Od razu mówię – Peszt podobał mi
się o wiele bardziej niż Buda! Na pewno stało się tak za sprawą wspaniałego
tworu architektonicznego, jakim jest Parlament, ale i dzięki miejscom związanym
z Żydami, a także zabawnym pomnikom i bajkowo-mrocznemu zamkowi, którego nazwę
za każdym razem muszę wpisywać w Google – jest tak trudna do zapamiętania! To
co, chcecie zwiedzić ze mną wschodnią część Budapeszt?
Zaczęło się niewinnie, od kilku
zdjęć po wyjściu z autobusu. Gdy już zorientowałyśmy się, co i jak, ruszyłyśmy
na spacer wzdłuż Dunaju. Dobra, tak naprawdę podjechałyśmy kawałek tramwajem.
:D Zapozowałam z odczuwającym ból istnienia człowiekiem…
… by po chwili dotrzeć do
niepozornego pomniku symbolizującego prawdziwą tragedię. W czasie II wojny
światowej, nad pięknym modrym Dunajem, zestrzeliwano ludność pochodzenia
żydowskiego. Przed egzekucją Żydzi musieli zdjąć obuwie. Jak dla mnie te 60 par
butów mówi więcej niż tysiące stron w podręcznikach i setki tablic. Buty są
wykonane z żelaznych odlewów, w wielu z nich można znaleźć kamienie, świeczki
czy kwiatki.
Zawróciłyśmy, by w końcu zobaczyć
z bliska słynny węgierski Parlament. Wiecie, co zachwyca w nim najbardziej?
Wielkość, monumentalność, ale i jednoczesna lekkość, wywołana prawdopodobnie
przez te drobne wieżyczki. Poza tym gdy pomyślę sobie o tym, jak wygląda nasz sejm…
Ekhm. Bez porównania. Bez komentarza.
Naprzeciw Parlamentu znajduje się
Muzeum Etnograficzne. I znowu myślę tu o toruńskim Muzeum Etnograficznym, które
stanowi grupka drewnianych chat.
Obeszłyśmy Parlament, natykając
się po drodze na różne pomniki w tym na figurę przedstawiającą narodowego
bohatera Węgier Lajosa Kossutha czy konny pomnik Rakoczego.
Kolejne miejsce, do którego udało nam się dotrzeć,
to Plac Bohaterów. Oddalony jest on o spory kawałek od zlokalizowanego nad
rzeką Parlamentu. Jednak po coś miałyśmy nasze dwudziestoczterogodzinne bilety,
trzeba było z nich skorzystać. Chociaż mogłybyśmy też iść przez kilka
kilometrów aleją Andrassyego – jednak my wolałyśmy zjawić się na niej później.
Plac Bohaterów to miejsce demonstracji i likwidowanych pomników. Obecnie znajduje się tam robiąca wrażenie kolumnada z rzeźbami przedstawiającymi ważne postaci z historii Węgier. Plac jest naprawdę ogromny, spotkałyśmy na nim mnóstwo fotografujących się nawzajem przybyszów z Dalekiego Wschodu. :) Nie dość, że sam plac jest reprezentacyjny, to jeszcze z jego obu stron można podziwiać dwa okazałe budynki – Muzeum Sztuk Pięknych i Pałac Ekspozycji.
Plac Bohaterów to miejsce demonstracji i likwidowanych pomników. Obecnie znajduje się tam robiąca wrażenie kolumnada z rzeźbami przedstawiającymi ważne postaci z historii Węgier. Plac jest naprawdę ogromny, spotkałyśmy na nim mnóstwo fotografujących się nawzajem przybyszów z Dalekiego Wschodu. :) Nie dość, że sam plac jest reprezentacyjny, to jeszcze z jego obu stron można podziwiać dwa okazałe budynki – Muzeum Sztuk Pięknych i Pałac Ekspozycji.
Jednak to nie Plac Bohaterów był
główną przyczyną, dla której przybyłyśmy do tej dzielnicy. Kawałek dalej
znajdował się bowiem wyjątkowy zamek Vajdahunyad. Moją mamę ta budowla
zawiodła, ale mnie wręcz przeciwnie! Zamek jest mieszanką różnych stylów
architektonicznych i to mi się w nim podoba najbardziej. Mimo że jest stosunkowo
nowy (wzniesiono go nieco ponad 100 lat temu), to wygląda jakby był świadkiem
niejednego królewskiego romansu. :)
Rzuciłyśmy jeszcze okiem na
tureckie termy, przez kilka minut poszukiwałyśmy pomnika Anonymusa (miał mi
przynieść wenę, no!), niestety, bez skutku. Przeprowadziłyśmy za to uśmiechową
rozmowę z pewną starszą panią, która siedziała na przyciągającej mój wzrok
kolorowej ławce. Pani nie rozumiała po angielsku, a głupio było mi ją zepchnąć,
więc na początku sfotografowałam ¾ ławki, aby dać jej jakoś do zrozumienia, że
chcę mieć na zdjęciu całą. Później na chwilę odeszłam, by… powrócić i usiąść
obok niej. Wtedy babcia chyba zrozumiała, o co chodzi, i wstała. Ale to
wszystko odbyło się z uśmiechem. ;)
Zaczyna się robić szaro, ale to
nie znaczy, że przerywamy zwiedzanie, o nie!
Już teraz zapraszam Was na kolejny post i czekam na Wasze opinie na temat Budapesztu!
Już teraz zapraszam Was na kolejny post i czekam na Wasze opinie na temat Budapesztu!
Uściski
Sara
Normalnie aż poczułam się jakbym tam była z Tobą na wycieczce po Peszcie ;) I jaką piękną pogodę miałaś wtedy. Te budynki - zamki, muzea, Parlament są faktycznie ogromne. Nie to co u nas, masz racje. U mnie to nawet Pałac Kultury niby duży ale jakoś nie robi na mnie takiego wrażenia, jak te miejsca, które pokazałaś tu na zdjęciu. Zachęciłaś mnie bardzo do wycieczki do Budapesztu ;) Oby kiedyś się mi udało.
OdpowiedzUsuńOo, cieszę się, że mogłam stworzyć taką atmosferę! Faktycznie, pogodę miałyśmy wspaniałą - 14 stopni, słoneczko, żadnej chmurki na niebie - idealnie, miałyśmy wielkie szczęście. W Polsce niestety nie jest jeszcze tak ciepło. :(
UsuńŻyczę Ci, Aniu, jak najszybszej wycieczki do Budapesztu! :)
Parlament przypomina mi jakieś Włoskie klimaty- wygląda niesamowicie!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o te buty.. smutna historia. Masz rację, że to uczy więcej niż wszystko inne wbijane tak na siłę.
Budapeszt wydaje się pięknym miastem. Już nie mogę się doczekać kolejnego wpisu.
P.S. Zdaje się, że trafiła się Wam całkiem niezła pogoda. Błękitne niebo za Parlamentem.. poczułam wiosnę ;)
Taak, pogoda nam się trafiła wspaniała, chyba lepszej nie mogłyśmy sobie wymarzyć o tej porze roku. :D Mnie też ten Parlament troszkę z włoską architekturą się kojarzy!
UsuńBardzo ładne budynki, takie strzeliste. Co do butów. Dla mnie każda historia, pomnik przypominający o tak okropnym traktowaniu jednego człowieka przez drugiego jest bardzo poruszająca...
OdpowiedzUsuńZarówno Parlament jak i muzeum robią wrażenie na Twoich zdjęciach i podejrzewam, że na żywo jeszcze bardziej :) Smutna historia z tymi butami, ale dobrze, że one tam są... Przynajmniej każdy będzie o tym wiedział i pamiętał...
OdpowiedzUsuńButy robią zdecydowanie większe wrażenie niż informacje zdobyte podczas lekcji historii. Zawsze książki czy takie pomniki robiły na mnie większe wrażenie niż suche fakty. Parlament wygląda majestatycznie! Pozostała część tej dzielnicy Budapesztu kojarzy mi się nieco z Turynem - wszystko dość dużych rozmiarów, sporo pomników, a chyba niezbyt wiele zieleni (choć w sumie może to wina pory roku). Musiałabym zobaczyć na żywo, bo mam naprawdę mieszane uczucia. Chyba najbardziej podobały mi się widoki na Dunaj i w ogóle okolice tego wzgórza z jednego z pierwszych postów o tym mieście. Może mnie spodobałaby się bardziej druga strona miasta? :)
OdpowiedzUsuńMnie Buda mniej się podobała ze względu na dużą liczbę schodów, wchodzenia pod górkę itp. - to męczyło moją mamę i jednocześnie mnie smuciło. Poza tym nie mogłam w pełni zobaczyć zamku, a podziwianie murów z bliska jakoś nie bardzo mnie bawi, wolałabym zobaczyć budynek w całej okazałości. Jednak zachodnia część Budapesztu, czyli ta z zamkiem i basztami, jest zdecydowanie o wiele bardziej zalesiona, chociażby sama Góra Gellerta.
UsuńNam nie udało się dotrzeć na Wyspę Małgorzaty, a to taki ogromny park w stolicy Węgier z placami zabaw, zoo, fontannami, hotelem itp., nie byłyśmy też w głębi Parku Miejskiego - myślę, że tam znalazłabyś sporo zieleni. :)
Zamek bardzo mi się podoba, ale to już dla mnie normalne, bo po prostu je uwielbiam :D Jeśli chodzi o pomnik z butami, czytałam o nim z rok temu i jak dziwnie to nie zabrzmi chciałbym go kiedyś zobaczyć na żywo. Myślę, że jest jednym, który najdobitniej pokazuje tragedię jaka spotkała świat nawet nie 100 lat temu, boli mnie to, że ludzie tak szybko o niej zapominają. Jak będę kiedyś w Budapeszcie to będzie pierwsze miejsce gdzie pójdę
OdpowiedzUsuńBudowle są przepiękne - robią wrażenie. Coraz bardziej podoba mi się Budapeszt :)
OdpowiedzUsuń