Wojtka Kiełbasę poznałam
dzięki Ed Sheeran Night. To ambitny, młody wokalista, który ma w planach
kolejną płytę. Podczas przemiłej rozmowy opowiedział mi o tym, co łączy go z
Edem Sheeranem. Zdradził również, jakie ma rady dla osób marzących o karierze
muzycznej.
Dlaczego
coverujesz akurat Eda Sheerana, a nie innego artystę? Na przykład Johna Mayera
– wiem, że też go lubisz.
Lubię. Lubię też
Coldplay. Ale Eda coveruję między innymi dlatego, że jest wśród ludzi
zainteresowanie jego twórczością.
Szczególnie po
ostatniej płycie "Divide".
Zgadza się. Co ciekawe, w czerwcu 2017 roku
grałem koncert coverowy Johna Mayera. Ale niedługo potem wpadłem na pomysł Ed Sheeran Night. Eda
coveruję też po prostu dlatego, że bardzo go lubię, lubię jego muzykę, jego
wrażliwość. Podoba mi się to, jak ciężką pracą do wszystkiego dochodził i
bardziej niż z jego stylem – bo styl, do którego chciałbym dążyć, wyobrażam
sobie nieco inaczej – utożsamiam się z jego pracowitością i samozaparciem. Dużo
czytałem o Edzie i to mi właśnie najbardziej w nim zaimponowało. Wydaje mi się,
że Ed jest mi bliski osobowościowo.
Ostatnim
razem, gdy byłeś w Toruniu, śpiewałeś też nieco mniej znane utwory Eda. Czym
się kierujesz, wybierając piosenki, które wykonasz? Czy to są Twoje ulubione
utwory? Czy po prostu dobrze Ci się je śpiewa?
Różne czynniki
oddziaływały na kwestię doboru repertuaru Eda. Pierwsza rzecz – nigdy nie byłem
blisko z muzyką rap. Nie chcę absolutnie jej negować, wiem, że na Eda rap
wywarł duży wpływ. Jednak ja w tych klimatach nigdy się nie poruszałem. Nie
decyduję się więc na wykonywanie piosenek w klimatach rapu, z wyjątkiem "Don’t"
i "Shape Of You", ale te utwory po prostu lubię. Druga sprawa – śpiewam głównie
te utwory, których teksty są mi bliskie.
Wiem, że byłeś na koncercie Eda na Stadionie Narodowym. Czy to był Twój
pierwszy koncert tego muzyka?
Tak, to był mój
pierwszy koncert Eda.
I jak wrażenia?
Ed bardzo dobrze
radzi sobie sam na scenie. Kiedyś się zastanawiałem, dlaczego artysta tego
formatu nie chce występować z muzykami na scenie, tylko woli sam. A Ed zapewne
już się do tego przyzwyczaił i jest mu z tym dobrze. Jeśli chodzi o widowisko i
pełnię brzmienia, wolę koncert Coldplay, na którym też byłem w Polsce. Ale pod
kątem reakcji ludzi, kontaktu z publiką, charyzmy, to bardziej zaimponował mi
Ed. To było coś niesamowitego – ludzie reagowali na niego piskiem.
Wojtek Kiełbasa o
graniu na ulicy
Wiem, że grywałeś na
wrocławskim rynku. Czy nadal można Cię tam spotkać?
Można, jak
najbardziej, chociaż teraz już robi się coraz zimniej, co nie sprzyja graniu na
świeżym powietrzu, a ja robię to jednak hobbystycznie. Większość ludzi mogłaby
pomyśleć, że robię to tylko dla pieniędzy. Oczywiście pieniądze są
najprzyjemniejszym materialnym efektem grania. Ale jednak jak jest już tak
zimno, to nie występuję na rynku. Biorąc pod uwagę to, że w tym roku miałem
więcej koncertów w lokalach, klubach, to rzadziej grywałem na rynku niż
chociażby w zeszłym roku. W ciągu ostatnich kilku miesięcy grałem może 3 razy w
miesiącu.
Czyli kiedyś grałeś
na rynku częściej?
Tak, kiedyś nawet 10
razy w miesiącu. Ale różne czynniki muszą temu sprzyjać – chociażby pogoda,
musi być też miejsce na rynku. Ale muszę przyznać, że to jedna z
najprzyjemniejszych form grania i kontaktu ze słuchaczami.
A spotykałeś się z
jakimiś negatywnymi komentarzami podczas grania na ulicy?
Myślę, że jak ktoś
w swoim życiu nie spotyka się z negatywnymi komentarzami…
…to znaczy, że nic
nie robi.
To znaczy, że coś jest nie tak i przebywa
gdzieś w zamknięciu. Plusem jest to, że tych negatywnych komentarzy było
bardzo, bardzo mało. Jakbym miał postawić na wadze negatywne i pozytywne
komentarze, to tych drugich było o wiele, wiele więcej. Był taki rok, że dość
uciążliwy stał się dla mnie fakt, iż ktoś ciągle dzwonił na straż miejską.
Funkcjonariusze wtedy muszą reagować, bronią się tym, że muszą wykonać
interwencję, że ktoś ich z tego rozlicza. Fakt jest taki, że ja na przykład
musiałem przestać grać, a ktoś dalej mógł to robić. Nie chcę teraz narzekać, że
ja cierpiałem, bo różne osoby grające na rynku miały podobnie, z tego co
kojarzę. Może była to sprawka jakiegoś złośliwego mieszkańca… Gdyby ktoś dawał
mi serenadę pod oknem, może też miałbym dość… Staram się patrzeć z różnych
perspektyw. Chociaż z drugiej strony gdybym mieszkał w takim miejscu, na
starówce, to chyba trochę bym się liczył z tym, że życie miast toczy się wokół
starówki, rynku. Ale podsumowując, i tak negatywnych komentarzy było niewiele.
Zaskoczyłeś mnie
tym, że ktoś dzwonił na straż miejską.
I to nie raz. Gdy w 2017 roku grałem na
ulicy, to w sierpniu napisałem posta na Facebooku, bo po prostu miałem dość
tych interwencji, to było dość podejrzane, że zmieniałem miejsca, a za każdym
razem ktoś interweniował. Dziwne to było. Tak naprawdę nie wiadomo, kto to
dzwoni. Czy ktoś, komu nie podoba się, jak ja śpiewam, czy ktoś, komu nie
podoba się, że ktokolwiek śpiewa. Nie chcę tu snuć teorii spiskowych. W tym
roku nie miałem chyba ani jednej takiej przykrej sytuacji.
Może stałeś się
bardziej rozpoznawalny?
Coś w tym jest. Gdy zbierają się ludzie na
ulicy, by słuchać, jak gram, to są to osoby, które gdzieś w pobliżu mieszkają,
i jak mnie słyszą, to wychodzą. Albo znajomi, albo ludzie, którzy zobaczą mój
status na Facebooku. Ale jednak najczęściej są to przypadkowe osoby. Najwięcej
ludzi, którzy mnie poznali jako muzyka, kojarzą mnie właśnie z ulicy. Chociaż
teraz… mam pewne wątpliwości, bo śpiewam też w lokalach.
Wojtek Kiełbasa: Jestem nastawiony na
działanie
Wojtek,
wydałeś pierwszą EP-kę. Co mógłbyś powiedzieć o rynku muzycznym w Polsce, czy
on jest łaskawy dla debiutantów?
Trudno mi powiedzieć. Różne są możliwości
dotarcia do większej liczby osób. Jedną z nich jest udział w programie typu
talent show. Ale wtedy zaczyna się jakby od innej strony. Ja muszę – i chcę –
budować to wszystko od podstaw. Ale czy rynek jest łaskawy? Trudno mi
odpowiedzieć na to pytanie. Wydałem tylko jedną EP-kę, ale jestem bojowo
nastawiony i wiem, że będę wydawał kolejne. I myślę, że odpowiedzieć na Twoje
pytanie będę mógł za jakiś czas, jak wydam drugą, trzecią płytę. Wtedy będę
wiedział, być może, od czego to zależy. Na tę chwilę jestem nastawiony na
działanie. Nie ma sensu narzekać. Jak chcę spełnić marzenia, to muszę pracować.
Gdy przyjdzie moment, że nie będę czuł progresu, to może wtedy przyjdzie chwila
refleksji nad tym, jaki jest rynek muzyczny w Polsce, dokąd zmierzam… (śmiech).
A na razie staram się działać.
Opowiedz coś
więcej o swojej pierwszej EP-ce "Relacje". Czego się można po niej spodziewać?
Po tej płytce można się spodziewać czterech
utworów. Wszystkie są po polsku. Nagrywałem je tylko przy pomocy gitary
akustycznej, w studiu w Wałbrzychu, plus kilka elementów na syntezatorach, ale
bardzo niewiele. Nie jestem muzykiem, który używa innych instrumentów, więc tu
bardziej chodziło o delikatne wzbogacenie brzmienia. Całe nagrywanie było
oparte na koncepcji loopera, zapętlania partii, tak, żeby na żywo te utwory
brzmiały bardzo podobnie i myślę, że ten efekt udało się uzyskać. Tytuł
„Relacje” wziął się z tego, że każdy z utworów mówi o jakiejś formie relacji.
Wszystkie teksty stworzyłem sam. Co do okładki, jest dość prosta, ale myślę, że
schludna, za co bardzo dziękuję Oli, która się nią zajęła. Utwory z tej EP-ki
są dość proste, stąd takie powiązanie prostoty okładki z prostotą tekstów i
muzyki. Na większe kombinacje przyjdzie czas później.
A jakie są Twoje
muzyczne plany na najbliższą przyszłość: koncerty czy raczej druga EP-ka?
Cały czas chcę grać. Im więcej gram, tym
bardziej żywo się czuję jako muzyk. A skupiam się obecnie na swoich utworach.
Choć śmieję się, że na razie zarobek dają mi cudze utwory…
Ale na każdym Ed
Sheeran Night ludzie słyszą też Twoje autorskie utwory. I kupują płyty.
Zostały mi już ostatnie sztuki z pierwszego
nakładu. Chciałbym dać się ludziom poznać ze swojej twórczości. Oczywiście to
jest świetne grać czyjeś utwory, kształtuje to gust czy smak muzyczny, ale
myślę, że każdy muzyk najlepiej się czuje, grając swoje kompozycje.
To na pewno
większa satysfakcja.
Oczywiście. Zadziwiało mnie, gdy napisałem
jakiś prosty utwór, a ludzie mówili mi, że dla nich on coś znaczy. To była
wielka satysfakcja.
Na koniec Wojtek,
powiedz, proszę, jakie masz rady dla osób, które chcą zacząć śpiewać, grać i
występować?
Jeśli
ktoś chce grać, śpiewać i występować, to powinien grać, śpiewać i występować.
To jest moja jedyna rada. Ja nie wiem, czy jest na to inny sposób. Dobrze jest
trafić na ludzi, którzy dadzą odpowiednie rady dotyczące śpiewania. Ja na
lekcje wokalne chodzę dopiero od pół roku i to była najlepsza decyzja. Z tego
miejsca chciałbym pozdrowić Radka Kota z Laboratorium Śpiewu i Mowy we
Wrocławiu. Już teraz mu dużo zawdzięczam, a mam nadzieję, że będę jeszcze
więcej. Jeżeli trafi się na osoby, które wiedzą, jak pokierować, to jest duży
skarb. Ale na gitarze nauczyłem się grać sam, nie brałem żadnych lekcji i to,
jak gram, wynika tylko z liczby godzin, które spędziłem z gitarą. Jeśli ktoś
mówi o talencie i predyspozycjach w muzyce, to według mnie może być to czynnik
ułatwiający naukę, przyspieszający niektóre procesy, ale nie wydaje mi się, by
talent miał aż taki wpływ w kontekście efektu końcowego. I tak sprowadza się to
do ogromu pracy, zarówno wokalnie jak i instrumentalnie. A jeśli chodzi o rady
dotyczące występowania, to ja analizuję sobie moje występy sprzed kilku lat,
nadal mam duży dystans do tego, jak śpiewam. Nie wiem, czy słowo "ratowała" tu
pasuje , ale na pewno (śmiech) pomagała mi wiara w to, że to, co robię, ma
sens. Technicznie i wokalnie, jeszcze parę lat temu, było naprawdę średnio
(śmiech). Mam tego świadomość. Ale nie poddałem się. Grałem na ulicy,
występowałem, gdzie się dało i nadal to robię. Pewnie za parę lat, gdy spojrzę
na teraźniejsze nagrania, pomyślę, ile było do poprawy. I chyba tak będę miał
do końca życia. Spocząć na laurach to w muzyce, i w całym życiu, najgorsza
rzecz. Jak się samemu stoi, to cały świat idzie do przodu.
Zachęcam Was do śledzenia profilu Wojtka - ten chłopak zamiesza na polskim rynku muzycznym!
Sara