Mama śmieje się, że czasami
jestem zbyt oszczędna. Ale nie wiem, czy to nie oksymoron. Czy można być zbyt
oszczędnym? W sumie można zachowywać się jak skąpiec, ale można też robić
zakupy z głową. Albo po prostu kupować mniej.
Oszczędzanie jest w cenie. Warto
się tego nauczyć i stosować różne tricki. Do niektórych trudno się przekonać –
znam ludzi, którzy zamiast wrzucić pieniądze na lokatę, nadal wolą trzymać je w
skarpecie.
Fakt, że nie wszystkie sposoby na
oszczędzanie u każdego się sprawdzą. Opiszę więc kilka tych, które ja stosuję –
może któraś metoda Wam podpasuje - ale wspomnę również o tym, jak oszczędzają
znane mi osoby.
1. Korzystam z konta
oszczędnościowego. Procent jest marny, ale zawsze lepiej trzymać pieniążki tam
niż na zwykłym koncie, na którym nie rośnie zupełnie nic. Poza tym pamiętam, by
nie przelewać kasy z konta oszczędnościowego na zwykłe więcej niż raz w
miesiącu, bo wówczas trzeba uiścić dodatkowe opłaty.
2. Część pieniędzy trzymam na
lokacie. Z lokatami jest o tyle słabo, że te najlepsze trzeba założyć na rok
albo dwa, do tego jeszcze zostać klientem banku i spełnić mnóstwo innych
warunków - to niektórych odstrasza. Takich lokat nie tykam i ja, bo nie wiem, co będzie za rok – może będę
potrzebować tych pieniędzy? Ale lokaty 3-miesięczne są według mnie jak
najbardziej ok. Niewielkie kwoty, oprocentowanie bez szału, ale zawsze wyższe niż
w skarpecie.
3. Gdy mam nadmiar w portfelu,
wkładam kasę do skarbonki. A gdy mam nadmiar w skarbonce, wpłacam na konto.
4. Nie brzydzę się gazetek
promocyjnych i kuponów. Gdy faktycznie muszę coś kupić, to przeglądam różne
strony typu coupondojo.com, sprawdzam, czy nie znajdę czegoś taniej, czy nie ma
dostępnych jakichś kodów rabatowych. Czasami aż trudno uwierzyć, ile tego ukrywa się w różnych zakamarkach Internetu. Swoją drogą warto wspomnieć o tym, że zakupy online są zwykle
tańsze. Pomyślicie, że odkryłam Amerykę, ale prawda jest taka, że dużo osób
nadal boi się tej formy nabywania nowych produktów. Tymczasem w Internecie mniej
zapłacimy m.in. za sprzęt elektroniczny, meble czy książki. Warto wpisać w
wyszukiwarkę np. "Kody promocyjne Księgarnia PWN", by przekonać się, czy akurat
nie ma jakichś rabatów na poszukiwaną przez nas pozycję. Ja, zanim cokolwiek
kupię, zawsze robię spore rozeznanie, przeszukuję kilka sklepów i stron, byleby
nie przepłacić. Pamiętajcie jednak o tym, by bacznie przyglądać się kosztom
przesyłki, bo choć coś kosztuje niewiele, to może okazać się, że jedyny
dostępny wariant dostawy to kurier za 16 zł. Jeśli o mnie chodzi, to w
Internecie nie kupuję ubrań, bo jestem bardzo niewymiarowa i wybredna. Muszę koniecznie coś przymierzyć i dotknąć materiał, zanim ciuch wyląduje w
mojej szafie. Ale wiem, że wiele osób nie ma z tym problemu – zazdroszczę!
5. Wspomniałam o kodach rabatowych,
ale ważne są też aplikacje. Niektórych wkurzają, ja wychodzę z założenia, że
lepiej je mieć, niż nie mieć. Skoro mogę zapłacić mniej, czemu mam nie ściągnąć
sobie aplikacji na telefon albo nie założyć karty w danym sklepie? Jedynym
minusem są powiadomienia i newslettery, które bywają irytujące, ale i do nich
można się przyzwyczaić. Niektóre promocje obowiązują tylko z kartami. Tylko pamiętajcie,
że rabat wcale nie równa się temu, że musimy coś kupić. Jeśli na co dzień nie
jemy chipsów, to choćby były dostępne za grosze, kupowanie ich, bo "jest okazja", graniczyłoby z
głupotą.
6. Wracając jeszcze na moment do
banków – ja akurat nie korzystam z tego rozwiązania, ale wiem, że u niektórych
się sprawdza: można ustawić sobie taką opcję, aby końcówka wydanej kwoty lądowała na koncie oszczędnościowym. Co to
oznacza? Jeśli płacimy 26,74 zł to 3,26 zł nam się odkłada. Niby niewiele, za
bardzo tego nie odczujemy, płacąc za zakupy, ale po jakimś czasie może uzbierać
się spora suma. Na przykład na podróże.
7. Wspomnę jeszcze o rozwiązaniu,
które może nie do końca przyczynia się do oszczędzania, ale może wpłynąć na to,
że wydajemy mniej. Chodzi o zapisywanie wydatków. Pozwala nam to spojrzeć na
to, ile w rzeczywistości pieniędzy trwonimy. Poza tym może akurat ktoś z
czystego lenistwa nie kupi tego batonika albo tej siódmej bluzki, bo nie będzie
mu się chciało zapisywać wydatku w notesie.
8. I na koniec najważniejsza
wskazówka: najlepszym sposobem na oszczędzanie jest po prostu kupowanie
mniejszej liczby rzeczy. Niby banał, ale może wpłynąć nie tylko na nasz
portfel, lecz także na umysł i psychikę. Nie będziemy mieli wyrzutów sumienia,
że znów nie nosimy sukienki, którą sobie kupiłyśmy, że nie mamy gdzie upchnąć tego
kolejnego kuchennego gadżetu… U mnie się sprawdza.
A jak nie kupimy jakiejś rzeczy,
to później będziemy mogli wydać pieniądze na to, co najcenniejsze – nowe doświadczenia.
Dajcie znać, jak Wy oszczędzacie!
Sara