Czerwiec był pierwszym oficjalnym miesiącem moich długich, pomaturalnych
wakacji. Czy jednak wyglądał tak, jak zazwyczaj prezentuje się czas odpoczynku?
Oj, raczej nie. :) Ale czy to
znaczy, że był miesiącem nieprzyjemnym i jak najszybciej chcę o nim zapomnieć?
Niezupełnie…
Przede wszystkim w czerwcu PRACOWAŁAM. Chodziłam do pracy jak przeciętna
dorosła osoba, siedziałam w niej 6,5h albo 8h. Wyczekiwałam przerw. Były
momenty lepsze i gorsze. Były łzy w oczach i ubaw po pachy. No ale przede
wszystkim będą pieniądze! W końcu po to poszłam do pracy, prawda? Miłym
akcentem czerwcowych etatów były… nagrody. Dwa razy udało mi się wygrać
kosmetyki, poza tym uplasowałam się w pierwszej piętnastce najlepszych
konsultantów. Nie wiedziałam, że potrafię być tak przekonująca. Zdawałam sobie
jednak sprawę z jednego. Jak coś robię, robię to na 100%.
Pracę znalazłam nie tylko dlatego, że chciałam zarobić. Nie uśmiechało mi
się całe dnie siedzieć w domu i zastanawiać się, co by tu jeszcze można
posprzątać. Praca sprawiała, że dni mijały szybko, a ja nie myślałam ciągle o
nadchodzących wynikach matur. Dzień Sądu Ostatecznego już 5 lipca. :O
W czerwcu przebrnęłam przez teorię na kursie prawa jazdy. Ale to nie
wszystko! Po raz pierwszy wyjechałam na ulicę. I wiecie co? To nie jest takie
straszne. Momentami jest nawet przyjemnie! Jazdy mnie troszkę stresują, troszkę
cieszą, ale głównie ekscytują. Jasne, że są chwile, gdy samochód mi gaśnie, a
ja zapominam przerzucić biegi, ale praktyka czyni mistrza, prawda? Instruktor
powiedział, że mam predyspozycje do jazdy samochodem, co było dla mnie dużym
zaskoczeniem. Nic, tylko się cieszyć i… nie poddawać.
Trudno było mi znaleźć czas w czerwcu na zrobienie czegoś więcej. Pracowałam
również w soboty, więc niedziele zazwyczaj były dniem błogiego lenistwa i
czytania książek. Gdy zbliżała się niedziela, śmiałam się, że już niedługo
święto – mam wolny dzień! Już trochę tęskniłam za jakąś podróżą. Co prawda nie
udało nam się nigdzie wyjechać, ale za to wreszcie porobiłam trochę zdjęć w
miejscu owianym złą sławą.
Bydgoskie Przedmieście to dzielnica kojarząca się
torunianom (i nie tylko im) z patologią, rozbojami, kradzieżami, z menelami i
ruderami. Jednak to po części stereotyp. W ostatnich latach Bydgoskie Przedmieście
bardzo się rozwinęło, wiele miejsc zostało odnowionych. Nieliczni są świadomi
tego, iż dzielnica ta kryje w sobie niejeden zabytek, w tym między innymi dawny
Konsulat III Rzeszy. Moi rodzice długo nie dawali się namówić na spacer po
Bydgoskim. Gdy w końcu wyciągnęłam ich z domu, nadal nie byli przekonani.
Wydaje mi się, że budowle z pruskiego muru i klimatyczne kamieniczki nie
powaliły moich rodziców na kolana. A co Wy sądzicie?
W czerwcu wróciłam do jednej ze swoich faz i wzięłam udział w kilku
konkursach. Do mojego domu dotarły nie tylko kosmetyki, ale i stoliczek
śniadaniowy, książka oraz zgrzewka napojów Hortex. :D
Najbliższe dni będą czasem spędzonym bez Internetu. Przymusowy odwyk
poświęcę na pewno na policzenie pocztówek, więc za jakiś czas na blogu
pojawi się konkurs.
Jaki był dla Was czerwiec? Przyjazny, uciążliwy, warty zapamiętania?
Życzę Wam, by lipiec był słoneczny i pogodny!
Sara
OO ja też w czerwcu dużo chodziłam na kurs jazdy :) Praktykę zdałam w Wordzie teraz została mi tylko praktyka z jazdy :)
OdpowiedzUsuńhttp://nazywamsiemilena.blogspot.com/
Oj, miałaś naprawdę pracowity czerwiec! :D Ja w tym miesiącu głównie... leniłam się. I wyczekiwałam końca roku szkolnego. I... w sumie nie robiłam nic więcej. Serio! O: Czasami żałuję tych wszystkich spędzonych dni, które mogłabym wykorzystać zupełnie inaczej. No ale czasu nie cofnę, czyż nie? Oby lipiec był jeszcze lepszy! :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne te kamieniczki, mnie się bardzo podobają :) Życzę powodzenia na kursie prawa jazdy :) Ja twardo obstawiam przy tym iż wolę swoje dwa kółka i nie będę robić prawka :p
OdpowiedzUsuńGratuluję również wygrania konkursów. Mnie się też udało wygrać jedną nagrodę w konkursie i właśnie na nią niecierpliwie czekam bo na pewno mi się przyda :D
Mój czerwiec to przede wszystkim ostatni miesiąc w byłej pracy. Ale o tym napiszę w moim podsumowaniu ;)
Pozdrawiam serdecznie
Gratuluję takich wyników w pracy-oby dalej Ci tam tak dobrze szło! ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o prawo jazdy to nie ma się czym denerwować. Zobaczysz. Za rok będziesz to wspominać jako świetny czas- może nawet jeden z najlepszych, tak jak ja!
A jeśli mogę zapytać to w Toruniu (bo jazdy masz w Toruniu?) też jeździcie na Micrach tak jak w Bydzi? Czy jakieś inne macie?
O tym miejscu czytałam ostatnio na jakimś blogu albo stronce podróżniczej, chociaż tyle ile czytałam dobrego tyle i złego. Chyba sama nie odważyłabym się tam zapuścić.
Wszystko wygląda naprawdę sympatycznie.
Naprawdę lepiej iść tam w.. "obronnym" towarzystwie?
Dziękuję, choć już zrezygnowałam z pracy - w swoim czasie napiszę, dlaczego.
UsuńW Toruniu jeździmy na Toyotach Yarisach. :)
A co do Bydgoskiego to myślę, że wieczorem tam faktycznie może być jeszcze niebezpiecznie i warto mieć kogoś ze sobą, by nie spacerować samemu. Za to w dzień, gdy jasno, raczej nie ma powodów do obaw. :)
Pozdrawiam ciepło
Cieszę się, że podobała mi się praca. U mnie ostatnio Ancik ma tyle pracy, że pracuję po kilkanaście godzin dziennie :D Tylko brak wypłat :P Jazdy Ci szybko zlecą, trzymam kciuki, aby udało Ci się zdać za pierwszym razem wszystko i żebyś sobie na spokojnie jeździła po Toruniu :) Chociaż ja wolę moje drogi na wiosce. W swojej trzyletniej "karierze kierowcy" byłam w Toruniu sama samochodem pierwszy raz dopiero w tym roku oO :) Gratuluję wygranych w konkursach :) Mój czerwiec był świetny. Zamknęłam pewien rozdział w życiu (mam nadzieję, że do końca roku '16 będę mogła się tym pochwalić), zdobyłam wreszcie maszynkę, więc wszystko poszło jak trzeba :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Sama pamiętam swoje pierwsze jazdy i ten stres :) Aż nie do wiary, że minęły od tego czasu już 2 lata. Instruktor ma z pewnością rację - trochę ćwiczeń i będzie ci szło świetnie :) Zapraszam cię do Liebster Blog Award! Wszystkie informacje znajdziesz tutaj http://penpalspoland.blogspot.com/2016/07/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi czasy kursu na eLce. Pamiętam, jak bałam się - Boże, lusterka, biegi, pedały, kierownica i to wszystko trzeba kontrolować w tym samym czasie. Potem przyszedł czas pierwszej jazdy, instruktor zabrał mnie na parking, zrobiłam dwa czy trzy kółeczka... no i JA CHCĘ NA MIASTO! Tak mi się spodobało, że potem ubolewałam, że jazda tylko raz na tydzień. Niestety, ale tak to jest, jak się wybiera najbardziej obleganego instruktora (ale i podobno najlepszego, same pozytywy wyczytałam w sieci i to mnie popchnęło do tego wyboru, nie żałuję, jestem mega zadowolona!). Takie pochwały działają motywująco, tylko niestety potem się okazuje, że my jesteśmy za dobre na tej drodze haha. Jeździć może i dobrze jeżdżę, instruktor był mega zadowolony, ale niestety nerwów utrzymać nie mogę, najchętniej bym wysiadła i nakopała innym haha. Teraz jest jeszcze gorzej - w okresie wakacji obwodnica, na której często wyzywam na innych, jest zapchana przez turystów z różnych miejsc Polski, którzy delikatnie mówiąc chyba jeździć nie umieją i chyba pierwszy raz wyjechali na ekspresówkę... Nie ma dnia bez korka (bo jakiś wypadek), albo ktoś Ci zajedzie drogę itp.
OdpowiedzUsuńTotalnie oczarowałaś mnie Bydgoskim Przedmieściem. Może Twoich rodziców nie powaliły na kolana, ale ja patrząc po zdjęciach jestem pozytywnie nastawiona na ewentualne zwiedzanie tego miejsca, bo tak, chciałabym je zobaczyć osobiście! Bezapelacyjnie ma coś w sobie. Gratuluję Ci wygranych w konkursach, nic tak nie cieszy jak przychodzące później paczuszki do domu :D. No i dziękuję za lajka na FB, zebrałam wystarczająco dużo i udało mi się wygrac naprawdę fajne gadżety :)!