Wiedzieliśmy, że nie chcemy – tak jak większość turystów – pomijać Bergamo. To miasto po prostu zasługuje na coś więcej niż miano „miasta obok Mediolanu, do którego latają tanie linie”. Do Bergamo udaliśmy się na kilka godzin – tyle w zupełności wystarczyło, by zachwycić się tamtejszymi widokami. Jeśli więc wybieracie się do Mediolanu i lądujecie – jak miliony turystów – na lotnisku w Bergamo, oddalonym godzinę drogi od stolicy mody, zarezerwujcie choć parę godzin na spacer po malowniczym miasteczku. Nie pożałujecie.
Monza, czyli chodźmy się ścigać!
Naszą
podróż do Bergamo rozpoczęliśmy od
Monzy. To
miejscowość położona kilkanaście kilometrów na północ od
Mediolanu. Pojechaliśmy tam tylko w jednym celu: zobaczyć słynny
tor wyścigowy. Ja
kojarzyłam go z gry Gran Turismo na PlayStation, Marcin – z
telewizji, bo jest wielkim fanem Formuły 1. Co
ciekawe, tor powstał… w parku miejskim. Choć ze strony
internetowej wynikało, że obiekt
jest otwarty dla zwiedzających,
nam udało się go obejrzeć
właściwie trochę na nielegalu. Tor jest ogromny, ma kilka
kilometrów długości, w związku z czym zobaczyliśmy
jedynie jego kawałki. Z zewnątrz jednak nie robił takiego wrażenia
jak z trybun... Gdy
zauważyliśmy, że jedna
z bramek jest
uchylona, skorzystaliśmy
z okazji.
Chyba włoska żandarmeria nie będzie nas ścigać, jak sądzicie?
Spacer pod górkę w Bergamo
Po
spacerku z nutką adrenaliny pojechaliśmy do Bergamo. Zostawiliśmy
auto przy Via XXIV Maggio, jeszcze w tej tańszej strefie parkowania
i pieszo udaliśmy się do Citta Alta, czyli starego miasta, głównej,
zabytkowej części Bergamo. Szło się pod górę i nie było łatwo.
Część ludzi decyduje się przebyć tę drogą kolejką
(funicolare). Wydaje mi się, że sporo tracą – w szczególności
jeśli chodzi o widoki. A te są najpiękniejsze tuż przed bramą
San Giacomo, prowadzącą do Citta Alta. Rozpościera się stamtąd
widok na całe miasto i… samoloty! To chyba jedno z moich
ulubionych miejsc w Bergamo.
Gdy już narobiliśmy mnóstwo zdjęć i zjedliśmy kanapki z pasztetem z widokiem na włoskie miasteczko, przeszliśmy przez bramę i po prostu… udaliśmy się przed siebie. Po drodze zahaczyliśmy o informację turystyczną, gdzie okazało się, że mają mapki w języku polskim. I faktycznie na ulicach co chwila spotykaliśmy turystów z naszego kraju.
Co zobaczyć w Bergamo?
W
Bergamo zobaczyliśmy to, co odhaczyć wypada, czyli Bazylikę Santa
Maria Maggiore, Wieżę Miejską (na którą można wejść,
oczywiście za opłatą, by podziwiać miasto z góry, my jednak w
planach mieliśmy inny punkt widokowy), Palazzo della Ragione i inne
zabytki, wszystkie położone blisko siebie. To jednak nie one
zapadły nam najbardziej w pamięć. Zabytków mieliśmy aż zanadto
w Mediolanie, a później jeszcze więcej we Florencji. W Bergamo
urzekło nas coś innego: klimat.
Gdy już przeszliśmy przez stare miasto wzdłuż i wszerz, skierowaliśmy się w stronę kolejki funicolare, która zawiozła nas na wzgórze San Vigilio. Za bilet 75-minutowy w dwie strony zapłaciliśmy niecałe 2 euro. Podróż kolejką trwała jakieś trzy minuty i sama w sobie była pewną atrakcją. Moim zdaniem jednak o wiele fajniej jest wjechać właśnie na wzgórze San Vigilio, skąd roztacza się niesamowity widok na Bergamo, niż wjechać z Citta Bassa do Citta Alta – tę drogą spokojnie można przebyć pieszo i zaoszczędzić.
San Vigilio - "must see" w Bergamo
Na
San Vigilio zabytków zbyt wiele nie ma. Znajduje się tam zamek i
kilka restauracji. 75 minut spokojnie wystarczyło, by odbyć podróż
w obie strony i przespacerować się po wzgórzu.
Gdy
znaleźliśmy się z powrotem na starym mieście, stwierdziliśmy, że
czas w końcu zjeść coś włoskiego. To właśnie w Bergamo jadłam
najlepszą carbonarę i margaritę. Na tym jednak nie skończyły się
nasze jedzeniowe uciechy. W Bergamo kupiliśmy jeszcze lokalny
smakołyk - polenta
e osei,
czyli
supersłodkie
ciastko biszkoptowe
z dodatkiem orzechów i rumu. Słodyczy dodaje marcepan i cukier…
Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Przyznam jednak, że
za granicą jadłam o wiele lepsze lokalne przysmaki (pasteis de nata
w Lizbonie <3). W ciachu w Bergamo moim zdaniem za bardzo było
czuć rum, a ja do miłośniczek alkoholu nie należę. Ale zjadłam
je i nawet poczęstowałam Marcina. Swoją drogą tuż po zakupie
polenty, patrzyłam na ciastko
z taką czułością i dumą, że Marcin aż musiał zrobić mi
zdjęcie.
Jeśli
zastanawiacie się, czy odwiedzić Bergamo – zdecydowanie tak! To
miasto idealne na spacer.
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.