Dwa dni przed powrotem do Polski
wybraliśmy się do stolicy Stanów Zjednoczonych czyli Waszyngtonu, formalnie
zwanego Dystryktem Kolumbii. Dzień był prześliczny, słońce świeciło tak mocno,
że większość z nas założyła okulary słoneczne, i było tak ciepło, że niektórzy
żałowali, iż nie założyli koszulek z krótkim rękawem. Z autokaru wysiedliśmy
tuż obok Kongresu. Na pewno kojarzycie ten budynek chociażby telewizji. My w Polsce
mamy sejm i senat, natomiast Amerykanie mają senat oraz izbę reprezentantów.
Poza tym w ich kraju prezydent ma o wiele większe kompetencje niż w Polsce.
Gdy obfotografowaliśmy Kongres ze
wszystkich stron z zewnątrz, nadszedł czas, by wejść do środka. Stanęliśmy w kolejce (z naklejonymi biletami, bo w wielu miejscach w USA, w których
należy kupić bądź odebrać bilety, mają one postać naklejek), a potem
obejrzeliśmy film na temat działania amerykańskiej władzy ustawodawczej. Później
przyszedł czas na zwiedzanie. Przyznaję, że była to dość nudna część, bo
przewodnik opowiadał o prezydentach USA i jakoś mnie nie zainteresował. Jak
widzicie, kopuła Kapitolu była akurat w remoncie, ale nie wyglądało to aż tak
źle.
Po zakończeniu zwiedzania
powiedziano nam, że zmierzamy do "mall". Do tej pory używano przy nas tego słowa w znaczeniu "centrum handlowe". Byłam więc pewna, że zabierają
nas na zakupy. Śmiać mi się chciało, gdy okazało się, ze National Mall to
stanowczo nie galeria handlowa. Jest to obszar chroniony przez National Park
Service, teren, na którym znajdują się muzea, pomniki i dużo, dużo zieleni oraz długie
alejki. Jedną z takich ścieżek zmierzaliśmy do muzeów. Mogliśmy wybrać, czy
zobaczymy Muzeum Historii Naturalnej czy też obejrzymy eksponaty w Muzeum
Historii Amerykańskiej. Jako że nienawidzę historii, wybrałam to pierwsze
miejsce, mimo że odwiedziłam muzeum tego typu już kilkakrotnie. Gdybym
wiedziała, co dokładnie znajduje się w historycznym muzeum, zdecydowałabym się
na pójście właśnie tam (można tam oglądać np. pierwszą flagę Stanów
Zjednoczonych). Ja jednak mogłam pooglądać mumifikowane koty. Mieliśmy naprawdę
mało czasu – niecałą godzinkę, a każdy był głodny i spragniony, bo do Kongresu
nie można wnieść żadnej żywności i żadnych napojów, więc od kilku godzin nic
nie jedliśmy. Dlatego niektórzy, zamiast oglądać wystawy, po prostu poszli
jeść. Ja też co nieco zjadłam, ale dopiero po przejściu, a raczej
przebiegnięciu, przez kilka muzealnych sal.
Kolejnym punktem wycieczki był
Pomnik Waszyngtona. Myślę, że i ten obiekt kojarzycie – to po prostu bardzo
wysoki, biały obelisk. Wokół niego powieszono flagi Stanów Zjednoczonych. Nota
bene Amerykanie są bardzo dumni ze swojej flagi, wieszają je nawet przed
restauracjami, w szkolnych bibliotekach czy w domach.
Oglądaliście "Forresta Gumpa"?
Jeśli tak, to jestem pewna, że kojarzycie to miejsce. Wygląda ono trochę jak
basen. Zbiornik ten również znajduje się na terenie National Mall. Forrest
wskoczył do niego, gdy zobaczył Jenny.
Naprzeciw wody wznosi się Mauzoleum
Abrahama Lincolna, do którego prowadzą niezliczone schody. Pomnik byłego
prezydenta USA jest naprawdę ogromny. W tym miejscu w Waszyngtonie można było
spotkać najwięcej turystów.
Co mi się najbardziej podobało w
tym mieście? Zachwyciły mnie pomniki – mimo że zwykle pomijam je podczas swoich
wycieczek. Te waszyngtońskie były jednak wyjątkowe. Pierwszy z nich to Pomnik
II wojny światowej. Składa się on z 56 filarów, na każdym widnieje nazwa stanu
bądź terytorium USA. Otaczają one fontannę. Wszystko wygląda niesamowicie.
Drugi pomnik to ten
upamiętniający weteranów wojny w Korei. Na pierwszy rzut oka możemy zastanawiać
się, co to właściwie jest, bowiem pomnik ten to kilkanaście figur ze stali
ukrytych w chaszczach. Pomysł naprawdę oryginalny.
A na koniec to, co prawdopodobnie
wszystkim kojarzy się z Waszyngtonem – Biały Dom. Widzieliśmy go dwa razy, raz
z daleka i raz przez okno. Szkoda… Nie
dałam rady dostrzec Obamy w oknie.
Jak Wam się podoba Waszyngton? Mnie miasto to, mimo ogromu turystów i faktu bycia stolicą, wydawało się spokojne i nie tak wielkie jak inne amerykańskie metropolie.
Pogodnego weekendu!
Sara
świetna pamiątka
OdpowiedzUsuńNo i to kolejna odwiedzona przez Ciebie stolica :) czyżby pierwsza nie europejska? Wszystko mi się podoba, nawet kopuła w remoncie. Szkoda, że Biały Dom widzieliście tylko z daleka, choć w sumie to nie wiem na jaką odległość można tam podchodzić xd Fontanna jest piękna, a większość tych miejsc widziałam w telewizji, w różnych filmach :p
OdpowiedzUsuńZgadza się, to pierwsza nieeuropejska stolica, którą odwiedziłam! :D Tym bardziej się cieszę. :)
UsuńWydaje mi się, że do Białego Domu można podejść bliżej niż my...
Właśnie to mi się ogromnie podobało w tej wymianie - mogłam na własne oczy, na żywo, zobaczyć miejsca, które tak wiele razy widziałam w filmach czy w telewizji.
oj tam bym chętnie poszła. ;) mój chłopak też tam był i się zachwycał, ale już mu powiedziałam, że na pewno drugi raz tam też będzie musiał zajrzeć, bo co to za wycieczka do Stanów bez odwiedzenia Waszyngtonu, zwłaszcza jak będzie się niedaleko. ;) a jak na razie, to strasznie Ci zazdroszczę. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
Pomnik weteranów z Korei mnie zachwycił! Chciałabym zobaczyć go na żywo i na żywo przyjrzeć się twarzom tych kamiennych ludzi. Wzbudzają oni we mnie poczucie niepokoju, ale jednocześnie - bardzo fascynują. Pomnik II wojny światowej również prezentuje się naprawdę dobrze. Nie wiem dlaczego, ale przywodzi mi na myśl Pomnik Holokaustu w Berlinie (kamienne bloki z wąskimi alejkami między nimi). Być może to przez formę bloków/kolumn właśnie?
OdpowiedzUsuńRacja, jest jakieś podobieństwo - i tu, i tu postawiono kamienne bloki. Oba pomniki miałam okazję widzieć na żywo i oba mnie zachwyciły.
UsuńNiesamowite, że tyle zwiedziliście miejsc w czasie wymiany! Chociaż szkoda że nie mieliście więcej czasu. Generalnie ja nie nie jestem fanką chodzenia po muzeach ale te historyczne zazwyczaj mi się podobają więc często w czasie podróży do nich chodzę i zawsze znajdę coś ciekawego :) Nie słyszałam wsześniej o tym pomniku weteranów wojny w Korei, ale pomysł jest bardzo oryginalny i ciekawy.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award na moim blogu, jak będziesz miała czas i ochotę to chętnie przeczytam Twoje odpowiedzi :)
Właśnie też wielokrotnie żałowałam, że w niektórych miejscach nie mieliśmy więcej czasu... Ale trochę udało mi się zobaczyć. ;)
UsuńDziękuję bardzo za nominację, na pewno odpowiem na pytania po zakończeniu relacji z USA. :)
O tak! Chciałabym odwiedzić Waszyngton i też zrobić zdjęcie przy tym "basenie" :) Zawsze jakoś to miejsce robiło na mnie wrażenie i sama nie wiem czemu :) Mumifikowane koty? :D Nie jestem pewna czy by mi się to podobało czy nie :D
OdpowiedzUsuń