poniedziałek, 30 grudnia 2019

Jaki był dla mnie rok 2019? - podsumowanie cz. 2


Ten rok nie był dla mnie zbyt łaskawy. Uświadomił mi, że najważniejsze, co mam, to zdrowie. A jego brak potrafi wpłynąć na wszystko. Poprzednią część podsumowania znajdziecie tutaj

L jak Lizbona. Jest takie uczucie, które dopada mnie tylko w niektórych miastach. "Mogłabym tu zamieszkać" – tak pomyślałam, będąc w Lizbonie. To miasto mnie w sobie rozkochało. Był marzec, a ja siedziałam w krótkim rękawku, nad prawie-oceanem. Chwilę wcześniej zjadłam pyszne budyniowe pasteis de Belem. Czy można chcieć czegoś więcej? W tamtym momencie nie chciałam.
Ł jak łut szczęścia. Fart, pomyślność, uśmiech losu – nazwijcie to, jak chcecie. Dzięki szczęściu (a może dzięki wrodzonej kreatywności i talentowi xd?) wygrałam w tym roku w kilku konkursach. Najwspanialszą nagrodę stanowiła dla mnie wycieczka do Szwecji – była to moja pierwsza podróż tylko z bratem. W dodatku w luksusach. W tym roku wygrałam też m.in. kosmetyki, kawę, a także… kasę w programie telewizyjnym.
M jak muzea. Przygotowując to podsumowanie, przeglądałam foldery ze zdjęciami oraz mojego Instagrama. Uświadomiłam sobie, jak wiele muzeów odwiedziłam w tym roku. Były to zarówno toruńskie placówki jak chociażby Muzeum Czekolady, Muzeum Zabawek i Bajek czy Muzeum Dom PRL-u, jak i warszawskie instytucje np. Muzeum Świat Iluzji oraz Muzeum Farmacji. Lubię zwiedzać takie miejsca, muszą być jednak naprawdę wyjątkowe, by mi się spodobały. Zwykłe eksponaty za szybą nie są dla mnie. W 2019 byłam też na wyjątkowej wystawie prac Mariny Abramovic. Co więcej, miałam okazję zobaczyć artystkę na żywo. 
N jak Nicolas. Gdyby ktoś zapytał mnie o najpiękniejsze wydarzenie tego roku, bez wahania wybrałabym przygarnięcie Nicolasa. Czasami sobie myślę, że gdyby nie on, już dawno bym się załamała. Tymczasem mam kogoś do kochania i kogoś, kim mogę się opiekować. Co zresztą sprawia mi dużo radości.
O jak OtoToruń. Gdy rok temu zrezygnowałam ze Spod Kopca, czułam, że zbyt długo nie wytrzymam bez pisania. Wysłałam kilka CV i odezwał się do mnie największy toruński portal – OtoToruń. Zajmowałam się różnymi rzeczami, głównie jednak byłam odpowiedzialna za artykuły sponsorowane. Wiedziałam więc, dokąd jechać na wakacje, gdzie w Toruniu zorganizować imprezę okolicznościową i jakie koszule są modne. Na początku cieszyłam się, że mogę pisać. Z czasem poczułam, że brakuje mi motywacji – 20 zł za tekst stanowiło raczej marne pocieszenie. Kiedy praca w redakcji zaczęła mi przynosić więcej frustracji niż radości, postanowiłam zrezygnować – w ramach umowy z samą sobą, że należy eliminować zbędny stres ze swojego życia.

P jak psychoterapia. Martwiłam się od zawsze. Ale po operacji i pobycie w szpitalu zaczęłam to robić częściej. I więcej. Bałam się, że znowu zachoruję i że umrę. Nadal się boję. Psychoterapia bardzo mi pomogła, ale nie w 100%.


R jak rozstania. Ten rok mi dowalił. Znaczy, trochę sama sobie dowaliłam. Rozstałam się z Maćkiem. Według wielu osób stanowiliśmy parę idealną. I pewnie w wielu kwestiach tak było. Maciek był moją bratnią duszą – i nadal nią jest. Nadal rozmawiamy. Nadal się wspieramy. Ale nie jesteśmy razem.
S jak szpital. To takie dziwne miejsce, w którym człowiek czuje się jakiś bardziej osłabiony, bardziej samotny. Bez życia. A niby szpital powinien przywracać ludzi do życia. Ale powiem Wam, że mimo iż szpitalne jedzenie wygląda fatalnie, bywa całkiem smaczne.
T jak tarczyca. Nie spodziewałam się, że tarczyca tak bardzo zaważy na moim życiu. Że głupi zabieg tak bardzo wpłynie na to, jak się czuję. I rozumiem to dwojako – z jednej strony czuję się lepiej, bo pozbyłam się Gravesa-Basedowa, pozbyłam się choroby, pozbyłam się tego głupiego gruczołu, który zamiast mi pomagać, tylko przeszkadzał. Jednak z drugiej strony to właśnie przez to okropne choróbsko, przez konieczność operacji, zrodził się we mnie ten straszliwy lęk. Lęk przed śmiercią. Bałam się przed zabiegiem i, niestety, boję się nadal. Nigdy nie sądziłam, że operacja tak wpłynie na moją psychikę. Wcześniej obawiałam się, że mnie nie wybudzą. Teraz wymyślam sobie choroby i myślę, czy mam guza mózgu, czy może jednak tętniaka. Średni sposób na życie, co nie?
U jak udało się. Podobno nie należy używać tego zwrotu. Nie powinno się mówić "udało się", a "zrobiliśmy", "zrobiłam". W moim przypadku udało się przeprowadzić operację bez komplikacji, udało się dostać stypendium naukowe, udało się przeczytać 62 książki, udało się obejrzeć 30 filmów, udało się zwiedzić cztery stolice, udało się zdobyć pocztówki z nowych krajów, a nawet udało się dostać na wystawę najlepszych fotografów w kujawsko-pomorskim. A co najważniejsze - udało się przeżyć.


W jak Wschód. A dokładniej wschód Polski. Inny świat. Nie wiem, czy jest w naszym kraju jeszcze jeden tak odmienny region. Podlasie było tym, czego w tamtym momencie potrzebowałam – spokój, natura, cisza.
Z jak zwierzęta. Powtarzam, że wielu rzeczy w tym roku się nie spodziewałam. Nie sądziłam np. jak obecność Nicolasa zmieni moje podejście do zwierząt. Sytuację tygrysów śledziłam ze łzami w oczach. Czułam się tak, jakby to byli krewni Nicolasa.
Taki był ten rok. Proszę, oby kolejny przyniósł mi mniej lęku, mniej stresu, mniej samotności i więcej radości.
A Wam życzę mniej smogu, dużo tęczy i jeszcze więcej słońca. 
Sara

1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komplementy, ale także za rady i konstruktywną krytykę.
Thanks for all kind words, compliments but also for advice and constructive criticism.