Już chciałam wnioskować o
usunięcie listopada. Październik jeszcze da się jakoś znieść – jest w miarę
ciepło, liście mienią się złotem, a zajęcia na studiach dopiero się zaczynają.
Z kolei grudzień to świąteczny miesiąc,
pachnący krokietami i pierogami, jak więc można go nie lubić?
Listopad
natomiast od wielu lat pozostawał moim najmniej ulubionym miesiącem.
Niepotrzebnym. Zbędnym. Wprawiającym człowieka w depresję, przygnębienie i stan
rozmemłania.
Jednak
tegoroczny listopad przyniósł mi – oprócz tradycyjnie smutku i rozmemłania –
również wiele powodów do radości. I to właśnie nimi chciałabym się z Wami
podzielić.
Nowa
praca
Przede
wszystkim w listopadzie zaczęłam współpracę z jedną z najważniejszych instytucji
w Toruniu – z Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki. Na ich stronie możecie znaleźć moje relacje z najważniejszych wydarzeń odbywających się w tym miejscu. Przyznam, że czuję się bardzo doceniona, cieszę się, że robię to, co uwielbiam,
czyli piszę, poza tym wiele mogę się dzięki temu doświadczeniu nauczyć.
Artykuły nie są tak luźne jak na blogu, nie wyglądają też jak teksty na Spod
Kopca. Staram się by były bardziej profesjonalne. Czy mi to wychodzi?
Sprawdźcie!
Spotkanie
z inspiracją
Pisałam
już na blogu o tym, że w listopadzie udało mi się chwilę porozmawiać z Reginą Brett, znaną amerykańską pisarką. To spotkanie dało mi ogromnego kopa. Regina
jest fantastyczną, ciepłą osobą, przytuliła każdego, kto stał w
kilkusetosobowej kolejce. Chciałabym tak żyć. Chciałabym być tak cierpliwą,
wyrozumiałą i odważną kobietą. I do tego cały czas dążę. Chociaż psychologiczne
testy osobowości wskazują na to, że mam zestaw najgorszych cech. Może właśnie
wbrew temu powinnam walczyć o dobre życie, pełne uśmiechu i radości.
Wystąpienie
na Festiwalu
We
wrześniu otrzymałam maila z zaproszeniem na Festiwal Podróżników "Piąty Ocean".
Pamiętam, jak zaczęłam do wszystkich wydzwaniać, bo było to dla mnie tak
wielkie zaskoczenie. Ja na festiwalu? Wśród innych znanych podróżników? Wśród ludzi,
którzy odwiedzili krańce świata? Warsztaty taniego podróżowania, które
poprowadziłam, na pewno zostaną na długo w mojej pamięci, a to z racji
atmosfery, która panowała w Świeciu. Widać było, że ludzie są szczerze
zainteresowani tym, co mówię, zadawali pytania i przyjęli mnie bardzo
serdecznie. Po zakończeniu prelekcji otrzymałam od Tomka Pasieka, organizatora
wydarzenia, statuetkę, co tak mnie zaskoczyło, że nie mogłam przestać się
uśmiechać. Czuję się dumna. Z siebie.
Czterocyfrowa
kwota
Przyznaję,
ze zdenerwowania bolał mnie brzuch. Mimo że usosowski ranking wskazywał, że zajmuję pierwsze miejsce na kierunku, jeśli chodzi o otrzymanie stypendium, niczego nie mogłam być pewna. Czekanie
mnie dobijało. Stypendium umożliwia mi realizację marzeń o podróżach i jest dla
mnie – to zabrzmi okropnie - swego rodzaju wynagrodzeniem za to, że nie lubię
moich studiów. Na szczęście decyzja o przyznaniu stypendium była pozytywna, a ja
kupiłam pudełko Ferrero Rocher. A potem bilety lotnicze nad ocean.
Chciałam
pozbyć się listopada. Ale właściwie gdyby nie on, może nie doświadczyłabym tych
wszystkich pozytywnych emocji.
Jaki
był Wasz listopad?
Sara
Ja chcę pozbyć się całego roku 😉 Cały ten rok jest dziwny i nie mogę się doczekać jego końca... Mam nadzieję, że przyszły będzie lepszy...
OdpowiedzUsuńListopad nie był dla mnie zbyt fajny, bo musiałam znów zmienić pracę. Okazało się też, że muszę zmienić kraj zamieszkania... I tak teraz mieszkam w Belgii, a pracuję w Holandii. Praca jest bardzo fajna, ale musimy 2h szybciej wyjechać do pracy, a jak wracamy to czasami wychodzi 3h, bo są korki...