Wiecie już, że lubię się czasami
ukulturnić. Nie potrzebuję do tego mamy, chłopaka, wielkich pieniędzy i
tygodnia wolnego.
W czwartek przed Wielkanocą
wybrałam się do toruńskiego Centrum Sztuki Współczesnej. Kłamstwem byłoby
napisanie, że robię to regularnie. W CSW pojawiam się od czasu do czasu, zwykle
podczas Nocy Muzeów lub w jakiś czwartek, gdy wstęp na wystawy jest darmowy.
Nie chcę później pluć sobie w brodę, że wydałam kasę na coś, co nie wywołało we
mnie zbyt wielu emocji. A trzeba przyznać, że sztuka współczesna jest ryzykowna
– raz zachwyci, raz szokuje, innym razem obrzydzi i wprawi nas w zażenowanie, a
jeszcze innym razem spłynie po nas jak po kaczce.
Podczas mojej wizyty w muzeum
trafiłam na dwie wystawy. Jedna z nich, "Jednoczesność zdarzeń", prezentowała
prace laureatów i finalistów konkursu Artystyczna Podróż Hestii. Nie jestem
żadną znawczynią sztuki nowoczesnej, więc nie zarzucę Was ambitnymi recenzjami
i głębokimi refleksjami. Chcę jedynie zwrócić uwagę na to, co zapamiętałam z
tej wystawy i, co być może, warte zapamiętania.
Najwięcej czasu spędziłam przed
ekranem. Jedna z artystek postanowiła pokazać nam, co kryje Internet. Po
wpisywaniu abstrakcyjnych haseł w Google takich jak prawda, miłość czy śmierć
okazało się, że Polacy na różne sposoby rozumieją te pojęcia, niekiedy zupełnie
sprzeczne i absurdalne.
Cenię sztukę współczesną za jej interaktywność.
Wchodząc do CSW, nie jesteśmy skazani wyłącznie na oglądanie martwych obrazów.
Czekają na nas filmy, animacje czy ruszające się eksponaty. Na jednym z nagrań
mężczyzna obrysowywał swoje ciało. Na innym naga kobieta przyjmowała różne pozy
na tle pokoju. Dłuższą chwilę spędziłam przy świetnej animacji zatytułowanej
iście poradnikowo (coś dla mnie!): "Jak namalować realistyczną martwą naturę w
121 prostych krokach".
Druga wystawa, jakże odmienna od
tej pierwszej!, składała się z setek zdjęć dzieci. Uwielbiam oglądać
inspirujące fotografie. Robienie zdjęć stanowi dla mnie wielką przyjemność, ale
zdaję sobie sprawę z tego, że jeszcze sporo muszę się nauczyć. Co urzekło mnie
w tej wystawie? Przede wszystkim pomysłowość i kreatywność autorek, jak również
niezwykłe odwzorowanie emocji. Mój M. dziwił mi się kiedyś, że robię zdjęcia
zdjęć. Ale po prostu czasami muszę. Muszę uwiecznić te niezwykłe, utrwalone
chwile, te uśmiechy, tę dziecięcą ciekawość świata i wyobraźnię.
Zdaję sobie sprawę, że sztuka
współczesna nie jest czymś konformistycznym. Nie wszystkim się spodoba. Ale
może tu nie chodzi o to, by się podobała? Może jej zadaniem jest zadziwiać,
inspirować? Coś mi się zdaje, że artyści współcześni od słów "ale to ładne" woleliby zobaczyć emocje na twarzach
odbiorców. Mam wrażenie, że obcowanie z tak dziwną, niecodzienną sztuką jest
pewnym aktem odwagi. Zdecydujecie się wyjść poza schematy?
Sztuka współczesna – przekonacie się?
A może już dawno to zrobiliście?
Sara
Wpis który daje trochę do myślenia ..
OdpowiedzUsuńSugestie z google nie przestają mnie zaskakiwać. Dziwnych rzeczy ludzie szukają.
OdpowiedzUsuńGoogle skarbnica wiedzy na każdy temat :D. Te zdjęcia dzieci są wspaniałe.
OdpowiedzUsuńDo sztuki nowoczesnej podchodzę z dystansem. Tak jak wielbię fotografię i większość obrazów, tak nowoczesna poezja do mnie nie trafia. Tak samo teatr. W tym zakresie stawiam zdecydowanie na klasykę, ale lubię obserwować i doświadczać, jak ona się zmienia :D
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam mem jak wygląda Polska w szwedzkim podręczniku. Wyglądał mniej więcej tak: jakiś rolnik orał w polu koniem, a tle stały komunistyczne bloki
OdpowiedzUsuń