Oficjalnie skończyłam szkołę. Jeszcze "tylko" matura. Odebrałam już swoje
świadectwo i odetchnęłam z ulgą, że nie muszę więcej oglądać niektórych
nauczycieli.
Szłam do liceum, nie znając w tej szkole praktycznie nikogo. Pierwsza
dziewczyna, z którą się przywitałam, została moją przyjaciółką i, co więcej,
mieszka 1,5km ode mnie. A nigdy wcześniej się nie spotkałyśmy.
Co na pewno będę miło wspominać? Podróże! To dzięki szkolnym wycieczkom
udało mi się zobaczyć po raz kolejny Berlin (i przy okazji zaznajomić się
dobrze z huraganem Ksawerym), po raz pierwszy Wilno (batoniki twarogowe w
czekoladzie <3), a także spełnić moje wielkie marzenie – polecieć samolotem
i to do Londynu.
Wybrałam takie a nie inne liceum ze względu na wymiany. Niestety, nie udało
mi się wziąć udziału w wymianie z francuską szkołą w Angers, ale za to
poleciałam do Stanów! Wcześniej co prawda musiałam przyjąć sprawiającą problemy
Amerykankę, ale dzielnie to przetrwałam (no dobra, płakałam tylko kilka razy).
Znalazłam w mojej klasie kompankę, która nie czuła się zażenowana, przebierając
się na takie szkolne święta jak Halloween, Frankofonia czy Dzień Języka
Niemieckiego. W liceum zostałam więc piratem, wampirem, Myszką Miki i Legalną
Blondynką. Nasze kreatywne przebrania pewnego dnia nagrodzono (!) - jedną koroną na spółę (niektórzy myśleli, że ten kawałek świecącego, królewskiego plastiku nas podzieli - tymczasem my już przez rok przekazujemy sobie tę koronę i żadna z nas sobie jej jeszcze nie wzięła na własność. :D)
Miło było też spędzać okienka w Cafe Perks, kawiarni wzorowanej na serialu "Przyjaciele" czy w najlepszej lodziarni w
Toruniu – u Lenkiewicza (to niedozwolone, ale i tak wszyscy to robili).
Śmiać mi się chce, gdy przypomnę sobie, jak z dziewczynami wybrałyśmy się na okienku do kawiarni oddalonej o mniej więcej kilometr. Gdy dotarłyśmy na miejsce, zaczęło okropnie lać. Zastanawiałyśmy się, czy nie kupić parasola. W końcu wróciłyśmy do szkoły... taksówką. :D Śmieję się też, gdy pomyślę o tym, co robiłyśmy z Fanny na polskim - wypowiadałyśmy komuś wojnę (dowód na marginesie zeszytu), grałyśmy w statki, w kółko i krzyżyk albo siedziałyśmy na ławce, bo zabrakło dla nas krzeseł.
Na pewno długo będę pamiętać również wizerunki nauczycieli, które A. namalował w
szatni, pyszne deserki jogurtowe sprzedawane w szkolnym sklepiku i okropny
zaduch panujący w sali chemicznej. Albo jak w kółko jeździłyśmy z dziewczynami szkolną windą, by zrobić sobie idealne zdjęcie a'la Dawid Woliński. Pewnie będę się kiedyś śmiać z niezwykle
wysokiej frekwencji na piątkowym polskim (zaczynającym się o 7:45!) czy z tych
myśli "Jak tu szybko wyjść z sali matematycznej, by nie musieć wycierać
tablicy?" O, i mam nadzieję, że będę w przyszłości żartować z moich wizyt u pani dyrektor, kłótni z panią z sekretariatu albo tego, jak nasza wychowawczyni wpatrywała się we mnie przez dobrą chwilę podczas sprawdzianu, gdy ja spisywałam wszystko z telefonu. Kiedy zwróciła mi uwagę, ja na to, że właśnie próbuję wyciszyć telefon/odebrać wiadomość czy coś w ten deseń. Jedynki nie dostałam. :D
Każdy etap w życiu ma swoje dobre i złe strony. Ja zapewne nie poleciłabym
nikomu mojego liceum, co nie znaczy, że nie przeżyłam w nim żadnych radosnych
chwil. Poznałam mnóstwo ciekawych osób. Jak to w życiu bywa, pewnie z
większością z nich stracę kontakt. Ale to, czego się dowiedziałam, czego
nauczyłam, nie wyparuje z mojej głowy tak szybko. I nie chodzi mi tu tylko o
funkcje trygonometryczne czy interpretację porównawczą.
Może za kilka lat zatęsknię za szkołą. Ale na razie cieszę się, że to już
się skończyło. Że nie będę więcej zerkać na zegar na polskim, angielskim i
udawać na historii, że wcale nie korzystam z telefonu. Nie będę ślęczeć
bezsensownie w szatni, na lekcji przyrody, chować się przed nauczycielami za słupem (a konkretnie
przed jedną osobą) ani bać się, że przy wychodzeniu ze szkoły wpadnę na
polonistkę wracającą z palarni. I nie będę stresować się szkołą. Jasne, przyjdą
inne sprawy, które na pewno będą mnie przejmować i martwić. Ale szkolny stres,
mam nadzieję, już nigdy więcej mnie nie dopadnie.
Sara
Bardzo miło czytało się post, bo widać, że w taki sam sposób wspominasz swój czas w szkole. Ja z perspektywy czasu wiem, że mimo jakichś tam imprez i specjalnych dni w szkole kiepsko trafiłam pod niektórymi względami jeśli chodzi o klasę. Chciałabym móc tak fajnie wspominać ten czas :).
OdpowiedzUsuńJa nie mogę nazwać naszej klasy zgraną i właściwie to moje miłe wspomnienia wiążą się z pojedynczymi osobami, raczej nie z całą klasą. :( Ale mam nadzieję, że będę pamiętać tylko o tych fajnych zdarzeniach. :)
UsuńAh, liceum. Mnie czeka jeszcze rok i coś czuję, że nie będzie to przyjemne. Fakt, mam parę miłych wspomnień w ciągu tych dwóch lat, przeważają jednak raczej te nieprzyjemne. No cóż, nie trafiłam do dobrej szkoły. Cieszę się, że Ty kończysz etap liceum z uśmiechem. Powodzenia na maturze, a później - w pracy czy na studiach! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! Wiesz co, w mojej klasie były osoby, które mnie nienawidziły, niektórzy się ze mnie śmiali, inni robili wszystko, by mi zaszkodzić. Ale znalazły się też takie, z którymi się zaprzyjaźniłam i z którymi fajnie i ciekawie spędziłam czas. Jestem pewna, Kasiu, że u Ciebie jest podobnie. Ważne, by dostrzegać te miłe momenty i umieć się z nich cieszyć.
UsuńTrzymaj się ciepło. :)
To fakt, jest parę osób, z którymi nawet dobrze się dogaduję, mimo wszystko moje wspomnienia związane z samą szkołą... no cóż, nie są dobre. ;)
UsuńA ja muszę przyznać, że z perspektywy czasu chętnie wróciłabym do liceum :-) Niewątpliwy plus - lekcje trwały 45 minut, a nie 90 minut jak na studiach. Czas leci baaardzoo szybko, ja ukończyłam liceum 7 lat temu, a pamiętam jakby to było wczoraj :-) Mam nadzieję, że matura to będzie tylko formalność i ruszysz odważnie w świat (czytaj studia itd) :D
OdpowiedzUsuńMoże ja będę miała podobnie jak Ty i kiedyś zatęsknię za liceum, ale na razie cieszę się, że już je skończyłam.
UsuńDzięki za wspierające słowa! :)
Liceum ha, kiedy to było ;) teraz to ja stoję z drugiej strony i jestem belfrem. A tak swoją droga wywołałeś tym wpisem fale wspomnień, przypomniałam sobie moje lata licealne. A co po maturze ?
OdpowiedzUsuńOo, mam nadzieję, Violu, że nie jesteś taką nauczycielką, przed którą uczniowie chowają się za słupem, hahah.
UsuńPo maturze chciałabym studiować psychologię w Toruniu, na UMK. Jeśli się nie dostanę, wybiorę dziennikarstwo/resocjalizację/pedagogikę.
Ha, chyba nie jest tak zle bo moi uczniowie naprawdę lubią ze mną rozmawiać :) piękne kierunki masz w planie, życzę powodzenia i niech marzenia się spełniają :)
UsuńGratuluję ukończenia liceum i przede wszystkim trzymam kciuki za matury które już są w progu praktycznie :)Fajnie że masz fajne wspomnienia ze szkoły. Od teraz czas będzie Ci pędził jak z bicza strzelił! Jeszcze raz powodzenia na maturze! Połamania pióra! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :D W ogóle mam wrażenie, że im człowiek starszy, tym czas szybciej pędzi. :O
UsuńA ja lubię takie wspominkowe posty. Sama bardzo długo przeżywałam zakończenie liceum. Bo ja akurat przeżyłam w LO moje najwspanialsze lata. Zawarłam wtedy wiele przyjaźni - co prawda utrzymują się teraz głównie na FB, ale zawsze miałam swoje stałe grono przyjaciół. Zawsze pomagałam innym w lekcjach i przychodziliśmy do siebie nawzajem do domów i wspólnie uczyliśmy. Zawsze odprowadzałam moją przyjaciółkę na dworzec pkp na pociąg, którym dojeżdżała do Warszawy. Może poziom nauczania w mojej szkole nie był wysoki, ale nigdy nie zapomnę liceum i zawsze dobrze będę wspominać.
OdpowiedzUsuńAle cieszę się, że Ty się w końcu uwolniłaś od szkoły. Ja czasem na studiach miałam już dość, ale dziś wspominam je z humorem i niczego nie żałuję. Powodzenia na maturze i udanych wakacji.
"Ale szkolny stres, mam nadzieję, już nigdy więcej mnie nie dopadnie."
OdpowiedzUsuńCzyli, że nie idziesz na studia? :P
Szkolny, nie studencki. To jednak trochę inaczej wygląda, prawda? Nie trzeba codziennie odrabiać zadań domowych, nie ma się kilku sprawdzianów w tygodniu, nie ma się mnóstwa przedmiotów, które nas nie interesują, nie trzeba usprawiedliwiać nieobecności, nie ma klas itd. itd.
UsuńA na studia oczywiście idę. Ze średnim wykształceniem raczej niewiele zdziałam.
Nie wiem na jaki kierunek się zdecydowałaś (o ile już się zdecydowałaś), ale tak - jest inaczej, choć sam stres, według mnie, podobny.
UsuńCo do wykształcenia: ja sugeruję wybrać coś "co chcesz", nie idź na studia "po papier" czy wykształcenie.
I trochę mniej poważnie/pedagogicznie: można podać niemało przykładów ludzi, co to sporo osiągnęli bez skończonych studiów.
Jasne, jeśli ma się potężny mózg albo smykałkę do interesów, to na pewno i bez studiów można sobie poradzić. Zdecydowałam się na psychologię w Toruniu, a jeśli nie uda mi się dostać, to zapewne pójdę na dziennikarstwo albo pedagogikę specjalną.
UsuńOj, szkolny stres pewnie nie, ale studencki tak! ;) Chyba cię nie ominie. Też się cieszyłam jak skończyłam liceum, ale szybko się okazało że na studiach też nie jest tak kolorowo. Niby człowiek studiuje coś co go interesuje ale zawsze, na każdym kierunku znajdzie się mnóśtwo nudnych i bezsensownych zajęć :P
OdpowiedzUsuńZdaję sobie z tego sprawę - studia to też egzaminy i stres. Jednak wydaje mi się, że nieco inny niż ten szkolny. ;) Albo przynajmniej żyję w błogiej nieświadomości. :D
UsuńTeraz ja nadrabiam posty u Ciebie, ponieważ także utknęłam gdzieś w kwietniu z komentarzami, choć oczywiście wszystko na bieżąco czytałam :D
OdpowiedzUsuńSpóźnione gratulacje z okazji ukończenia szkoły jak najbardziej się należą, więc gratuluję Saro! :)
Co prawda szkolne sprawdziany i matura były dla mnie pestką w porównaniu do wykańczających sesji na studiach, gdzie w dwa tygodnie (a niekiedy nawet tydzień) okazywało się, że egzaminów jest więcej niż możliwych dni tygodnia :D Nie wspominając już o bezsensownych przedmiotach, które ni jak miały się do kierunku moich studiów... :/ Obyś trafiła lepiej pod tym względem! Nieprzespane noce były codziennością i teraz cieszę się, że ten czas mam już za sobą, podobnie jak Ty cieszysz się z ukończenia liceum :) Licealne chwile na zawsze zostaną w moim sercu, ponieważ był to naprawdę genialny czas i do tej pory chętnie wspominam, oglądam zdjęcia czy spotykam się z aż trzema osobami z mojej własnej klasy :D Bardziej mam kontakt z osobami spoza mojej klasy, ale w sumie co się dziwić jak u nas, na humanie było 30 dziewczyn w klasie i 3 chłopaków :D Jak za dużo bab jest, to wiadomo co się dzieje ;)