głupio pisać o podróżach w tym okropnym czasie. Nawet tych odbytych. Bo przecież w najbliższym czasie raczej nigdzie nie polecimy, prawda? Robię więc przerwę od relacji z Cypru.

Zebrałam  w tym poście moją garść przemyśleń. Smutnych, niepewnych, przesyconych koronawirusem. 

Koronawirus z perspektywy studentki 

Zajęcia odwołane. Niby na dwa tygodnie, ale możliwe, że na dłużej. Nikt nie wie na ile. Na moim wydziale nie odbędą się zajęcia przez Internet, e-learningu też nie będzie – przynajmniej przez najbliższy czas. A co potem? Tego nie wiadomo. W kolejnych tygodniach miałam pisać egzamin z prawa autorskiego i uczestniczyć w zblokowanych zajęciach, które mają miejsce tylko trzy razy w semestrze. To wszystko musi zostać przesunięte. Tylko na kiedy? Może przyjdzie nam powtarzać cały semestr? U mnie na roku właściwie mało kto się ucieszył z odwołanych zajęć. Raczej nikt nie pomyślał: "Łiii, wolne!" Tylko: "To teraz będziemy chodzić na uczelnię w wakacje?" Rozumiemy jednak, że takie zarządzanie ma pomóc w rozprzestrzenianiu się wirusa i była to decyzja niezbędna.

Koronawirus z perspektywy podróżniczki

Jeszcze przed wylotem na Cypr kupiłyśmy z mamą maseczki. Ostatecznie jednak ich nie użyłyśmy, tym bardziej że osobom zdrowym nie zaleca się noszenia ich na co dzień. Gdy leciałyśmy na Cypr, sytuacja w Europie była jeszcze w miarę spokojna. Dopiero po naszym powrocie wirus zaczął się mocno rozprzestrzeniać. Na szczęście w tej chwili nie mam kupionych żadnych innych biletów, nie muszę się więc zastanawiać, co ze zwrotami itp. Ale nie planuję też kolejnych podróży, zarówno na bliski czas, jak i na odleglejszy termin. Niektórzy twierdzą, że teraz powinno się latać do miejsc, w których wirusa nie ma. Serio? I zarazić tych, którzy są zdrowi? To by była skrajna nieodpowiedzialność i chamstwo z naszej strony. Moim zdaniem teraz nie powinno się lecieć nigdzie. Ograniczmy przemieszczanie się. Nie popieram też pomysłu, by kupować bilety np. na maj. Nie umiemy przewidzieć, jak sytuacja się rozwinie. Może linie lotnicze odwołają nasz lot, może czeka nas kwarantanna na miejscu albo zamknięte zabytki… Według mnie nie ma co ryzykować. Tym bardziej że w tanich liniach zmiana terminu wylotu zwykle kosztuje. Tak samo nie jestem skłonna, by teraz rezerwować wycieczki, bo są tańsze, a później rzekomo zdrożeją. Po co to robić, nie mając pewności, że będzie można gdzieś lecieć? Nawet największy polski portal podróżniczy Fly4Free wydał oświadczenie o niepublikowaniu ofert z terminem szybszym niż 1 czerwca. Choć zamieszczanie informacji o wyjazdach to przecież ich sposób na zarobek. Nie powinnam wypowiadać się pozytywnie o Fly4Free, bo przecież oni poinformowali mnie, że nie potrafię pisać :D Ale chyba jednak umiem to robić, skoro obecnie pracuję w największym toruńskim dzienniku.

Koronawirus z perspektywy dziennikarki

A jeśli o pisaniu mowa, myślę, że warto wspomnieć o tym, jak ta cała sytuacja wpłynęła na moją pracę dziennikarską. Wiadomo, że media dużo piszą o koronawirusie. Niektórych to denerwuje, inni posądzają nas o sianie paniki. Ale rolą mediów jest informowanie i pokazywanie różnych aspektów sytuacji. Będziemy pisać o koronawirusie, bo ludzie potrzebują wiedzy. Na szczęście mamy możliwość pracy zdalnej z domu.
Z kolei jeśli chodzi o moją pracę w Jordankach, to wszystkie wydarzenia do końca marca zostały odwołane. Nie mam więc, o czym pisać, i co za tym idzie – nie zarobię. Ale w sumie to cieszę się, że taka decyzja zapadła. Duże zgromadzenia to jednak zawsze większe niebezpieczeństwo.

Koronawirus z perspektywy zwykłego człowieka

Pewnie, że się boję. Staram się nie panikować, ale przyznaję, że się boję. A chyba najbardziej przeszkadza mi niepewność. Ta sytuacja jest bezprecedensowa, nieznana, a człowiek boi się tego, co nieznane. Nie wiadomo, ile to wszystko potrwa i jak się potoczy. Nie można nic zaplanować – pozostaje siedzenie w domu. Miałam iść na koncert – odwołany. Miałam zobaczyć "Aidę" – spektakl odwołany. Miałam jechać na Openera i spełnić swoje marzenie – nie wiadomo, czy festiwal się odbędzie.

Boję się o moich najbliższych, szczególnie o mamę, która ma teraz styczność z tysiącami ludzi, którzy rzucili się na papier toaletowy i makaron.
W dziwnych czasach nam przyszło żyć. Ale błagam, nie bawcie się w koronachill. Myjcie ręce (możecie przy tym śpiewać "Białą armię", ale inne piosenki również są dozwolone). Jeśli nie musicie, nie wychodźcie z domu. I dbajcie o swoją odporność, bierzcie witaminy, wysypiajcie się.

Trzymam kciuki za to, by nie zwyciężyła ludzka głupota.
Sara
PS W tym całym gąszczu negatywnych informacji jedna wywołała we mnie ciepło. 


poniedziałek, 9 marca 2020

Nikozja: jedyna podzielona stolica na świecie. Co warto zobaczyć w tureckiej części miasta?


Nikozja to problematyczna stolica. I to z kilku względów. Nie tylko dlatego, że jest to jedyna podzielona stolica na świecie. Czy w ogóle warto ją odwiedzić? I co można zobaczyć w tureckiej części miasta?

Od 1974 roku Nikozja podzielona jest na dwie części – południową (europejską, grecką) oraz północną (turecką). W mieście znajduje się tylko jedno przejście graniczne dla pieszych. Trzeba tam okazać paszport i niekiedy odstać swoje w kolejce. Obie części Nikozji różnią się między sobą – ta północna jest o wiele bardziej zaniedbana, wydaje się też bardziej brudna i zniszczona. I dzisiaj chciałabym pokazać Wam kilka kadrów właśnie z tureckiej części Nikozji, która uważana jest za stolicę Cypru Północnego – kraju uznawanego wyłącznie przez Turcję.

Przejście graniczne znajduje się przy ul. Ledra. W tym punkcie nie wolno robić zdjęć. Paszport trzeba pokazać w dwóch miejscach – po stronie greckiej i tureckiej. Nam nie wbito do dokumentów żadnych pieczątek, na jednodniowe zwiedzanie nie potrzeba także wizy. 
Co nas wita po stronie północnej? Mnóstwo straganów z podróbkami! Robiąc zakupy w Nikozji, możecie zaopatrzyć się w torebki Prady, T-shirty Gucciego i dresy Adidasa (ale czy przypadkiem nie z gratisowym paskiem? ;)) Straganiarze witali nas i zachęcali do obejrzenia ich towaru, my jednak nie skorzystałyśmy z zaproszenia. 
Pierwszym zabytkiem, który miałyśmy na swojej liście, był Buyuk Han. Dawniej pełnił on rolę karawanseraja, czyli zajazdu dla podróżnych. Obecnie znajdują się tam liczne stragany i kawiarenki. Buyuk Han prezentuje się bardzo ciekawie i dość egzotycznie – powtórzę, że jak do tej pory Cypr był najbardziej wysuniętym na wschód i najbardziej orientalnym krajem, jaki zobaczyłyśmy z mamą. 
Zaledwie kilka kroków od Buyuk Han znajduje się ogromny Meczet Selima. Niegdyś był on gotycką katedrą św. Zofii. Dawniej koronowani byli tam królowie Cypru. W XVI wieku Turcy przekształcili świątynię w meczet. Budowla jest naprawdę ogromna, kilka minut zajęło nam obejście jej i znalezienie wejścia. Meczet zwiedza się bezpłatnie. Przed wejściem znajdziecie spódnice i chusty, które można wykorzystać w przypadku zbyt skąpego ubioru. 
Po obejrzeniu meczetu przyszła pora na nieco dłuższy spacer w kierunku Bramy Kyreńskiej. Ta przechadzka przerodziła się w odkrywanie zapomnianych fragmentów Nikozji, do których nie docierają turyści. Szłyśmy zapuszczonymi uliczkami i nie spotykałyśmy żywej duszy. A jak już kogoś zauważyłyśmy, najczęściej był to mężczyzna. Panowie grali w karty, pili, palili i siedzieli na gankach. A kobiety gdzie? W domu z dziećmi i przy garach…?
W końcu dotarłyśmy do Bramy Kyreńskiej. Ta pozostałość dawnych murów nie wywarła na nas zbyt wielkiego wrażenia. Skierowałyśmy się więc w stronę przejścia granicznego. Po drodze zrobiłyśmy sobie przerwę na coś słodkiego. A raczej coś okropnie, masakrycznie przesłodkiego. Tureckie słodycze to tłuste zlepki miodu i orzechów. Zjesz kawałek baklavy albo innego ciasteczka i już masz dość. Spróbowałyśmy też tureckiej herbaty i okazała się przepyszna. 
Wydaje mi się, że Nikozja Północna nie jest do zwiedzania. Ona jest do poznania. Bo to, co w niej najciekawsze, kryje się w najmniejszych zakamarkach. Ciekawe murale, kotki wylegujące się w słońcu, kolorowe drzwi i okiennice… Te klimatyczne elementy nie zmieniają jednak faktu, że turecka część Nikozji jest zaniedbana. I nie chciałabym tam mieszkać. 
A Wy? Dajcie znać, jakie skojarzenia przywodzi Wam na myśl północna część Nikozji. 
Sara