W Górach
Stołowych spędziłam zaledwie 3 i pół dnia. Nie wiem, czy warto byłoby siedzieć
tam dłużej. Rejon ten nie zachwycił mnie tak, jak z nóg zwalają mnie Tatry.
Jakie są moje przemyślenia po pobycie w Kotlinie Kłodzkiej?
Po pierwsze: to
specyficzne góry. Już rezerwując pokój, usłyszeliśmy od pani, że w Górach
Stołowych jest inaczej niż wszędzie, że Góry Stołowe to nie Karpaty. To prawda.
Nie znajdziecie tam dwutysięczników, ba, nawet tysiączników nie ma. Poza tym są
to góry płytowe, płaskie.
Po drugie: duże
odległości. Właściwie w Górach Stołowych nie ma miejsca będącego idealną bazą
wypadową do wyjścia w góry. Myślę, że najlepszą miejscowością, w której można się zakwaterować,
jest Karłów, gdyż bezpośrednio w tej wsi znajduje się zarówno wejście na
Szczeliniec Wielki, jak i szlak prowadzący do Błędnych Skał. Ale i tak, jeśli
będziemy chcieli odwiedzić któreś z miasteczek uzdrowiskowych, musimy wsiąść w
samochód. Chyba że przejście w ciągu jednego dnia 20km Wam niestraszne.
;)
My mieszkaliśmy
w Łężycach – według Google Maps to całkiem niezłe lokum, lecz w rzeczywistości
blisko mieliśmy jedynie do Dusznik – tak jak pisałam w poprzednim poście 40
minut piechotą. Zaś w samych Łężycach za bardzo nie ma co zwiedzać… Choć, jeśli
komuś tęskno za dziką przyrodą czy Afryką, można iść na sawannę. Łężyckie
skałki, które dla nas były raczej nieosiągalne (pogoda nie dopisywała, a my,
jakoś dziwnym trafem, nie zabraliśmy kaloszy ;)), to górska łąka, która wygląda
niczym afrykańska sawanna. No, może gdy świeci słońce.
Jakie są zalety
Gór Stołowych? Co na pewno polecam odwiedzić podczas pobytu w tych okolicach?
Koniecznie -
Błędne Skały i Szczeliniec Wielki. Te miejsca powinny spodobać się i zaskoczyć
każdego. Resztę atrakcji dobierzcie sobie sami. ;)
Plusem pobytu w Górach Stołowych jest bliskość Czech.
W Kudowie-Zdroju możemy przekroczyć granicę w kilku miejscach. W pobliżu
Kaplicy Czaszek mijamy tabliczkę z czeską nazwą miejscowości - Malą Čermą. Zaś
z innego punktu miasta możemy udać się do Náchodu i tam kupić np. czeskie
słodycze czy… piwo (ja akurat nie piję, ale podobno piwo od krecika jest
smaczne…).
Przyznam Wam się, że podczas wakacji w Górach
Stołowych kupiłam bardzo mało pocztówek. A te, które zakupiłam, w większości
wysłałam. Powód? Już wcześniej babcia przywiozła mi z tej części województwa
dolnośląskiego sporo kartek.
Do Gór Stołowych raczej nie wrócę. Jasne, pewnie nie
zobaczyłam wszystkiego, co według przewodników czy miejscowych jest warte
podziwiania. Ale chyba klimat Gór Stołowych nie jest dla mnie. Żałuję jedynie,
że nie zapuściliśmy się nieco dalej, do Adrszpachu – to skalne miasto akurat
polecają wszyscy. Widoki są podobno bajeczne… Może w przyszłości uda się tam
pojechać, kto wie?
Myślicie, że spodobałoby się Wam w Górach Stołowych?
Czy ta kraina jest na Waszej liście marzeń?
Pozdrawiam ciepło!
Pozdrawiam ciepło!
Sara
PS Przypominam o konkursie – cudne pocztówki do zgarnięcia.
Saro, jak wiesz - byłam w tamtych rejonach niedawno, bo jeszcze w poprzednim tygodniu. Jeśli mowa o Kotlinie Kłodzkiej... No cóż, mówiąc dokładniej - Góry Stołowe częścią kotliny już nie są :D Ale fakt faktem, są częścią Ziemi Kłodzkiej. I właśnie w ten sposób polecam rozpatrywać ten rejon. Z mojej perspektywy? Uważam, że zakwaterowanie się w jednej z wiosek przy drodze krajowej numer 33 (droga od Kłodzka do przejścia granicznego w Boboszowie) to strzał w dziesiątkę. :) Po jednej stronie drogi mamy Masyw Śnieżnika, po drugiej między innymi Góry Bystrzyckie, Orlickie i kilka innych pasm. A całość Ziemi Kłodzkiej zdecydowanie oferuje więcej niż same Góry Stołowe (chociażby Międzygórze z wodospadem Wilczki - drugi najwyższy wodospad Sudetów! i Ogrodem Bajek, chociażby Złoty Stok z kopalnią, chociażby naprawdę przepięknie położona Bystrzyca Kłodzka...). Saro, sądzę, że warto tam wrócić. ^^ Myślę też, że całkiem niezłym pomysłem byłby wypad w tamte rejony z rowerem - szczególnie jazda po kotlinie (która jest przecież obniżeniem, płaskim terenem między górami) nie powinna sprawiać problemów. Swoją drogą - na trasie było naprawdę sporo kolarzy szosowych! :D Jednego pana widziałam nawet dwukrotnie! :D
OdpowiedzUsuńPopieram w całej rozciągłości.
UsuńTo taki mój lokalny patriotyzm ;-)
Byłam w Górach Stołowych jeszcze w liceum, muszę powiedzieć, że mnie osobiście urzekły, tak jak i sama Kudowa-Zdrój. Może inaczej odbierałam mój pobyt tam, gdyż najpierw zobaczyłam Góry Stołowe a dopiero później miałam okazję pojechać w Tatry... Ale czy ja wiem, czy teraz zmieniłabym na ich temat zdanie? Chyba muszę się wybrać ponownie, żeby się przekonać ;)A czekolady studenckiej zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńhttp://o-nauce-jezykow-i-podrozach.blogspot.com/
Każde góry są inne i mają SWÓJ niepowtarzalny urok. Trzeba je kochać i czuć. Wybieram się niebawem w Stołowe. Moja dusza będzie się karmić... :)
OdpowiedzUsuń