Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Mnie zaprowadziły tam już po raz
drugi.
Czy wiecie, że pierwszy post na tym blogu nosił tytuł "Miasto policjantów, złodziei i turystów"? I był to
właśnie post o Rzymie. Po prawie pięciu latach powróciłam do tego miasta, więc
Rzym powraca też na bloga. Była to podróż inna niż wszystkie. Pierwszy raz
pojechałam za granicę z moją babcią, która spełniła swoje marzenie o wycieczce
do Watykanu. Ta wyprawa w niczym nie przypominała moich dwudniowych maratonów.
Zwiedzaliśmy spokojnie, robiąc sobie zdjęcia przy każdym zabytku wszystkimi
możliwymi telefonami i aparatami. Nie musieliśmy się spieszyć – mieliśmy cztery
dni, by zobaczyć najważniejsze zabytki Wiecznego Miasta. Udało nam się dotrzeć
również do tych rzadziej odwiedzanych przez turystów.
Zastanawiałam się, jak podzielić
włoskie posty. Czy tematycznie, czy chronologicznie? W końcu uznałam, że najlepiej
będzie opowiedzieć Wam, jak było naprawdę, to znaczy, co po kolei oglądaliśmy.
Chociaż momentami i tak może wydawać się to trochę chaotyczne i ci, którzy byli
w Rzymie, mogą się zastanawiać, czemu np. nie zobaczyliśmy Piazza della Repubblica
pierwszego dnia, skoro byliśmy tak blisko.
Przyznam się, że moja marcowa
podróż do Włoch i ta majowa zmieniły moje postrzeganie tego kraju. Gdy pięć lat
temu podróżowałam po Italii, spędzając w niej blisko dwa tygodnie, byłam
zauroczona. Zakochałam się w pogodzie, jedzeniu, ludziach, zabytkach, klimacie
i przyrodzie. Teraz wydaje mi się, że tak naprawdę nie oddałam swojego serca
całym Włochom, lecz Sycylii.
Rzymskie zabytki są zachwycające.
Ale samo miasto pełne śmieci zalegających na ulicach i chodnikach tak naprawdę
nie zachwyca. Wszędzie możemy natknąć się na naciągaczy, nagabywaczy i
kieszonkowców. Trudno jest zrobić zdjęcia bez choćby jednego turysty – a jak już
się uda, to osoby oglądające potem te fotografie, pomyślą, że to photoshop.
Coraz bardziej drażni mnie włoskie podejście do życia – spóźniające się autobusy,
sjesta i to, że oni wiecznie mają czas i każą na siebie czekać. Tak
zorganizowaną osobę jak ja włoskie styl funkcjonowania po prostu irytuje. Nie
chciałabym mieszkać we Włoszech. A już na pewno nie chciałabym mieszkać w
Rzymie.
Jednak nie ma co zaprzeczać –
architektura i rzymskie zabytki sprzed blisko 2000 lat zachwycają. Dlatego
pokażę Wam, co warto zobaczyć w Rzymie. Nieważne, czy już byliście w tym
mieście, czy dopiero się tam wybieracie, zapraszam Was do przeczytania
kolejnych postów. Postaram się przedstawić nasze trasy możliwie jak
najczytelniej. Dla tych, którzy doświadczyli tłumu turystów przy Koloseum, być
może będzie to okazja do powspominania, a dla tych, którzy dopiero co planują swój
pobyt w stolicy Włoch, może to być… ostrzeżenie. :D Albo zachęta!
Jak widzicie, w Rzymie nawet w maju może być tak zimno, że ramoneska nie wystarczyła. A włoska pizza... cóż, ta serwowana w Polsce bardziej mi smakuje. We Włoszech ciasto cienkie jak papier, zdarzają się dziwne składniki... Za to makaron - pyszny!
Uściski!
Sara
PS Cieszę się, że mam nowe zdjęcia z Rzymu, bo moja stylówa sprzed pięciu lat jest - delikatnie mówiąc - niezbyt stylowa.
Rzym to chyba najpiękniejsze miasto. Kiedy tam jestem nie mogę się nacieszyć wszystkim. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam ochotę wybrać się do Rzymu :)
OdpowiedzUsuń