Podsumujcie mijający rok.
Przekonajcie się, ile dobrego się zdarzyło.
Ja
jak co roku mam dla Was alfabetyczne podsumowanie minionych dwunastu miesięcy.
A jak Ateny. Miały być brzydkie, zakurzone, brudne i
w ogóle ble i faktycznie trochę takie były. Ale jednocześnie można było podziwiać tam
zapierające dech w piersiach widoki. Ateny pożegnały nas awarią metra i ulewnym
deszczem. Do samej stolicy raczej nieprędko wrócę, chyba że będę się tam
przesiadać, aby dotrzeć do Santorini.
B jak Bułgaria. Miejscami nadal wyglądająca biednie i
socjalistycznie, ale chwilami naprawdę urokliwa. Położenie Sofii – podobnie jak
Aten – pozwala na podziwianie pięknych widoków. Jeden dzień spokojnie wystarczy
Wam na zwiedzenie tego miasta i to na piechotę. A wieczorem wypijcie herbatę w
Macu, bo dają do niej miodzik.
C jak cele. Na 2018 rok miałam ich osiem, wypełniłam
pięć. Nie tak źle, ale też nie jakoś rewelacyjnie. Najbardziej cieszę się ze
zrealizowanego celu podróżniczego, czytelniczego i tego dotyczącego stypendium.
Cały czas się zastanawiam, czy wypisywać postanowienia na kolejny rok. Na pewno
odpuszczę na razie odwiedzenie meczetów w Kruszynianach i Bohonikach – zdałam
sobie sprawę, że ze względu na trudny dojazd najłatwiej zajrzeć tam przy okazji
podróży do Mińska. Nie będę też raczej obiecywać sobie, że przepracuję w
wakacje równy miesiąc. A czy warto planować podróż za granicę i czytanie
książek, skoro i tak to robię?
D jak dziennikarstwo. W grudniu minęły dwa lata, odkąd
dołączyłam do redakcji Spod Kopca. Był to dobry moment na to, by zamknąć drzwi
i otworzyć okno. Odeszłam z redakcji, jednak nie będę ukrywać, że bycie jej
częścią dało mi wiele możliwości. Tylko w 2018 roku przeprowadziłam wywiad z
Jankiem Traczykiem, Wojtkiem Kiełbasą czy właścicielką jedynego toruńskiego antykwariatu. Zrobiłam też kilka fotorelacji z koncertów i napisałam ponad sto
artykułów. A wiadomo, że aby lepiej pisać, trzeba po prostu pisać. Więc to
robiłam.
E jak escape roomy. W 2018 roku liczba odwiedzonych przeze
mnie pokoi zagadek osiągnęła 30. Z tej genialnej formy rozrywki zamierzam
korzystać również w kolejnych miesiącach. Zauważyłam, że w escape roomie przez
60 minut nie myślę o niczym innym niż zagadki. Jeśli więc coś Was trapi, idźcie
do escape roomu – tam czeka na Was mnóstwo problemów do rozwiązania!
F jak filmy. Jednym z moich celów na rok 2018 było
obejrzenie trzydziestu filmów. Niektórzy oglądają tyle w miesiąc. Ja niestety
nie. Muszę jednak przyznać, że ten cel zmotywował mnie do częstszego chodzenia do
kina. Wyszukiwałam promocje i rozmaite akcje, by nie płacić za bilety więcej
niż 20 zł. Przygotuję dla Was osobny post o tym, które filmy obejrzane w 2018
polecam.
G jak Gozo. Będąc na tej wyspie, miałam taką myśl: "Chcę
tu zabrać Maćka". Świadomie stwierdziłam, że muszę wrócić w to miejsce. Rzadko
mi się to zdarza. Gozo miało w sobie coś sielskiego, coś dziewiczego.
Krajobrazy momentami przypominały wieś, w której czas się zatrzymał, chwilami bardziej
kojarzyły się z powierzchnią Marsa. Polecieć na Maltę i nie wybrać się choć na
jeden dzień na Gozo to grzech.
H jak hidżab. Może znacie tę nazwę z książek o
arabskich mężach (i naiwnych Polkach) albo z telewizji. Ja miałam okazję na
własne oczy, a właściwie na własnym ciele przekonać się, jak kobieta czuje się
w hidżabie czy abai. Mimo że miałam na sobie to tradycyjne arabskie ubranie
zaledwie przez kilka minut, zdążyłam poczuć się odarta z kobiecości. Nie
patrzyłam w lustro. Dopiero później, oglądając zdjęcia, przekonałam się, jak
wyglądałam. To był szok. Przychodzą mi na myśl historie w stylu: "Gdy założyłam
strój baletnicy, wiedziałam, że muszę związać swoją przyszłość z tańcem…". Ja
gdy włożyłam hidżab, utwierdziłam się w przekonaniu, że przejście na islam mi
nie grozi.
I jak Italia. W 2017 roku dwukrotnie odwiedziłam
Łotwę. W 2018 z kolei dwa razy poleciałam do Włoch - w marcu, kiedy zwiedziłam
San Marino, Rimini i Bolonię, oraz w maju, gdy babcia zabrała mnie na wycieczkę
do Rzymu. Z jednej strony cudownie było znów zobaczyć Koloseum, z drugiej
strony zdałam sobie sprawę, że jednak nie chcę mieszkać w Italii. Tamtejsza
pizza mi nie smakuje, a poruszanie się samochodem to masochizm. Włoski styl
bycia jest dla mnie zbyt luźny, a ulice, przynajmniej w Rzymie, to śmietniki.
J jak Jordanki. Długa rekrutacja sprawiła, że powoli
traciłam nadzieję. Nie straciłam jej jednak do końca. Opłaciło się. W listopadzie napisałam
dwa pierwsze teksty na temat koncertów i spektakli odbywających się w Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki. To niesamowite móc uczestniczyć w
najważniejszych kulturalnych wydarzeniach w Toruniu, a relacjonowanie ich jest
prawdziwym wyzwaniem. Mam nadzieję, że ta przygoda będzie trwała jak najdłużej.
Dodaje mi to wiary w to, że potrafię pisać (choć pan z Fly4Free twierdził
inaczej).
K jak koncerty. Raczej daleko mi do dziewczyny, która
chodzi na koncerty, tańczy pogo (czy pogo się tańczy?) i wydaje pięćset złotych
na jeden bilet, by zobaczyć gwiazdę z zagranicy. Gdy przejrzałam jednak swoje
posty i zdjęcia z tego roku, okazało się, że uczestniczyłam w kilku koncertach.
Największy z nich to oczywiście występ Eda Sheerana na Stadionie Narodowym.
Notabene od tego wydarzenia bardzo rzadko włączam piosenki Eda, za to uwielbiam
słuchać Anne-Marie (w tym roku była ona piątym najczęściej słuchanym przeze
mnie wykonawcą na Spotify!). Oprócz wielkiego show w stolicy miałam okazję
uczestniczyć w koncercie Janka Traczyka, Wojtka Kiełbasy, Tymona Tymańskiego
czy Leszka Możdżera i Glorii Campaner. Posłuchałam także na żywo Natalii
Nykiel, Kasi Kowalskiej, Mateusza Ziółko i Marka Piekarczyka podczas koncertu ku pamięci Grzegorza Ciechowskiego.
Ciąg dalszy nastąpi.
Sara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.