Ten tytuł brzmi tak patetycznie. Ale fakt
jest taki: na co dzień nie myślę o tym, ile w życiu osiągnęłam. Nie chcę tu
używać wyrażenia"udało mi się", bo to się nie udało.
Ten wpis zawdzięczacie mojej
przyjaciółce, która podczas 21 urodzin postanowiła nie pisać mi życzeń na
Facebooku. Na portalu umieściła za to listę moich
mniejszych i większych osiągnięć poczynionych przez 21 lat. I wiecie co? Ta
lista mnie wzruszyła, poruszała, wywołała uśmiech na mojej twarzy i spowodowała,
że zaszkliły mi się oczy. Powinnam ją sobie wydrukować i powiesić nad biurkiem.
Czytałam ją kilkakrotnie. Uświadomiłam sobie, że na co dzień nie myślę o tym,
co osiągnęłam, czego dokonałam. Na co dzień mojej głowie towarzyszą raczej
myśli w stylu "pewnie się ze mnie śmieją" albo "nie dam rady". Tymczasem
patrząc na tę listę, widzę, że w moim dwudziestojednoletnim życiu wydarzyło
się tyle wspaniałych rzeczy, tyle celów osiągnęłam, tyle razy byłam dzielna, że
powinnam być z siebie dumna. Nie tylko w urodziny. Codziennie.
Oto lista przygotowana przez moją przyjaciółkę. Są na niej te
poważne i te nieco mniej poważne osiągnięcia. I moje dopiski do nich.
- Zostałaś pewnie pierwszą i jedną z dwóch współkrólowych 4 LO (w jakże doborowym towarzystwie). -> To śmieszna historia. Byłyśmy z Fanny jedynymi przebranymi osobami z naszej klasy podczas Dnia Języka Niemieckiego. I tak się składa, że to my zostałyśmy wybrane jako królowe. Koronę dali nam tylko jedną, na spółę, więc od paru lat się nią wymieniamy.
- Poznałaś naprawdę spoko kolesia przez Tindera
(żeby nie było, chodzi o Maćka), a w dodatku niedawno mieliście 2
rocznicę. -> Tu chyba nie potrzeba komentarzy. Napiszę może jedynie
tyle, że na Tinderze są też normalni ludzie i nie wszyscy chcą od razu "bliżej
się poznać".
- Nazbierałaś niezłą kolekcję pocztówek. -> Przez 7 lat ponad 1400 kartek!
- Jesteś coraz lepsza w planowaniu wycieczek (tak
dobra, że ludzie proszą Cię o opinię jako eksperta), więc wszyscy, którzy z
Tobą wyjeżdżają, nie muszą się o nic martwić. -> To mi pochlebia. Planowanie
wycieczek to moje hobby i jest mi naprawdę miło, gdy ktoś prosi mnie o pomoc w
organizowaniu swojej podróży. Do eksperta mi daleko, ale chyba mam jakąś
tajemną wiedzę!
- Stałaś się sławna (te występy w telewizji,
wywiady, spotkania). -> Nadal trochę się wstydzę, gdy pomyślę o tym, że pani
pielęgniarka w zabiegowym powiedziała, że oglądała mnie w "Milionerach". Nadal
nie mogę uwierzyć, że obcy ludzie chcieli mnie mieć w znajomych na Facebooku
tylko dlatego, że widzieli mnie w telewizji. Nadal się dziwię, że wywiady ze
mną można było przeczytać w lokalnych gazetach.
- Nie gubisz się w moich wielce skomplikowanych,
wielowątkowych i zawierających wiele dygresji historiach. -> Staram się.
- Twoja lista odwiedzonych miejsc jest naprawdę
imponująca. -> Naprawdę? Przecież jeszcze połowa stolic europejskich przede
mną!
- Burżujsko wracałaś do szkoły taksówką. -> Tę
anegdotkę będę opowiadać dzieciom. Wam też opowiem. Otóż pewnego dnia wybrałyśmy
się z dziewczynami z klasy na okienku na burżujską kawę. Niestety, zaczęło lać
jak z cebra. Zastanawiałyśmy się, co zrobić – kupić parasole w Rossmannie? Nie
wracać na lekcje? Ostatecznie postanowiłyśmy ten 1 km pojechać… taksówką.
Zapłaciłyśmy za nią 10 zł, a że byłyśmy we cztery wyszło nas po 2,50 zł na
głowę. Nie zmokłyśmy, a na lekcje dotarłyśmy na czas.
- Przetrwałaś powrót z wycieczki do Berlina. -> Pamiętacie huragan Ksawery? Szalał w grudniu 2013 roku. Dokładnie wtedy, kiedy wracaliśmy z wycieczki do Berlina. Opisywałam te niezbyt przyjemne przygody na blogu. Powiem Wam, że teraz czasami jak strasznie chce mi się do łazienki, myślę sobie "przetrwałaś całą noc uwięziona w autokarze, więc teraz też wytrzymasz". Prawdopodobnie długo będę pamiętać, jak co chwila podczas tej zbyt długo trwającej podróży zapadałam w sen i budziłam się, i cały czas przez okno widziałam tę samą gałąź, nie posuwaliśmy się bowiem ani o centymetr. Ale w końcu dotarliśmy do domu. Choć i tak mówili o nas w TVN24.
- Dostałaś się na oblegany kierunek studiów. -> Fakt,
na psychologię było kilka osób chętnych na jedno miejsce.
- Nigdy się nie bałaś i zawsze reagowałaś, kiedy coś Ci się nie podobało. -> Przyznaję, zawsze byłam nieco buntownicza, bardzo niezależna, momentami pyskata. Ale przy tym szczera i bezpośrednia. To chyba jedno z moich największych osiągnięć. Gdy coś mi się nie podoba, to mówię, że mi się nie podoba, że tego nie akceptuję. Czasami ktoś inny tego nie akceptuje. Ale i tak dalej to robię.
- Utworzyłaś szkolną gazetkę (która umarła śmiercią naturalną, ale to inna sprawa). -> Ha! Do dziś pamiętam ten post na blogu "Pani Redaktor Naczelna". Faktycznie, byłam redaktor naczelną licealnej gazetki. Niestety, nie przetrwała ona próby czasu.
- Przeżyłaś wszystkie dramy związane z wymianą.
-> A było ich całkiem sporo… Amerykanka wyjadała nam leki z apteczki,
przychodziła do mnie, gdy spałam, kładła się moim rodzicom na dywanie w
sypialni i robiła mnóstwo innych, dziwnych rzeczy. A ja to wszystko przetrwałam. I potem sama poleciałam do USA.
W życiu trzeba być dzielnym. Cieszę
się, że mam aż tyle dowodów na to, że byłam dzielna.
Kochani, stwórzcie własne listy
osiągnięć. Nie czekajcie do urodzin, aż ktoś zrobi to za Was.
Sara
Bardzo fajnie, że jednak zdecydowałaś się napisać, co osiągnęłaś, a nie co Ci się udało. Bo to się nie udało samo z siebie. Zapracowałaś na wszystko! Gratuluję i wszystkiego dobrego! :)
OdpowiedzUsuń