Słowo "nigdzie" byłoby
nadużyciem, wyrażenie "za granicę" – raczej złudną nadzieją. Czy w to lato
wybiorę się w jakąś podróż? O tym zdecyduje nie kto inny, a koronawirus.
Pamiętacie mój post z lutego, w
którym pisałam, dokąd chcę się wybrać w tym roku? Cypr zdążył wypalić, co z
pozostałymi planami – nie wiadomo. Pewne jest, że nie wypali Chełmno, w którym
mieliśmy robić praktyki z psychologii środowiskowej. Natomiast jeśli chodzi o
podróże zagraniczne, linie lotnicze już wysyłają mi maile – Ryanair pisze „Hiszpania
czeka, loty od 130 zł”. Wizz Air kusi promocjami. Ale ja trochę się boję.
Samolotowy ścisk, kilka godzin w maseczce, później, nie daj boże, zwiedzanie w
upale, z zasłoniętymi ustami i nosem, tłumy pod atrakcjami… Nie wiem, czy to
bezpieczne i czy byłoby po prostu przyjemne. W końcu nie o to chodzi w
podróżach, by się męczyć i czuć niekomfortowo.
Część państw już otworzyła się na
turystów, inne przyjmą cudzoziemców dopiero w lipcu, ale są też takie, które na
razie średnio kogokolwiek zapraszają (albo średnio zapraszają Polaków). Jeśli
musiałabym przechodzić dwutygodniową kwarantannę po przylocie, cała podróż mija
się z celem.
Na pewno bezpieczniejsza byłaby
podróż własnym samochodem. Ale to raczej też nie wchodzi w grę. Mój tata nie
chce jeździć autem do innych krajów, z kolei ja, jako kierowca, boję się
dalekich tras.
Pozostają więc podróże po Polsce.
Co z nimi? Myślę, że takie wycieczki wchodzą w grę. Nawet gdy obowiązywał
jeszcze nakaz chodzenia w maseczkach, to wiele osób wybierało się na krótkie
wypady. Ja jestem skazana raczej na krótkie podróże z kilku powodów. Po
pierwsze, kotek. O czteroosobowych wycieczkach dłuższych niż jeden dzień nie ma
mowy. Zawsze ktoś musi zostać w domu z Nicolasem. Chociaż powiem Wam, że już na
początku lipca mój pupil zaliczy swoją pierwszą dłuższą podróż do… Łysomic pod
Toruniem. Mój brat wyprawia osiemnastkę i postanowił wygonić nas z domu. :D Z
racji tego że nie chcę, by ktoś po pijaku ogolił mi kota, zabieram go ze sobą.
Nie wszystkie hotele przyjmują zwierzęta, ale znaleźliśmy taki, który nie ma
nic przeciwko. Zwierzę musi być małe (do 5 kg). Nicoś jakoś się mieści.
Oczywiście oprócz transportera musimy zabrać miseczki czy kuwetę, więc zapowiada
się grubsza wyprawa – choć zaledwie kilkunastokilometrowa.
Wiem, że niektórzy podróżują ze
zwierzętami. Kotki mogą nauczyć się chodzić na smyczy, dostępne są też specjalne
szelki. Ja czuję przed tym drobny opór, bo Nicolas to kocur niewychodzący,
domowy. Czasami wypuszczamy go na taras (albo sam się wypuszcza), ale tylko pod
nadzorem. Każde wyjście to właściwie narażenie się na dodatkowe zarazki.
Kolejna sprawa, z powodu której
nie mogę sobie pozwolić na dłuższe podróże, to praca. Najprawdopodobniej już od
lipca przejdę na pełen etat, a na najbliższy czas urlopu nie przewiduję.
A zatem jeśli gdzieś wybiorę się
w najbliższych miesiącach, będą to na pewno miejsca w Polsce. Myślałam o
województwie lubuskim – nie miałam okazji go zwiedzić. Przy okazji chciałabym
też zahaczyć o Park Mużakowski, który jest przecież na liście UNESCO.
Poza tym zamierzam też odkrywać
pobliskie miejscowości. Mam wspaniałych kompanów na takie wypady, co więcej
dzięki pracy w Nowościach i redagowaniu tekstów turystycznych odkryłam sporo ciekawych
miejsc w naszym powiecie. Pałace, dworki, punkty widokowe… Myślę, że nie będę się
nudzić.
Gdzieś w głowie mam nadzieję, że
we wrześniu albo w październiku uda się wybrać na jakąś krótką podróż
zagraniczną, tylko z mamą (Mamuń, ja stawiam). Ale wszystko zależy od wirusa.
Dajcie znać, jak Wasze plany wakacyjne.
Polska czy zagranica? Jestem bardzo ciekawa!
Sara
Bardzo bym chciała, aby chociaż na jesień istniała opcja aby wybrać się gdzieś zagranicę. Dla osób uwielbiających podróże to ciężki czas ;(
OdpowiedzUsuńMilena Blog