Byliście kiedyś w pracowni
prawdziwego artysty? Zwykle oglądamy takie miejsca tylko w filmach. Tymczasem
my z Maćkiem wylądowaliśmy w pracowni malarza, która była niczym wyjęta prosto
ze szklanego ekranu, i… spędziliśmy w niej 60 zagadkowych minut.
Ponad
dwa lata temu odwiedziliśmy z Maćkiem Sex Room, który postawił poprzeczkę
bardzo wysoko. Zastanawialiśmy się, czy Przeklęty Obraz, również stworzony
przez ekipę Black Cat Escape Room, pobije tamten zmysłowy scenariusz.
W
tej niezwykłej pracowni malarskiej czułam się… wyjątkowo spokojna i skupiona.
Pokój nie był irytujący, nie wywołał we mnie żadnej frustracji, co niestety
czasami się zdarza. W miarę płynnie przechodziliśmy przez kolejne zagadki.
Zagadki – to słowo warto zaakcentować. Bo Przeklęty Obraz to nie tylko łączenie
faktów, przeszukiwanie pokoju czy odkrywanie kolejnych liczb do szyfru. To
przede wszystkim rozwiązywanie różnego rodzaju zadań – matematycznych, logicznych,
zręcznościowych, słownych, a nawet… zapachowych (uwielbiam ten typ wyzwań).
Wydaje mi się, że to czyni ten pokój jednocześnie wyjątkowym i uniwersalnym - świetnie
poradziłyby sobie tam zarówno nastolatki, jak i starsze osoby. Zagadek
przygotowano naprawdę sporo, więc nie sposób było się nudzić. Mimo że
odwiedziłam już 50 escape roomów, to w Przeklętym Obrazie spotkałam się z
takimi typami zadań, na które nie natknęłam się nigdzie wcześniej. I to było
super. Ludzka kreatywność nie zna granic. Swoją drogą – Maćka i moja chyba też,
bo jedno z zadań próbowaliśmy rozwiązać w taki sposób, jak jeszcze żadna inna
grupa!
Przyznam
Wam się szczerze, że historie escape roomowe nie zawsze wciągają. Niektóre scenariusze
są wymyślone na wyrost. Wydaje się, że właściciele zbudowali pokój, a potem
stworzyli do niego byle jaką opowieść. W przypadku Przeklętego Obrazu naprawdę
nurtowało mnie, co się stało partnerką malarza - pisarką Sarą (zbieżność imion
nieprzypadkowa? Czy to znak, bym jednak postawiła na karierę pisarską :D?). Gdy
na koniec odkryliśmy tajemnicę… Byłam w szoku. Finał przygody sprawił, że pokój
podobał mi się jeszcze bardziej.
Black Cat Escape Room, podobnie jak wiele innych firm po tragedii w Koszalinie musiał
zmagać się z różnymi problemami. Ekipa znalazła jednak nową siedzibę. Lokal
jest ogromny i co ciekawe, można tam organizować spotkania integracyjne czy
wieczory panieńskie. Oprócz czterech pokoi – wspomnianego Sex Roomu,
Przeklętego Obrazu, Złota Nazistów i Domu Mordercy są sale, w których można
napisać się kawy i wspólnie świętować.
Dowiedzieliśmy
się, że w przygotowaniu jest nowy pokój, o tematyce, z którą do tej pory nie
mieliśmy do czynienia. Wydaje mi się, iż będzie to perełka na mapie Warszawy, a
może i całej Polski?
Komu
polecam Przeklęty Obraz? Właściwie to… wszystkim! W pokoju odnajdą się osoby,
które lubią elektronikę w escape roomach, ale także te, które wolą tradycyjne
kłódki. Jeśli uwielbiacie sztukę, na pewno docenicie klimat pokoju.
Wydaje
mi się, że niełatwo jest stworzyć pokój fabularny, który tak wciągnie w swoją
historię. Udało się to w escape roomie na warszawskim Grochowie.
A
Wy który pokój wolelibyście odwiedzić – Sex Room czy Przeklęty Obraz?
Sara
Robisz się prawdziwą specjalistką od takich miejsc!
OdpowiedzUsuń