Poniedziałek w Dublinie
zaczęliśmy trochę później niż planowaliśmy ze względu na nocną przygodę z
ćpunem… O której więcej na pewno jeszcze napiszę. Ale i tak udało nam się
zebrać naprawdę sporo wspomnień. :)
Dziś chciałabym pokazać Wam
stolicę Irlandii po południowej stronie Liffey. Nieopodal naszego lokum
znajdował się St Stephen’s Green czyli uroczy park. Niezbyt duży, za to chętnie
odwiedzany zarówno przez miejscowych, jak i turystów. Oprócz kwitnących już narcyzów
i różnych gatunków ptaków w parku podziwialiśmy… Łuk Fizylierów. Oczywiście
paryski Łuk Triumfalny wywiera o wiele większe wrażenie. Pod tym dublińskim nie
słychać klaksonów i przekleństw kierowców, haha. Pod łukiem wypróbowaliśmy…
kijek do selfie (teraz możecie się śmiać). W parku spotkaliśmy Polaków.
Niestety pracujących jako sprzątacze… A więc tak nasi rodacy zarabiają w
Irlandii? :(
Gdybyśmy mogli zostać w Dublinie
nieco dłużej, na pewno spacerowalibyśmy po parku jeszcze kilka godzin. Słońce
delikatnie świeciło, pan nad stawem karmił kaczki, ławeczki aż kusiły, by na
nich usiąść i w spokoju poczytać książkę… Sielanka. Ale w Dublinie byliśmy
niecałe 2 dni, a chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej. Przy wyjściu z parku
znajduje się tzw. Tonehenge. To pomnik ku czci powstańców dowodzonych przez
Wolfe'a Tone’a. Przyznaję, że byłam bardzo ciekawa tego obiektu, pewnie ze
względu na intrygującą nazwę, jaką nadali mu miejscowi – to analogia do angielskiego Stonehenge. Ale to chyba
mało trafne porównanie…
Wyszliśmy z parku i skierowaliśmy
się w stronę wiktoriańskich budynków. Chcieliśmy zobaczyć Muzeum Narodowe,
Bibliotekę Narodową, Galerię Narodową oraz parlament. Ostatecznie sama nie
wiem, co w końcu udało nam się sfotografować. Gdzieniegdzie nie mogliśmy przedostać
się przez zamknięte bramy, gdzie indziej wejścia pilnował strażnik… Momentami
bałam się nawet robić zdjęcia. Na pewno dotarliśmy do Biblioteki Narodowej,
jednak nie weszliśmy do środka.
Kolejnym celem naszego spaceru
był Trinity College. Na tym słynnym uniwersytecie studiowali m.in. autor "Podróży
Guliwera", Jonathan Swift i dramaturg Samuel Beckett. Kampus nie rzucił mnie na
kolana, być może dlatego dostałam na placu głupawki… Uwiecznionej przez Maćka
na zdjęciach.
Chcieliśmy dotrzeć do Molly
Malone, pomnika uznawanego przez wielu za symbol Dublina. Po drodze zdążyliśmy
zabłądzić, kupić Leap Kartę na komunikację miejską, a Maciek wydał trochę euro
na książkę. W końcu naszym oczom ukazała się bezwstydna Molly. Podobno ta "dziwka
z wózkiem", jak przezywają ją Irlandczycy, naprawdę istniała. Była prostytutką.
Ale najwidoczniej brakowało jej kasy, bo jeszcze dorabiała, sprzedając owoce morza.
Jak już obfotografowaliśmy posąg
ze wszystkich stron, a Maciek pomacał obfity biust Molly, postanowiliśmy trochę
pobłądzić po Grafton Street. Ja – jak tradycja nakazuje – pstrykałam zdjęcia
witrynom ekskluzywnych sklepów takich jak Chanel czy Louis Vuitton, a mój
chłopak buszował po antykwariacie z płytami i książkami.
Mieliśmy już kartę, mogliśmy więc
zaszaleć. Podjechaliśmy do dublińskiego zamku. Ta królewska warownia została
zbudowana w XIII wieku, jednak pożar zniszczył większość budynku. Do dziś
zachowała się oryginalna wieża (jak to stwierdziła moja mama podczas oglądania
zdjęć – "dość niska").
Piechotą podeszliśmy do Christ
Church. Wiecie, że nie lubię oglądać i zwiedzać kościołów. Nie mam już siły
wyjaśniać dlaczego, zatem proszę, zaakceptujcie ten fakt. :D No właśnie. Ale tu
muszę się przyznać, że Katedra Chrystusa naprawdę mnie zachwyciła. Ogromna,
majestatyczna, po prostu piękna. Mimo że według rozkładu w środku trwała msza,
pani w kasie nie zachęcała do przekroczenia progów świątyni.
Słońce w dalszym ciągu przyjemnie
grzało, ale walczył z nim wiatr. I wygrał. Przy Katedrze św. Patryka, patrona
Irlandii, trudno było się poruszać – zerwał się taki wicher. Zrobiliśmy kilka
zdjęć, zerkając jeszcze na tradycyjne irlandzkie nagrobki i wróciliśmy do
hotelu, by nieco odpocząć.
Który zabytek podoba Wam się najbardziej?
Już teraz zapraszam na kolejną
część relacji z trzynastej stolicy!
Uściski!
Sara
PS Jeśli chcecie dowiedzieć się,
dlaczego wybraliśmy Irlandię jako cel naszej podróży oraz jak wygląda Dublin nocą, zajrzyjcie tu i tu.
Te kwitnące drzewa! <3 Katedra Chrystusa jest piękna! Ja, w przeciwieństwie do Ciebie, lubię zwiedzać kościoły, ale tylko te najokazalsze lub jakoś wyjątkowe (np. drewniane). Nietrudno się temu dziwić, kościoły to jedne z najbardziej majestatycznych budowli europejskich - dominująca religia robi swoje (tak, pałace i zamki też są niesamowite, mosty również, jednak no... to jednak obiekty sakralne znajdują się na liście zabytków w nawet najmniejszych miasteczkach). A ten park po prostu zachęca do spacerowania! :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie nr 3 - tył budynku Archeologii Irlandii w Muzeum Narodowym. Na skwerku przy tym budynku stoi pomnik Williama Plunketa - Arcybiskupa Dublina.
OdpowiedzUsuńZdjęcie nr 4 - to Leinster House, dawniej siedziba księcia Leinster a później siedziba parlamentu Wolnego Państwa Irlandii (1922-1937); dominium korony brytyjskiej.
I jeszcze jedno.
UsuńPiosenka o Moly Malone - 'Cockles and Mussels' to nieoficjalny hymn Dublińczyków.
IN DUBLIN'S FAIR CITY,
WHERE THE GIRLS ARE SO PRETTY
I FIRST SET MY EYES ON
PRETTY MOLLY MALONE ...
wersja Sinead O'Connor:
https://www.youtube.com/watch?v=3ouqhCtIh2g
i wersja z pubu Jamesona:
https://www.youtube.com/watch?v=ruNdU6bGE5E
Uwielbiam zwiedzać kościoły i robić zdjęcia ornamentom, dlatego też ostatni zabytek - katedra Chrystusa podoba mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńJa na https://wyspybrytyjskie.pl/ czytałam dużo ciekawostek i porad zanim zaczęłam planować wyjazd do Dublina. Córka tam pracuje i mnie zaprosiła, ale ja chciałam pozwiedzać w trakcie, gdy ona będzie w pracy. Udało mi się zrealizować 80% planu.
OdpowiedzUsuń