Raz na jakiś czas
stworzę na blogu coś, z czego jestem szczególnie dumna. Post, o którym
opowiadam, komu popadnie, i którym niesamowicie się ekscytuję. Nie mogłam się
doczekać publikacji tego wpisu. Początkowo nie sądziłam, że powstaną z tego dwa
osobne posty, nie spodziewałam się tak szczegółowych i – co tu kryć – pełnych zwierzeń
opowieści. Właściwie to nie ja stworzyłam ten wpis. Stworzyło go życie. I
wykreowała miłość.
Te historie nauczyły mnie czegoś. Miłość pokonuje bariery rozumu i odległości. Wasze historie są nie tylko romantyczne, lecz także wzruszające, zaskakujące, urocze i dające nadzieję. Czytałam je, szeroko się uśmiechałam, ewentualnie szeroko otwierałam oczy ze zdziwienia. Ale powiem Wam coś, co odkryłam. Prawdziwa miłość istnieje. Jest wśród nas.
Dziękuję wszystkim, którzy podzielili się ze mną swoją magiczną historią. Każda z nich nadaje się na scenariusz filmowy. Jak się okazuje, najlepsze scenariusze pisze życie.
Poniżej znajdziecie 4 odpowiedzi na moje pytanie:
Dodam jeszcze, że pytałam zarówno mężczyzn, jak i
kobiety, ale w tym poście wyjątkowo pojawią się same wypowiedzi płci żeńskiej. :) Cieszy mnie różnorodność –
kontaktowałam się i z mężatkami, i z narzeczonymi, i z osobami, które ślub
planują w bliskiej lub baaardzo odległej przyszłości. Ale i takimi, które o
weselu nie mówią, ale są razem już bardzo długo. Koniec wstępu. Wiem, że
czekacie na te historie!
Te historie nauczyły mnie czegoś. Miłość pokonuje bariery rozumu i odległości. Wasze historie są nie tylko romantyczne, lecz także wzruszające, zaskakujące, urocze i dające nadzieję. Czytałam je, szeroko się uśmiechałam, ewentualnie szeroko otwierałam oczy ze zdziwienia. Ale powiem Wam coś, co odkryłam. Prawdziwa miłość istnieje. Jest wśród nas.
Dziękuję wszystkim, którzy podzielili się ze mną swoją magiczną historią. Każda z nich nadaje się na scenariusz filmowy. Jak się okazuje, najlepsze scenariusze pisze życie.
Poniżej znajdziecie 4 odpowiedzi na moje pytanie:
Jak poznaliście
się z Twoją drugą połówką?
"Portale randkowe
jednak działają. Mojego obecnego narzeczonego poznałam ponad rok
temu na Sympatii. Czysty przypadek - on miał usunąć swój profil, ja dopiero go
założyłam. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się tydzień później. Pogoda nie
dopisała, więc w ramach rozgrzania się poszliśmy coś zjeść. Pech chciał, że
chyba coś zaszkodziło B. Nie zraził się jednak i teraz jest to jedno z naszych
ulubionych miejsc.
Nasza znajomość potoczyła się zaskakująco szybko i już za
niecałe 9 miesięcy zostaniemy małżeństwem."
- B.
"Z M. poznaliśmy się
prawie pięć lat temu. Obydwoje pracowaliśmy wtedy na wolontariacie w czasie
EURO 2012. Na początku niespecjalnie za sobą przepadaliśmy, ale coraz więcej
czasu musieliśmy spędzać razem, tego wymagała nasza praca. Musieliśmy współpracować i tak się do siebie przyzwyczailiśmy, że po
pewnym czasie zaczęliśmy spotykać się też poza pracą
Wolontariat trwał jednak tylko trzy miesiące, więc przyszedł w końcu moment rozstania. Obydwoje mieliśmy już wcześniej inne plany, zatem pożegnanie było oczywiste. Ja zostałam w Polsce, M. mieszkał
wtedy w Londynie, później wrócił do Egiptu. Po kilku miesiącach nie wytrzymałam
i pojechałam do Egiptu po raz pierwszy. Uznaliśmy, że to jednak ma sens, że warto spróbować, chociaż przez jakiś czas będziemy żyć na odległość.
Opłacało się. :) Jesteśmy razem od
prawie 5 lat i blisko 4 po ślubie. A pomyśleć, że obydwoje znaleźliśmy się na
tym wolontariacie przez przypadek. M. z powodu wizy prawie zrezygnował z
przyjazdu, ja o mało nie wycofałam się przez studia, pracę i brak czasu. Jakimś
sposobem znaleźliśmy się tam obydwoje i znaleźliśmy siebie. :)
- A.
"Pamiętam ten
niedzielny poranek - w końcu przepiękna, wiosenna pogoda zagościła w mieście.
Pozytywnie nastrojona wrzuciłam książkę do torebki, sama nie wiem dlaczego,
założyłam obcasy i wybrałam się na mały spacer, którego celem była ławka na
pobliskim deptaku. No gdzieś przecież musiałam tę książkę wygodnie czytać!
Wtedy ze spotkania ze znajomymi wracał On. Trochę wczorajszy, bo świętował z
kolegami narodziny dziecka jednego z nich. Spostrzegł mnie między zakochaną
parą a staruszką karmiącą gołębie. Zadane prosto z mostu pytanie: Cześć,
co czytasz? wystarczyło, by tamtego dnia los zaczął pisać kolejną,
romantyczną historię. Naszą historię." – K.
"Z M. poznaliśmy się prawie cztery lata temu w liceum.
Chodziliśmy razem do klasy, a kiedy zaprzyjaźniłam się z jego przyjaciółką, także
my zostaliśmy przyjaciółmi. Był duszą towarzystwa, bardzo przebojowy,
zwariowany, wszędzie go było pełno. Taki lekkoduch, chwilami może nawet lekki
narcyz, którego nie byłam w stanie wyobrazić sobie w związku. Ale można
powiedzieć, że imponował mi tym. Po dwóch latach liceum oboje mieliśmy
na koncie kilka przebojów miłosnych, parę związków, jak to młodzi ludzie. Ja
uparcie szukałam księcia z bajki, ale chyba trafiałam na same wilki w
przebraniu. Po jednym z takich niepowodzeń, prawdopodobnie, najbardziej
dotkliwym wśród moich rozterek miłosnych, M. bardzo mi pomógł. Zaopiekował się
mną. Podniósł samoocenę, pokazał piękno tkwiące wewnątrz mnie. Wtedy bardzo się
do siebie zbliżyliśmy i zrodziło się między nami uczucie. Długo nikt nie
wiedział o naszej małej wielkiej miłości. Chyba się bałam, nie chciałam zapeszać,
nie byłam pewna, czy to coś na poważnie, czy to kolejna gra.
Ale prędzej czy później uczucia musiały wziąć górę, nie mogliśmy się ukrywać w
nieskończoność, podczas gdy między nami sypały się iskry, a wszyscy naokoło
zadawali trudne pytania. Nie mogłam już dużej powtarzać: Przecież on
jest dla mnie, jak brat! Jesteśmy razem już prawie rok, mamy wspólne plany na
przyszłość i (o ile to możliwe) odnoszę wrażenie, że z każdym dniem kochamy się
coraz bardziej." - M.
"Byłam na drugim roku
studiów. Do Torunia przyjechałam po dłuższym pobycie we Francji, gdzie
zostawiłam narzeczonego. Miałam tylko zrobić licencjat i wrócić do Francji, aby
tam żyć. Wynajmowałyśmy z koleżankami (w sumie było nas 7) mieszkanie blisko
uczelni. Było cudownie! Pewnego dnia dwie moje kumpele przyprowadziły po
imprezie dwóch kolegów poznanych w którymś z klubów. Żeby nie było wątpliwości,
ci koledzy byli nimi zainteresowani. Koleżanki zaś nieszczególnie, jak się
potem okazało.
Tak się kręcili w pobliżu od czasu do czasu, z czego
wywiązywały się mniej lub bardziej istotne rozmowy. Ostatecznie jeden z nich
stał się moim przyjacielem i pracodawcą (miał biuro tłumaczeń), a drugi został
mężem.
W międzyczasie musiałam "tylko" rozstać z
francuskim narzeczonym i kompletnie zmienić życiowe plany. No ale czego się nie
robi dla miłości..."
- A.
Jeszcze raz:
dziękuję!
Wiecie, czego Wam wszystkim życzę?
Wiecie, czego Wam wszystkim życzę?
Jedno słowo.
Miłości!
Sara
Przeurocze historie! Ciekawe czy i moja kiedyś się już znajdzie, jak wreszcie zacznę ją pisać. :p
OdpowiedzUsuńJestem pewna dwóch pierwszych bohaterek i chyba trzeciej :P Piękne historie. Każda jest wyjątkowa. Aż zaczęłam sama odpowiadać sobie na to pytanie (choć moje historie do tej pory nie miały szczęśliwych zakończeń). Dużo miłości dla wszystkich :)
OdpowiedzUsuńOj jak ja lubię takie historie czytać :D. Tak mi się przypomniało, jak w lutym zawsze kupowałam Bravo Love :D. Jezuuuu ile to lat temu było!
OdpowiedzUsuń