Zastanawiam się, czy skoro
obecnie mój czas galopuje, to czy za kilka lat będzie już pędził jak lampart, a
za kilkanaście osiągnie prędkość
światła?
Kwiecień minął mi szybko, choć też dość
schematycznie. Chodziłam do szkoły (albo i nie), uczyłam się do matury bądź robiłam wszystko, by się nie uczyć, bywałam zmęczona, a nawet wyczerpana tym,
że ciągle jestem zmęczona. Ale pomiędzy tym wszystkim znalazło się miejsce na
małe co nieco (jak to mawiał Kubuś Puchatek).
Był sobie Toruń za pół ceny. Za
każdym razem z utęsknieniem czekam na to wydarzenie, bo po prostu kocham
kawiarnie, jedzenie, kawę i jedzenie. I jeszcze jedzenie. A do tego nie lubię
przepłacać i wydawać pieniędzy. Dlatego taka akcja jest idealna dla mnie. Za
każdym razem przeżywam wewnętrzny dylemat – lepiej odwiedzić ukochane, drogie
miejsce, do którego nie zagląda się zbyt często, czy odkryć nową miejscówkę? W
tym roku postawiłam na tę drugą opcję i trafiłam aż do czterech miejsc (!).
Pierwszym z nich było Od dechy do dechy, zupełnie nowa knajpka. Mimo że soczek
kosztował tylko 3,5zł, nie polecam tego miejsca. Ciasnota w połączeniu z
niewygodnymi krzesłami i wysokimi półkami ze stosami książek potrafią
przytłoczyć człowieka. Pomysł na kawiarenkę fajny, tylko coś nie poszło.
Oprócz
Od dechy do dechy odwiedziłam również Grzankę (pyszności!), a z rodzicami
wybraliśmy się na obiad do włoskiej restauracji (gdy szliśmy przez miasto, a ja
wypowiadałam się na temat co drugiej kawiarni, można by uznać, że spędzam w
nich każde popołudnie. Ech, chciałabym!) Na deser udało nam się w końcu zajrzeć
do restauracji Olender, oddalonej od naszego domu o zaledwie 2km. Przyznaję, że
pewnie gdyby nie ceny zmniejszone o połowę, raczej by mnie tam nie zobaczyli.
Ok, porozwodziłam się trochę na
jeden z moich ulubionych tematów, ale kwiecień to coś więcej niż trzydniowa akcja Toruń za pół ceny. W minionym miesiącu
połechtałam nie tylko zmysł smaku, lecz także słuchu. Po raz pierwszy miałam
okazję oglądać występy zespołów na przeglądzie KATAR. Wybrałam się tam z
przyjaciółką w celu obejrzenia jednej konkretnej kapeli – Kids. Gdy chłopacy
skończyli grać, my wróciłyśmy do domu. Jakże mile byłam zaskoczona, gdy okazało
się, że to właśnie Kids wygrali przegląd! Zachęcam Was do posłuchania ich
utworu – mnie ta melodia kojarzy się ze współczesnym Beatlesami.
Co tam jeszcze się działo w
kwietniu? Otrzymałam tajemniczą przesyłkę. Przed otwarciem Obejrzałam ją ze wszystkich
stron. Kolorowa koperta, ładne znaczki i naklejki, dziwny adres… W środku
znalazłam pocztówkę z Australii z przyklejoną, wydrukowaną wiadomością oraz
kartkę z wypisanymi miejscami. Okazało się, że nadawca wylosował mnie na
portalu Postcard United i po prostu miał nadzieję, że umówię się z nim na prywatnego
swapa, jeśli tylko będę miała którąś z poszukiwanych przez niego pocztówek. A
ja ani nie zamierzałam wymieniać się z nikim z Australii, bo mam z tego kraju
już sporo widokówek, ani nie mogłam poratować tego postcrossera żadną
poszukiwaną przez niego kartką. W każdym razie mnie ta przesyłka nie wkurzyła, bardziej
zdziwiła. Widziałam jednak, że na forum takie przesyłki nazywane są "rakiem Postcrossingu".
:O
Oprócz tej nietypowej przesyłki
otrzymałam paczuszki od Tomasza, któremu serdecznie dziękuję! Wiecie, że moja
kochana Taylor, od czasu zdjęcia na okładkę poniższego lutowego magazynu, zmieniła
fryzurę już dwa razy?!
W drugiej przesyłce znalazłam
przepyszne słodycze. Spałaszowaliśmy już wszystko. Mój brat stwierdził nawet,
że powinnam polecieć do Wielkiej Brytanii i nakupować ciasteczek Reese's. Oj,
chciałabym!
O końcu szkoły wspominałam w
poprzednim poście, ale chciałabym jeszcze dodać, że w dniu zakończenia roku
szkolnego od młodszych uczniów nasza klasa otrzymała kupony totolotka i
zdrapki, co było naprawdę zaskakującym podarkiem! Niestety, milionerką nie zostałam,
za to zdrapałam 10zł. :D A najpiękniejszym momentem zakończenia roku i tak był
śpiewający pan od fizyki…
Jak Wam minął kwiecień, moi
drodzy?
Pozdrawiam Was ciepło!
Pozdrawiam Was ciepło!
Sara
Ha, w Poznaniu też była akcja "Poznań za pół ceny"! Właściwie nadal jest, bo zawsze jest w pierwszy weekend maja. :p Tak więc akcja trwa od wczoraj do dziś. Oczywiście, jakby inaczej, skorzystałam i w końcu wybrałam się na sushi! To naprawdę jedna z niewielu okazji, bo sushi jest drogie! ;_; A reszta kwietnia? Hmm, to w sumie szkoła, książki, zmęczenie nauką, szkoła, szkoła, i w sumie tyle. No cóż, niezbyt interesująco. :p Przesyłka z Australii z jednej strony bardzo mi się podoba - ta kartka jest świetna! Z drugiej strony takie dość natarczywe proszenie o swapa... Nie podoba mi się to.
OdpowiedzUsuńMoja kumpela w kółko powtarzała, że najbardziej opłaca się iść na sushi. Racja, na co dzień jest okropnie drogie! My z rodzicami jak jemy sushi, to tylko raz na ruski rok i to takie z Lidla, hahaha. :D
UsuńWakacje już coraz bliżej, Kasiu. :D
Ponoć te z Lidla nie umywają się do restauracyjnych! Chociaż ja tam nie wiem, bo jadłam tylko te z baru sushi/restauracji lub robione w domu. :D Wakacje już coraz bliżej, mam nadzieję, że ten czas minie szybko... A potem jak najwolniej do klasy maturalnej...
UsuńAkcja "Za pół ceny" interesująca. Nie zaobserwowałam takiej w Łodzi, a może bym skorzystała gdyby była ;)
OdpowiedzUsuńCo do prośby o prywatnego SWAPa to jeśli to była tylko prośba to według mnie do zniesienia i nie ma o co się obrażać. Inaczej, jak ktoś z forum postcrossingowego pisał, że dostał kilka kartek a w zamian zażyczył sobie inne. Takie założenie z góry, że będę chciała się wymienić i że te akurat pocztówki mi się podobają by mnie mocno zirytowało. Ukończenia szkoły jeszcze raz gratuluję i jeszcze raz życzę powodzenia na maturach, bo powodzenia nigdy za wiele ;p
Wiem, że Gdańsk/Trójmiasto i Poznań ^^ też taką mają. Łódź, duże miasto, fajnie by było, jakby też coś takiego i tam zorganizowano. ;) Bo połowa ceny brzmi i smakuje super, haha, można odwiedzić nowe miejsca. Mimo że zawsze są tłumy i kolejki, to myślę, że, jak już takowa akcja jest organizowana, to warto skorzystać.
UsuńMnie kiedyś jedna Rosjanka wkręciła - wysłała mi kartkę z oficjalnego PC, poprosiła o jedną w zamian i obiecała mi wysłać kolejną. A ja się na to nabrałam. :|
Dzięki, dzięki! :D
Mi też kwiecień minął bardzo szybko. Najpierw otrzymałam smutny telefon, w dniu urodzin, że nie dostałam jednak pracy. Ale za to dostałam od Ciebie piękną kartkę i pierniczki :D Dziękuję. Następnie miałam bardzo miły wyjazd do Krakowa, a potem po przyjeździe ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie. Nic mi się nie chciało robić, jakoś z trudem wstawałam z łóżka, zawsze chętniej jakoś szukałam pracy a teraz jakiś smutek i zwątpienie mnie ogarnia. Ale za parę dni kolejna podróż. Może będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńPodróże naprawdę potrafią podnieść na duchu. Aniu, trzymam kciuki za znalezienie pracy! Nie poddawaj się, bo to na pewno nie sprawi, że praca magicznie się pojawi. A działanie na pewno nie pójdzie na marne.
UsuńJuż teraz życzę miłej podróży :)
Moj kwiecień był taki sobie, ciagle miałam jakieś choróbsko i kartki mnie tak sobie rozpieszczały. Może nawet czytałaś o tym na moim blogu, gratuluje bycia Abiturientem Twojej szkoły...co za słowo i trzymam kciuki bo kasztany już zaczynaja kwitnąć :)
OdpowiedzUsuńBrrr, ja w marcu chorowałam, teraz jakoś się trzymam (muszę!). Więc zdrówka, Violu, oby maj był lepszy! Ooo, przyznaję, że rzadko używam tego trudnego słowa. :D
UsuńDziękuję!
A co do blogów to przez egzaminy mam okropne zaległości, ale chcę je nadrobić po maturach. ;)
Mój kwiecień to miesiąc zmian ;-) Zakończyłam ostatecznie swoją przygodę z pracą w szkole - mimo, że staż skończył się w lutym to dopiero teraz mam na to wszystkie papiery :) Znalazłam nową pracę - teraz będę pracowała w służbie zdrowia. A przede wszystkim razem z narzeczonym ruszyliśmy z organizacją ślubu :-D Mimo, że nie lubię niespodzianek, nagłych zmian, to ten miesiąc przyniósł mi wiele radości :) A dodatkowo dowiedziałam się, że kolejny raz będę ciocią.
OdpowiedzUsuńSzczęściara z tą dychą :D! Co do akcji miasto za pół ceny - kiedyś w Gdańsku była taka knajpka, w sumie naleśnikarnia LOKOMOTYWA - lokal długi, jak wagon, z siedzeniami po obu stronach, na ścianie widoki jak zza okna, do tego poprzyczepiane na różnych tablicach bilety. Było to magiczne miejsce, więc chciałam się tam wybrać. Ostatecznie kolejka sięgała poza lokal i zrezygnowałam... Potem żałowałam, bo niedługo później miasto wykonało jakiś nieciekawy ruch i knajpka musiała zostać zamknięta, właścicieli nie było stać na utrzymanie lokalu ze względu na większy czynsz :'(.
OdpowiedzUsuńTen Tomasz to Cię rozpieszcza! Każdy by chciał dostawać takie paczuszki :D!
Kwiecień i mnie upłynął bardzo szybko, a czas faktycznie z dnia na dzień pędzi coraz szybciej i mówiąc szczerze, średnio mi się to podoba :D Chyba pierwszy raz słyszę o tej akcji miasto za pół ceny! Aż dziwne, bo pewnie w Łodzi co roku też coś takiego miało miejsce. Super byłoby coś spróbować nowego po tańszej cenie :)
OdpowiedzUsuńWidzę Reese's, mniaaaam! Są w Holandii dostępne i już się nimi zajadałam, ponieważ masło orzechowe uwielbiam i wszystko z nim również :D
Na koncercie daaaawno nie byłam!
Moim zdaniem warto przeczytać ten artykuł https://www.zus.info.pl/swiadczenie-uzupelniajace-500-plus-dla-niepelnosprawnych/ i zastanowić się jak ludzie mają ciężko ze świadczeniami w naszym kraju.
OdpowiedzUsuń