Nastawienie do Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy bywa różne. I tak mam wrażenie, że w tym roku jest wyjątkowo
dobrze, mimo że w kraju rządzi PiS, a pani Pawłowicz namawia do nieprzekazywania
pieniążków na WOŚP. Ja w tym roku już po raz trzeci kwestowałam na rzecz tej
fundacji i przyznaję – złe komentarze nie pojawiały się prawie wcale. A oto jak
było…
Nieważne, że od kilku dni i moja mama, i ja zmagałyśmy się z okropnymi przeziębieniami – z puszką iść musimy! Wzięłyśmy tonę lekarstw, co niewątpliwie pomogło i po godzinie 9 dotarłyśmy do sztabu. Już nas tam znają, a i my znamy podstawowe zasady dotyczące kwestowania. Po odebraniu puszek, identyfikatorów i drobnych upominków od jednego ze sponsorów fundacji Owsiaka udałyśmy się we wcześniej zaplanowane miejsce. Przyznaję, że w sobotę spisałyśmy… godziny mszy w niektórych polskich kościołach. W zeszłym roku to właśnie wierni idący na mszę bądź wychodzący z kościoła chętnie i licznie wrzucali pieniążki do puszek. Nie stanęłyśmy jednak bezpośrednio pod drzwiami świątyni (nie jest to mile widziane, poza tym już jacyś wolontariusze zajęli tę miejscówę.) Okazało się, że stanie niedaleko przejścia dla pieszych było jeszcze lepszym pomysłem.
Nieważne, że od kilku dni i moja mama, i ja zmagałyśmy się z okropnymi przeziębieniami – z puszką iść musimy! Wzięłyśmy tonę lekarstw, co niewątpliwie pomogło i po godzinie 9 dotarłyśmy do sztabu. Już nas tam znają, a i my znamy podstawowe zasady dotyczące kwestowania. Po odebraniu puszek, identyfikatorów i drobnych upominków od jednego ze sponsorów fundacji Owsiaka udałyśmy się we wcześniej zaplanowane miejsce. Przyznaję, że w sobotę spisałyśmy… godziny mszy w niektórych polskich kościołach. W zeszłym roku to właśnie wierni idący na mszę bądź wychodzący z kościoła chętnie i licznie wrzucali pieniążki do puszek. Nie stanęłyśmy jednak bezpośrednio pod drzwiami świątyni (nie jest to mile widziane, poza tym już jacyś wolontariusze zajęli tę miejscówę.) Okazało się, że stanie niedaleko przejścia dla pieszych było jeszcze lepszym pomysłem.
Po kilkudziesięciu minutach
udałyśmy się pieszo w okolice innego kościoła. Było jakoś cicho, nie wiedziałyśmy, czy
msza się już skończyła. Jakichś wolontariuszy widziałyśmy, ale po chwili się
zmyli. Chwilę postałyśmy, aż nagle z kościoła wysypał się taki tłum, że głowa
mała. :D Ludzie otoczyli nas ze wszystkich stron, wrzucając i banknoty, i
monety do puszek. Jedni prosili o serduszko dla sąsiadki, inni dla dzieciaków,
a jeszcze inni machali ręką na tę nalepkę. Ale gdy nagle zabrakło mi pociętych
serduszek, zrobiło mi się niesamowicie głupio. Wołałam do mojej mamy "Mamuń,
serduszka!", ale ona była tak samo otoczona jak ja i nawet nie miała jak podać
mi naklejek. Niektóre osoby musiałam więc przeprosić i serduszek ode mnie nie
dostały… Rano w sztabie dano nam pełno niepociętych serduszek. Gdy spytałyśmy o
nożyczki, usłyszałyśmy, że w tym roku serca od razu naklejamy. Hmm, nie podobał
nam się ten pomysł, bo i samo odklejanie chwilę zajmuje, i część osób nie chce,
by ich obklejano, poza tym trzeba by te kartki trzymać w ręku. Więc jeszcze w sztabie wyprosiłyśmy od kogoś nożyczki. Ale to nie wystarczyło. W końcu moja
mama wyrwała się z podkościelnego tłumu i poleciała do pierwszego lepszego otwartego sklepu, by spytać o nożyczki.
Po późniejszym ogrzaniu się i spokojnym pocięciu serduszek ruszyłyśmy pod kolejny kościół. W zeszłym roku tamtejsi mieszkańcy narzekali, że nikogo nie ma, że nie mają, gdzie wrzucić pieniążków do puszki. Wczoraj zaś wolontariusze podjeżdżali pod ten sam kościół samochodami! Stwierdziłyśmy, że nic tu po nas, wracamy do sztabu, aby zjeść grochówkę. :) Autobusami wszyscy wolontariusze mogli poruszać się za darmo.
Po późniejszym ogrzaniu się i spokojnym pocięciu serduszek ruszyłyśmy pod kolejny kościół. W zeszłym roku tamtejsi mieszkańcy narzekali, że nikogo nie ma, że nie mają, gdzie wrzucić pieniążków do puszki. Wczoraj zaś wolontariusze podjeżdżali pod ten sam kościół samochodami! Stwierdziłyśmy, że nic tu po nas, wracamy do sztabu, aby zjeść grochówkę. :) Autobusami wszyscy wolontariusze mogli poruszać się za darmo.
W sztabie najadałyśmy się, oddałyśmy
puszki, bo były już bardzo ciężkie, a nas zaczynały boleć gardła. Policzyłyśmy
datki (a wierzcie, było, co liczyć; wyobraźcie sobie, że samych jednogroszówek w jednej z puszek było 1048) i… zanim pochwalę się, ile zebrałyśmy przywołam najzabawniejsze i
najbardziej zaskakujące momenty tego dnia.
- mojej mamie kilkoro ludzi,
zamiast wrzucić do puszki, dało dwa woreczki z pieniędzmi i jedno pudełko.
Wszystko ważyło co najmniej kilka kilogramów. Wrzuciłyśmy całą zawartość do
jednej z puszek, przez co stała się tak ciężka, że musiałyśmy ją
włożyć do plecaka, gdyż żadna z nas nie dała rady jej nieść,
- jeden z chłopców miał swoją własną saszetkę z zaoszczędzonymi pieniędzmi i również wszystko wrzucił do naszych puszek,
- jeden z chłopców miał swoją własną saszetkę z zaoszczędzonymi pieniędzmi i również wszystko wrzucił do naszych puszek,
- gdy pewna pani podeszła do
mojej mamy i mnie, powiedziałam: "Proszę wrzucić pieniądze do puszki mojej mamy,
ona ma lżejszą." Kobieta na to: "Lżejsza nie znaczy, że jest w niej mniej" i
wrzuciła stuzłotowy banknot,
- usłyszałyśmy właściwie tylko
jeden komentarz odmowny. Brzmiał on bardzo kreatywnie: "Niee". Jasne, że
niektórzy, widząc kobiety z puszkami orkiestry, uciekali przed nami w popłochu
(haha, wierzcie mi, to zabawny widok), spuszczali głowy, udawali, że coś robią.
Ale obraźliwych czy niemiłych słów w tym roku na szczęście nie było,
- ludzie wrzucali datki również
wtedy, gdy jechałyśmy autobusem. Wśród zebranych przez nas pieniędzy były i
takie w obcych walutach,
- niektóre osoby zauważały nas
już z odległości kilkudziesięciu metrów i sięgały po portfele. Niejednokrotnie
słyszałyśmy słowa: "Ja już tu mam pieniążki przygotowane",
- pani w autobusie przykleiła
serduszko na łebek swojego psa,
- dwie staruszki stwierdziły, że
wrzucą pieniądze do nas, bo "tamte dziewczyny były jakieś niemrawe".
Bycie wolontariuszką daje
niesamowitego kopa. Ta świadomość, że mogłam komuś pomóc jest niesamowita.
Pomyślcie o tym, by kwestować na rzecz WOŚP, te pieniądze mogą uratować komuś
życie.
Aa, zebrałyśmy w sumie z mamą 1800zł. :)
Sara
PS Toruńscy wolontariusze! Nie zapominajcie,
że istnieją też inne miejsca w Toruniu, nie tylko ulica Szeroka. W pozostałych częściach
miasta ludzie często nie mają szansy wrzucić do puszek, a na Starym Rynku co
druga osoba to wolontariusz…
Gratuluję pięknej postawy :) To wspaniała akcja !
OdpowiedzUsuńDziękuję! Chociaż wydaje mi się, że taka postawa to nic nadzwyczajnego. Wystarczy tylko chcieć...
UsuńJa już kilka lat temu chciałam kwestować, ale wtedy musiałabym być z osobą dorosłą, a takiej możliwości akurat nie było... Kwestowanie na rzecz WOŚP to jednak jedna z rzeczy, które chcę zrobić po skończeniu 18. :D Kwestowałam już kiedyś na rzecz hospicjum, dzięki czemu jakieś tam doświadczenie już mam. :)
OdpowiedzUsuńJa pierwszy raz kwestowałam wraz z uczniami i nauczycielami ze szkoły.
UsuńOsiemnastka już w tym roku, więc myślę, że jak tylko w porę się zgłosisz, to możesz już zbierać pieniądze do puszki podczas kolejnego finału. :D
Mam ogromną nadzieję, że się uda! W ogóle moja lista rzeczy do zrobienia po osiemnastce jest spora! :D Niby moje życie znacząco się nie zmieni, no ale ciężko ukryć fakt, że pewne sfery staną przede mną otworem dopiero po przekroczeniu tej magicznej granicy. :p
UsuńGratuluję zebranej kwoty! Wierzę, że te puszki były ciężkie, bo jednogroszówki jednak sporo ważą gdy jest ich aż tyle!
OdpowiedzUsuńJa także wolę serduszko takie odcięte, bo wtedy mogę je sobie przykleić w innym miejscu niż kurtka, z którego potem i tak je odklejam :)
Dziękuję! Myślę, że kilka kilogramów te puszki ważyły...
UsuńCzęsto serduszka same odrywają się od kurtek/czapek/torebek. Moja babcia np. serducha przykleja sobie na lustrze. :)
Ja też przez kilka lat zbierałam pieniądze :) Były piękne momenty, jak chociażby starsza, schorowana pani, która zobaczyła nas z okna swojego domu, ubrała się i wyszła do nas, tylko po to żeby wrzucić nam pieniądze. Były też niezbyt przyjemne momenty...gdy napadli na nas i ukradli nam puszki..przetrwała tylko moja, bo ja dosłownie kilka minut wcześniej schowałam swoją do plecaka, by zjeść kanapkę. Przykre było również, to jak zostałyśmy obrzydliwie potraktowane przez policję, gdy od razu po tym zdarzeniu zgłosiłyśmy się na posterunek policji...
OdpowiedzUsuńPo tym zdarzeniu jeszcze tylko raz byłam wolontariuszką, ale mój strach chodzenia z puszką był silniejszy i dałam sobie spokój.
Ładną sumę zebrałyście z mamą :)
Jejku, tak mi przykro! Nie ukrywam, bałam się, że ktoś zabierze mi siłą puszkę... Na szczęście kolejny raz nic się nie stało. Myślisz, że to się często zdarza, tj. kradzieże puszek?
UsuńPrzyznaję, że ja bym chyba zrezygnowała z kwestowania po takim wydarzeniu. Po prostu bym się bała!
Najważniejsze, to nie chodzić z puszką w miejscach gdzie jest mało ludzi, albo tam gdzie nie ma ich wcale. Nam akurat puszki wyrwano w ścisłym centrum miasta, gdzie w tygodniu jest pełno ludzi, ale w niedzielę w dniu finału wośp oprócz nas nikogo tam nie było, a my chciałyśmy sobie tylko skrócić drogę. Do tego chodnik prowadził pomiędzy bramami do kamienic i bloków. Właśnie w takich miejscach i zakamarkach najłatwiej komuś coś odebrać, uciec, schować się...
UsuńMy w następnym roku po tym zdarzeniu zrobiłyśmy nożyczkami dziurki po obu stronach puszki, przewlekłyśmy mocny sznurek i zawiesiłyśmy sobie puszki na szyi. Ale mimo to i tak miałam stracha jak ktoś dziwny do mnie podchodził...
Ja tylko raz zbierałam pieniądze dla WOŚP i o ile dobrze pamiętam było to daaawno temu jak byłam jeszcze w harcerstwie :D Było wiele miłych wspomnień, ale i tych złych jak widziałam, że ludzie kradną puszki innym czy sami wolontariusze wyciągają pieniądze z puszki i hm.. od tamtego czasu nie zbierałam pieniędzy ponownie.. CHociaż kto wie... może kiedyś do tego wrócę :)
OdpowiedzUsuńMnie by chyba do końca życia było ciężko na sercu i na sumieniu, gdybym przygarnęła sobie pieniądze przekazane na potrzebujących, chorych... Nie rozumiem takich ludzi. Oni chyba nie mają ani serca, ani sumienia.
UsuńMoże kiedyś ze swoim dzieckiem będziesz kwestować. :DD
hahah :D kto wie, kto wie :D
UsuńAle cudownie ! Wzruszylam sie :) u mnie niestety w okolicy nikogo nie bylo i pojechalam na drugi koniec Krakowa do siostry i to samo.... w przyszłym roku bede sie starać o bycie wolontariuszka :)
OdpowiedzUsuńNo co Ty! Kraków takie duże miasto i pusto? Pewnie wszyscy zgromadzili się w jednym miejscu...:/
UsuńZachęcam bardzo do bycia wolontariuszką, to nic nie kosztuje, no jedynie czas i dobre chęci. :) A można naprawdę komuś pomóc!
Ja w tym roku również byłam wolontariuszką :D Kwestowałam z PCK (chociaż największe datki zbierałam, gdy stałam przy znajomych z OSP Łagiewniki :P ). U nas w Łodzi jest co roku Wielka Szarża, czyli przejazd koni ze szkół jeździeckich, Straży Miejskiej itp. jedną z głównych ulic miasta-Pietryną (ale tylko fragmentem). W tym roku byłam na tym po raz pierwszy jako zabezpieczenie. Konie piękne, ale zapach... jeszcze lepszy :P Mam nadzieję, że i za rok będziemy obie mogły być wolontariuszkami ;) A ja nadal czekam na info ile zebrałam :P
OdpowiedzUsuńŁał, to musi genialnie wyglądać, takie pędzące prze środek miasta konie... Ale domyślam się, że, tak jak piszesz, zapach nie jest taki piękny. xD
UsuńJa sama policzyłam pieniążki ze swojej puszki po jej zdaniu. :)
No pędzić to one nie pędziły :P Ale były piękne ;) A i obok fajnych ludzi szłam, to i się uśmiechnąć i pogadać ;)
UsuńJa zdawałam wszystkie puszki z PCK, więc musiałabym policzyć od razu wszystkie 11 :P Ale już przysłali wyniki i mam około 1900 zł :D
Od zawsze podziwiałam pracę wolontariuszy, nie tylko WOŚP, ale wszystkich. Poświęcają swój czas i pracują na rzecz innych. W dodatku nie dostając za to ani grosza, ale odkąd podjęłam się wolontariatu w zoo sama jestem wolontariuszką i wiem, jaka to radość.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na bloga :)
www.piosenkajestdobranawszstko87.blogspot.com
Ja myślałam o wolontariacie w hospicjum. Ale nie wiem, czy dałabym radę psychicznie.
UsuńAniu, od piątku mam ferie i na pewno w końcu trochę nadrobię zaległości na Twoim blogu. :)
Pozdrawiam ciepło
Bardzo mi miło :)
UsuńMoja koleżanka była wolontariuszką w hospicjum. Mówiła mi, że jest ciężko. Ja z kolei myślałam jeszcze o Fundacji "Mam Marzenie". Podoba mi się działalność tej fundacji - pomaganie w spełnianiu marzeń tym, którzy nie mają sił na walkę o marzenia, bo walczą z chorobą :(
Gratuluję zebranych pieniążków. To szczytny cel, więc warto pomagać. Ja też bywałam wolontariuszką. W tym roku również chciałam się zapisać, jednak mój narzeczony prosił, żebym sobie odpuściła. W końcu stwierdziłam, że dla dobra fasolki w brzuszku, to zrobię, ale za rok nie odpuszczę!;)
OdpowiedzUsuńOj, dbaj o siebie, życzę dużo zdrówka i siły! :)
UsuńDołączam się do gratulacji od poprzedników. Cieszy mnie że masz potrzebę pomagania innym. Mam nadzieję, że dzięki takim osobom jak Ty pomaganie innym stanie się czymś oczywistym i będącym ponad bieżącymi podziałami.
OdpowiedzUsuń:-)))
Dziękuję. ;) Byłoby pięknie, gdyby w przyszłości więcej osób pomagało bezinteresownie...
UsuńSaro, jesteś wielka!!
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny mnie zadziwiasz swoją znakomitą postawą!
Cieszę się, że są tacy ludzie jak TY :)
Jejku, dziękuję za takie słowa!
Usuńpiękną kwotę uzbierałyście! świetna inicjatywa i tak jak poprzednicy gratuluję podjęcia się takiego - bądź co bądź - niełatwego zadania. osobiście nigdy nie kwestowałam na rzecz WOŚP, w moim rodzinnym mieście wolontariusze to była dość zamknięta grupa, która niechętnie wpuszczała innych a potem jakoś już nie było czasu, okazji, chęci, motywacji. ale zawsze coś wrzucam. chociaż w tym roku się nie udało, byliśmy na Helu i mimo, że odbywała się tam też kwesta i gdzieś nawet była jakaś WOŚPowa impreza to nigdzie nie znaleźliśmy żadnego wolontariusza :( muszę znaleźć info czy przypadkiem nie można wysłać pieniędzy na konto, bo jakoś dziwnie się czuję, że nie wsparłam orkiestry wtedy kiedy najbardziej trzeba ją wesprzeć odpierając ataki przeciwników.
OdpowiedzUsuńi dobrze, że udało wam się znaleźć nożyczki, bo ja też nie lubię przyklejać serduszek na kurtkę czy płaszcz, wolę sobie je przyklejać gdzieś w domu, na biurku czy szafce.
kurczę, to jest bardzo słabe, gdy ktoś chce wrzucić pieniążki do puszki, chce pomóc, ale nie może wyjść z domu albo nie natknął się na żadnego wolontariusza. :| ale myślę, że skoro WOŚP to fundacja pomagać można przez cały rok.
Usuńna szczęście udało mi się znaleźć numer konta tegorocznego finału, na który można bezpośrednio przelać pieniądze więc obowiązek spełniony, trochę z opóźnieniem, ale jednak :)
UsuńJa co roku pomagam! Tańczę na charytatywnych koncertach lub po prostu wrzucam pieniążki. Z puszką nigdy nie odważyłam się wyjść. Duży plus dla Ciebie i mamy ! :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńJa jestem zdecydowaną zwolenniczką WOŚPu i cieszę się, że wciaż ludzie chętnie wrzucają pieniążki do puszek. W ogóle piękną rzecz z mamą zrobiłyście, piękną ;)!
OdpowiedzUsuńJejku, dziękujemy! :)
Usuń