sobota, 6 kwietnia 2019

Na granicy życia i śmierci - Marina Abramović. Do czysta/The Cleaner


Czy jakakolwiek wystawa wzbudziła tyle kontrowersji? Czy jakakolwiek wystawa była obiektem tylu dyskusji?

Gdy kilka miesięcy temu ogłoszono, że w Toruniu, w Centrum Sztuki Współczesnej, zostanie zaprezentowana wystawa Mariny Abramović, pisały i mówiły o tym wszystkie media, począwszy od naszych lokalnych, poprzez Vogue, na TVN-ie skończywszy. Ja tymczasem zastanawiałam się, kim jest Marina Abramović i dlaczego wcześniej o niej nie słyszałam. Później zaczęłam coraz więcej czytać o tym, czym jest performance i czym zasłynęła pochodząca z Jugosławii artystka. Wydawało mi się to niezwykłe i właściwie z każdym dniem coraz bardziej nie mogłam doczekać się, aż obejrzę wystawę w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej.
Zanim jednak zobaczyłam wystawę, miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z Mariną Abramowic w Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki. To, co mówiła artystka, jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że muszę zobaczyć jej wystawę. Marina nie sprawiała wrażenia szalonej kobiety, która ma nie po kolei w głowie. Wręcz przeciwnie – wydawała się bardzo świadoma i twardo stąpająca po ziemi. Najbardziej zapadły mi w pamięć jej słowa dotyczące depresji. Niektórzy sądzą, że to stan produktywny dla twórców. Nie, depresja to choroba, którą trzeba leczyć - mówi Marina. Już wtedy wiedziałam, że to ktoś, kogo chciałabym bliżej poznać. A jak to zrobić, jeśli nie przez obejrzenie jej prac?
Na wystawę The Cleaner wybrałam się z mamą, która wcześniej Marinę znała jedynie z tego, co ja jej opowiedziałam. Ekspozycja zajmuje właściwie trzy piętra Centrum Sztuki Współczesnej.
Na parterze możemy oddzielić ryż od soczewicy i policzyć ziarenka. Nie żartuję. W wygłuszających słuchawkach ćwiczyłyśmy z mamą swoją cierpliwość. Ja poddałam się bardzo szybko. Moja mama z kolei stwierdziła, że ona mogłaby tu siedzieć, liczyć i odprężać się…
Zanim napiszę więcej o samej wystawie, muszę napisać o tym, że Marina Abramović jest najsłynniejszą performerką na świecie. No własnie, ale co to jest ten performance? Marina nie maluje obrazów, nie rzeźbi, ale prezentuje sztukę za pomocą swojego ciała i działań. Performance nie ma dobrego tłumaczenia na język polski. Pokaz? Spektakl? To coś więcej.
Fantastyczne w wystawie The Cleaner jest to, że nie chodzimy po centrum i nie podziwiamy obrazów czy rzeźb, lecz zdjęcia, nagrania czy rekwizyty z występów Mariny. Ta wystawa po prostu żyje. Tym bardziej że w niektóre dni część z performance'ów jest odtwarzana na żywo przez innych artystów. My wybrałyśmy się do CSW w dniu, w którym przedstawiano "Freeing the Memory" oraz "Cleaning the Mirror". Ten pierwszy polega na tym, że artysta wypowiada słowa w ojczystym języku, jakie przyszły mu na myśl. Myślałyśmy, że będzie to polegało na szybkim wyrzucaniu z siebie słów. Tymczasem między wypowiadanymi wyrazami były króciutkie przerwy. Wydawało nam się, że słowa są ze sobą w jakiś sposób powiązane. Drugi performance z kolei polegał na "czyszczeniu", a raczej brudzeniu szkieletu. Artysta szorował kości okropnie brudną wodą. Robił to z niezwykłą dokładnością.
I o i ile te z pomysłów Mariny nie budzą zbytniego przerażenia czy nie powodują ogromnych emocji, o tyle inne z pokazów Abramović balansują na granicy życia i śmierci. Przytoczę kilka przykładów:

- na nagraniu mogliśmy podziwiać performance, który przedstawiał Marinę i jej byłego partnera Ulaya. Ulay trzymał łuk z jednej strony, Marina z drugiej. Strzała była wymierzona prosto w serce kobiety. Gdyby Ulay puścił łuk, zabiłby swoją ukochaną.

- na wystawie zaprezentowano też zdjęcia z performance'u, podczas którego Marina przyjęła leki stosowane przez pacjentów mających zaburzenia psychiczne

- mogłyśmy obejrzeć też zdjęcia i nagrania,  na których Marina kładzie się na ziemi, a otaczają ją świece ułożone w kształt gwiazdy. Podczas tego pokazu artystka straciła przytomność, bo ogień pochłonął cały tlen.
To zaledwie kilka przykładów. Na wystawie można obejrzeć też nagrania z performance'ów, w których ważną rolę odgrywał głos, krzyk czy śpiew.
Niektóre z pokazów mrożą krew w żyłach. Inne szokują. Część z nich przeraża. Większość wywołuje skrajne emocje. Zastanawiałam się, co musiały czuć osoby, które obserwowały działania Mariny na żywo. Mogły bowiem być świadkiem czyjejś śmierci.
I mimo że na usta nasuwa się pytanie: po co?, to nikt nie zada go na głos. Bo sztuka nie jest po coś.
Wystawę można oglądać do 11 sierpnia.
Sara

5 komentarzy:

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.